Dzień 1 - Obrzeża Polski
-
DST
124.08km
-
Czas
08:03
-
VAVG
15.41km/h
-
VMAX
70.00km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Podjazdy
1850m
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tegoroczną przygodę zacząłem od spotkania z Sewerynem, współtowarzyszem podróży na najbliższy miesiąc. Przyjechał z rana do Jaworzna, z którego pojechaliśmy zapchanym do granic możliwości pociągiem, do Przemyśla. Byliśmy tam wieczorem, więc dojazd traktuję jako dzień zerowy. Zdążyliśmy jedynie wyjechać z miasta i znaleźć nocleg u rodziny na wsi w dużej stodole. Już pierwszy dzień pokazał nam, że będzie to wyprawa opierająca się na gościnności ludzi, poczęstowano nas bowiem pysznymi skrzydełkami z grilla, kaszanką oraz... ukraińskim absolutem, który dobrze zmrożony smakował naprawdę wyśmienicie.
Rano wypiliśmy kawę i ruszyliśmy w stronę Bieszczad. Droga cały czas prowadziła pagórkami, ciężko było znaleźć płaski odcinek. Pomimo tego jechało się bardzo przyjemnie, już pierwszego dnia przekroczyłem 70 km/h z sakwami. Szybko przemknęliśmy przez zatłoczony Polańczyk i zaporę nad Soliną, kierując się boczną droga na Terkę, za którą znaleźliśmy świetny nocleg u obozujących harcerzy. Kucharka, której syn również podróżuje na rowerze, dała nam garnek rosołu oraz trochę chleba. Mogliśmy się również umyć pod prysznicami.
Wieczorem obserwowaliśmy harcerskie zabawy, jednak po 21 się rozpadało, dlatego schowaliśmy się namiotów i szybko zasnęliśmy. Już jutro opuszczamy Polskę...
W oczekiwaniu na pociąg do Przemyśla:
Dzieci gospodarzy, wielką atrakcją był dla nich nasz namiot :P
Na dobry początek, potem będzie już tylko gorzej :D
W stronę Bieszczad:
San:
Solina
Czasem było ostro :)
Wcinamy rosółek:
Zabawy
Mały Indianin
Kategoria 100-200 km, Turcja 2012
komentarze
...wcale nie jestem zdziwiony,że znowu piłeś i jadłeś za free...:)
Świetne foty jak zwykle:)
A swoją drogą, to naprawdę zaczęłam doceniać sakwiarzy. Ostatnio miałam okazję jechać z naładowanymi sakwami w moim mieszczuchu. Przejechałam całe 7km i zmachałam się jak głupia. Dobrze, że jechałam na obiad do mamy. Miałam okazję uzupełnić spalone kalorie :)