Luty, 2011
Dystans całkowity: | 280.42 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 12:11 |
Średnia prędkość: | 23.02 km/h |
Maksymalna prędkość: | 68.00 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 70.11 km i 3h 02m |
Więcej statystyk |
Kolejna setka
-
DST
135.21km
-
Czas
05:35
-
VAVG
24.22km/h
-
VMAX
68.00km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Setka wpadła całkiem przypadkowo, planowo bowiem mieliśmy jechać tylko na 60 km do Babic. Jednak w Libiążu wyprzedziła nas trójka szosowców... Tak łatwo się nie daliśmy i przyczepiliśmy się na koło. Szybko jednak się okazało, że tak mocni nie są, na MTB spokojnie ich mogliśmy wyprzedzać ;) Ponadto jeden z nich miał szosowego Gianta całego w carbonie i na ultegrze, jednak nie potrafił się za nami nawet w tunelu, na prostej, równej drodze utrzymać. Panowie jechali do Andrychowa przez Zator i zaproponowali, żebyśmy jechali z nimi... No czemu nie ;)
Kolega na giancie odpadł w Zatorze i pojechał do domu. Średnia od Libiąża oscylowała w granicach 28 km/h, ale jechało się bardzo przyjemnie. Przed Andrychowem zaczęły się małe hopki. W mieście skręciliśmy na Czaniec, gdzie chcieliśmy sobie zjeść coś w sklepie, ale szosowcy wcinali po kryjomu batoniki z kieszonek i im się nie chciało zatrzymywać, więc sobie pojechali dalej.
A my już spokojnym tempem ( 25 km/h ;P )dojechaliśmy przez Kęty, Wilamowice i Oświęcim do domów. Widoczność była słaba, ale droga od Andrychowa do Czańca okazała się bardzo widowiskowa, głównie przez małe podjazdy i widok na Beskidy.
Bardzo przyjemny wypad, średnia wyszła większa na meridce niż na specu, czyżby miała większy potencjał niż rower szosowy ? :P A może w końcu jakąś formę łapię ;)
Parę zdjęć:
Dziećkowice z małego, ale stromego podjazdu:
Napieramy:
Postój:
Droga na Andrychów:
Góry przez Czańcem:
Tej tu dawno nie było ;) :
I nowy napęd na koniec:
Pozdrawiam :)
Kategoria 100-200 km
Ozdrowienie meridy ;)
-
DST
13.50km
-
Czas
00:39
-
VAVG
20.77km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zabrałem się dziś za doprowadzenie meridy do stanu sprzed awarii. Rower stał od listopada zamknięty, bo czekał na lepsze czasy, kiedy sprzęt zostanie skompletowany. Przypomnę, że w listopadzie po raz hm.. szósty? wyrwałem hak razem z przerzutką. Tym razem winą był łańcuch, który się rozsypał i pociągnął przerzutkę za sobą.
Hak kupiłem w poniedziałek, natomiast we wtorek udało się kupić przerzutkę. Wyrwałem ( nie, to nie dobre słowo ) ;kupiłem za 80 zł używanego XT, więc okazja całkiem dobra.
Wcześniej przyszedł łańcuch i kaseta, więc dziś wszystko zmontowałem do kupy. Byłem też umyć rower do babci, a potem jeszcze skoczyłem do Roberta, żeby wyregulować przerzutkę na jego stojaku serwisowym Velomana ;) Nie udało się to jednak do końca, bowiem łańcuch jest trochę za długi i muszę go skrócić. Przy okazji założę spinkę. Ale nawet pomimo tego długiego łańcucha rower śmiga jak nowy, ciuchutko i bez oporów niczym szosa ;)
Zdjęć zapomniałem zrobić :P
Pozdrawiam ;)
Kategoria 0-50 km
Lotnisko w Balicach
-
DST
118.51km
-
Czas
05:20
-
VAVG
22.22km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Specialized Tricross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj spec się przewietrzył, ale chyba coś go jeszcze dusiło, więc dziś postanowiłem trochę dalej się ruszyć. Janusz się urlopuje ( dziś ostatni dzień, haha :D ) i zgadaliśmy się wczoraj, czy by gdzieś nie śmignąć dalej na szosach.
Do końca nie wiadomo było gdzie zajedziemy, na początku jechaliśmy byle przed siebie i w kierunku na Małopolskę. Na Jeziorkach dołączył jeszcze Funio, którego zrobiliśmy w balona i powiedzieliśmy mu, że jedziemy na MTB, więc biedak na zimówce przyjechał. Jak się później okazało wcale poszkodowany nie był, a śmiem nawet twierdzić, że to myśmy się poratowali, gdyż darł na tym góralu lepiej niż my na szosach. Skubany na parę w nogach. Jak on weźmie szosę, to ja CBR biorę... ;)
Trasa prowadziła bocznymi drogami. Najpierw na Trzebinię wzdłuż A4, potem odbiliśmy na Alwernię. Tam zaczęły się fajne podjazdy. Potem postanowiliśmy pojechać na lotnisko w Balicach. Tu zaczęła się dosyć ostra jazda, jechaliśmy z wiatrem, więc przelotówka na nowiutkim asfalcie wynosiła 35-40 km/h ;) Funio nie odstawał ani na koło, co więcej pchał się na przód :D
Przed Balicami zajechaliśmy jeszcze nad zalew w Kryspinowie. W samych Balicach natomiast spotkaliśmy na lotnisku jedynego Tupolewa Tu-154, który w barwach narodowych przechodził jakieś testy, które miały symulować ostatnie momenty rządowego samolotu w Smoleńsku ( było dziś o tym w wiadomościach )
Powrót już taki łatwy nie był, trzeba było bowiem wrócić 60 km pod wiatr. Jechaliśmy przez Morawicę, Brzoskwinię i dalej na Tenczynek, skąd przez Bolęcin na Chrzanów. Potem już powrót do Jaworzna. Średnia spadła masakrycznie przez wiatrzysko.
Trochę mnie panowie wymęczyli, przed Jaworznem lekko odstawałem, ale potem mi już przeszło.
Dziś pogoda była piękna :) Gdyby jednak nie ten wiatr… Ale wszystkiego nie można mieć :P
Zdjęcia:
Funio chciał się w DH pobawić, ale zwątpił szybko:
Swojskie klimaty:
Pierwsze podjazdy:
Czuć wiosnę w powietrzu:
Piękna focia obok kupy piachu:
Szosa Janusza:
...i jego kokpit... ;) :
Zimówka Funia:
I mój specuś:
Złapany Tupolew Tu-154:
Kokpit ( roweru, nie samolotu :P ):
A tutaj Wizzair:
Widoczki przed Tenczynkiem:
Mapa:
I pierwsza seta roku wpadła ;)
Pozdrawiam :)
Kategoria 100-200 km
Spacerek speca
-
DST
13.20km
-
Czas
00:37
-
VAVG
21.41km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Specialized Tricross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przewietrzyć speca ;)
Wiało dziś okrutnie, ledwo co na rowerze szło się utrzymać. Za to świeci ładnie słońce i ciepło jest, więc grzech siedzieć w domu. Generalnie to pewnie pojechał bym gdzieś dalej, ale wiatr skutecznie do tego zniechęcał. Teraz wolałbym się gdzieś po lasach poukrywać na meridzie, ale ona nadal w częściach ( jeszcze tylko muszę przerzutkę kupić ).
Poza tym pojechałem na stację dopompować powietrze, bo zeszło przez zimę. Ot.
Nowe drogi w Jaworznie powstają jak grzyby po deszczu:
Pozdrawiam :)
Kategoria 0-50 km