Maj, 2010
Dystans całkowity: | 370.45 km (w terenie 1.50 km; 0.40%) |
Czas w ruchu: | 16:04 |
Średnia prędkość: | 23.06 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.00 km/h |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 37.04 km i 1h 36m |
Więcej statystyk |
Nocnie po raz kolejny
-
DST
45.55km
-
Czas
01:58
-
VAVG
23.16km/h
-
VMAX
58.00km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś cały dzień za statystyką. Estymacje przedziałowe, testy parametryczne, zmienne losowe skokowe i ciągłe, dystrybuanty i piernik wie co tam jeszcze. Miesza się wszystko w głowie, zmiennych w ogóle nie ogarniam, jakieś rozkłady Poissona itp :/ Ale była także dobra wiadomość dzisiaj, udało się zdać Gospodarkę Światową, na którą psioczyłem wpis wcześniej, o dziwo na 4 ! :D
O 14 zrobiłem sobie przerwę od nauki i wybrałem się na basen. 900 metrów okropny wynik, no ale na uczelni ostatnio też się obijamy, więc skutki same wychodzą.
A po 19, naćpany rozkładem prawdopodobieństwa, postanowiłem się przewietrzyć. Wyjście na rower zniechęca dalej trwająca wymiana windy, 110 stopni na dół to nic, gorzej potem z wnoszeniem żelastwa jak człowiek zmęczony. No, ale jakoś się zebrałem. Pojechałem najpierw do babci umyć napęd, bo zapiaszczony cały był, ale węża podłączonego nie było, to postanowiłem jechać na myjnię. Tam 2 minutki po łańcuchu i jak nowy. Potem tylko szmatka i FL i wszystko elegancko chodzi.
W międzyczasie zrobiło się ciemno, włączyłem lampki i pojechałem do Mysłowic ( dziury, dziury, dziury ! W każdym miejscu w tym mieście są dziury, których nikt nie łata od paru lat ! ), gdzie odbiłem na drogę na Oświęcim. Skręciłem jednak na zjeździe w Jeleniu i pojechałem na centra logistyczne porobić parę zdjęć. Potem powrót przez Sobieski. Dużo kontroli drogówek na drogach, panowie uważnie mnie obserwowali, czy posiadam pełne oświetlenie :)
Powrót o 22:20. V-max za cysterną, potem mnie odstawiła, bo pod górkę było :(
Parę zdjęć:
Pola na Warpiu:
DDR:
A4:
Nocna merida:
W tle chyba Wenus świeci :)
Pozdrawiam
Kategoria 0-50 km
Nocne Jaworzno i niespodzianka
-
DST
41.32km
-
Czas
01:44
-
VAVG
23.84km/h
-
VMAX
41.00km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Cały dzień jak zwykle - nos w notatkach i trzeba się uczyć - tym razem Gospodarka Światowa, przedmiot w miarę ciekawy, ale kobieta wykładająca już nie, sama słyszy głosy i wmawia nam, że gadamy i że jesteśmy najgorsi i że się zemści na egzaminie i wszyscy będą płakać i coś tam jeszcze. Aa, że napisze na nas oficjalną skargę do dziekana. No paranoja.
Ale po godzinie 14 moją naukę przerwało ciekawe wydarzenie. Nawet bardzo mogę powiedzieć. Bowiem ni stąd, ni zowąd do domu przez otwarty balkon wleciała... papuga ! Mała, biało-niebieska papużka falista, która jak gdyby nigdy nic usiadła sobie zadowolona na meblach. "Lekko" się zdziwiłem, ale okazało się, że zwierzątko jest bardzo przyjaźnie nastawione do ludzi, musiało być oswojone. Prawdopodobnie komuś uciekła z mieszkania. Na polu nie miała by szans na przeżycie, więc... przygarnąłem ją, chociaż na pewien okres czasu, bo dałem ogłoszenia, że znaleziono papugę :D Klatka od chomika nadała się idealnie, wrzuciłem jej trochę musli i orzechów, dałem wody i ucieszona papużka zajadała się cały dzień ćwierkając od czasu do czasu radośnie.
Wyciągnąłem ją potem z klatki, żeby zobaczyć jak się zachowuje w zamkniętym pomieszczeniu, jest spokojna, gdy wystawi się rękę to z ochotą nadlatuje, chodzi fajnie po całej ręce i barkach, w ogóle przyjemne stworzonko. Teraz sobie smacznie śpi na badylku, zobaczymy o której mnie jutro obudzi i co z nią dalej zrobię ;)
Przydałoby się też napisać gdzie dziś byłem na rowerze ;) Bo pojechałem sobie dookoła Jaworzna. Zabrałem aparat i statyw z nadzieją zrobienia paru fajnych zdjęć. Pokręciłem się po stawach Groble na Byczynie, gdzie dopadła mnie chmara komarów, pojeździłem po centrum cykając parę zdjęć i pobawiłem się latarką na ciemnej ścieżce rowerowej przy elektrowni. Wyjechałem o 19:30, wróciłem o 22:40 ;)
Zdjęcia:
Na początek papużka. Może jakieś pomysły jak ją nazwać? Albo jego.. Hmm :D
A4:
Zachód:
Centrum:
Latarka w akcji:
Pozdrawiam :)
Kategoria 0-50 km
Powódź w Bieruniu
-
DST
46.80km
-
Czas
01:58
-
VAVG
23.80km/h
-
VMAX
32.00km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś w końcu przyszedł do mnie mój aparat. Naprawa co prawda trwała 5 miesięcy, no ale jest i na razie działa.
Po godzinie 17 wyjechałem z zamiarem dojechania do Oświęcimia. Słyszałem dużo wiadomości mówiących o utrudnieniach na drogach z powodu powodzi, ale nie spodziewałem się, że będzie aż tak źle. W Bieruniu ( dziś główne wydanie wiadomości było w tym mieście ) musiałem zawrócić - główna droga 44 na Oświęcim jest zalana i nie ma możliwości przejazdu. Miasto to jest praktycznie z każdej strony zalane - aż 4 rzeki wylały tworząc jedno wielkie jezioro.
Widać, że rozmiary powodzi przerosły wszystkich. Prowizoryczne wały z worków z piaskiem znalazły się pod wodą przepuszczając wszystko na miasto. Nikt nie spodziewał się tak wysokich poziomów rzek. Gdzie się nie spojrzy to widać zalane domy i piwnice.
Z racji zablokowania drogi musiałem się wrócić, wracałem przez most na Przemszy, który jeszcze rano był zamknięty. Tam także olbrzymi poziom wody, pozalewane okoliczne pola i domy.
Więcej powiedzą zdjęcia:
Zablokowana 44 na Oświęcim:
Widziałem wiele czeskich samochodów, tylko Tatry radzą sobie z taką wodą ;) :
Wisła szeroko się rozlała:
Oczyszczalnia pod wodą :
Na szczęście pada coraz mniej, dziś już tylko rosiło lekko.
Zalane gospodarstwa:
I całe ulice razem z domami:
Wojsko przybywa z pomocą:
Most na Przemszy:
Oby przestało w końcu padać, teraz każdy większy deszcz oznacza nowe fale powodziowe...
Pozdrawiam
Kategoria 0-50 km
Chrr
-
DST
13.01km
-
Czas
00:37
-
VAVG
21.10km/h
-
VMAX
41.00km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj lało, przedwczoraj lało. Dziś przestało. Pojechałem więc najpierw do rowerowego kupić rękawiczki. Chciałem Chiba Gel comfort, ale niestety w promieniu 30 km żaden sklep ich nie ma, więc kupiłem jakieś Meridy z wkładkami żelowymi. W sklepie jak przymierzałem to super wygodne, ale potem jakoś mi zadowolenie zmalało, te wkładki żelowe prawie nic nie dają... A rękawiczki za 57 zł :( Zobaczymy, mam nadzieję, że się jakoś dopasują do ręki i będzie lepiej.
Jeździć też mi się nie chciało. Pojechałem do Szczakowej a potem ścieżką rowerową na Warpie. Niedaleko kamieniołomu zrobili miejsce odpoczynkowe na trasie rowerowej, nawet całkiem fajne. Potem centrum i dom.
Nowa DDR, wręcz skrzyżowanie dróg rowerowych:
Na zamkniętym wiadukcie:
Wspomniane miejsce odpoczynkowe:
Stojak:
Rowerek wypalony na ławce:
Pozdrawiam
Kategoria 0-50 km
Deszczowo
-
DST
20.90km
-
Czas
00:57
-
VAVG
22.00km/h
-
VMAX
51.00km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
A miało być tak ładnie. Ugadałem się z hose na szybki wypad do Oświęcimia. Zaraz jednak po wyjechaniu z domu zebrały się ciężkie, ciemne chmury, z których w okolicach Imielina lunął deszcz. Z hose spotkałem się w właśnie w Imielinie. Pierwszym naszym celem był most pod A4, żeby się schronić przed deszczem. Po paru chwilach przestało mocno padać, więc zmieniliśmy plany i pojechaliśmy w stronę zalewu Sosina. Jednak po 3 minutach znowu zaczęło lać, więc zdążyliśmy przejechać jakiś 1 km, po czym znaleźliśmy przystanek autobusowy. I zaczęło lać. Lało sobie porządnie 1,5 h... Więc siedzieliśmy i gadaliśmy :D Gdy w końcu w miarę się przejaśniło trzeba było wracać do domów, bo się 19 zrobiła.
I tak nici wyszły z wycieczki. Pogoda zaczyna mnie wnerwiać, już 2 tydzień taka pogoda jest, raz pada raz nie.
Pozdrawiam
Kategoria 0-50 km
Nocnie part 4
-
DST
26.72km
-
Czas
01:06
-
VAVG
24.29km/h
-
VMAX
38.00km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Gdy gwiazdy nieśmiało i leniwie podniosły się na czarny nieboskłon z dziennej drzemki i oblały swoim łagodnym światłem wilgotny od niedawnego deszczu świat, postanowiłem wyjść i pojeździć w tej urokliwej atmosferze. Miliony gwiazd oszkliły delikatnie resztki kałuż, które niejako zawstydzone tym faktem szybko zanikały pod wpływem napływającego, ciepłego powietrza. Wiatr wiał silny, ale jednocześnie zdawał się otulać swoim ciepłem wszystko co stawało mu na drodze. Kolumna świateł z latarni, zwrócona ku powierzchni drogi i resztek wody starała się przebić przez twardą warstwę asfaltu, ale jej wysiłki odzwierciedlały jedynie małe drgania i migotania przydrożnych kałuż.
Była ciepła, majowa noc. Sielankowej atmosfery dopełniał zapach kwitnących drzew i kwiatów. Przenoszony przez wiatr łączył się i dostarczał odbiorcy wrażenia wolności i przypominał o nadchodzących wakacjach.
Koła roweru z widoczną radością przecinały to rześkie powietrze. Zdawać by się mogło, że to rower prowadził a nie na odwrót. Z niejasnych przyczyn, bez żadnego powodu, raz skręcał w lewo, raz w prawo. Czuć było zadowolenie i radość płynącą z takiej jazdy. Głęboki wdech powietrza dodawał siły, sprawiał, że czuło się wolność, której tak ciężko dzisiaj doświadczyć.
Mrok nocy oświetlała przednia latarka, która starała się przebić otaczającą czarną otchłań. Na niebie zdążyły się w międzyczasie utworzyć delikatne obłoki chmur, które powstały z parującej wody deszczowej. Szumiały drzewa, w uszach świstał wiatr. Stary dukt kolejowy prowadził do Ciężkowic, małej osady na skraju Jaworzna. Gdzieś daleko za torami zapiał kogut. Być może pomyliły mu się pory dnia przez światła latarni, które odciążyły wymęczone światło roweru.
Na drogach zapanował spokój, ruch samochodowy się uspokoił. Nad niektórym dachami wzbijały się do lotu poszarpane i mocno skłębione nici dymów, niektóre okna odbijały blask latarni tworząc małe łuny nad swoimi domostwami.
Równina w stronę centrum przerzedzona była dziurawą i brzydką drogą. Z obu stron szlaku szeroki pasem bielały drzewa pomalowane wapnem. Gdzieniegdzie kwitnące kwiaty wylewały swoje miodowe wonie. Za tym pasem drzew i kwiatów stało czarne morze pól uprawnych. Surowe i przeorane sprawiało wrażenie suchej i nieprzyjaznej krainy. Na dalekim horyzoncie chybotał się stary las.
Nad tym wszystkim, w głębokiej ciszy, dzwonił w drzewach świergot i pisk ptaków, które zaniepokojone silnym wiatrem pokazywały w ten sposób swoje niezadowolenie.
Gd dotarłem do centrum, świat zmienił się diametralnie. Cicha i pachnąca świeżością noc nagle uległa metamorfozie w jasny i głuchy od budynków pół dzień. Światła oświetlające praktycznie każdy zakątek miasta ni jak miały się do czarnej pustki panującej przecież kilometr wcześniej. Po objechaniu całego centrum, kierunek jazdy zwrócił się w stronę Azotani oraz Osiedla Stałego, do którego to prowadzi równie spokojna droga co na początku.
Na osiedlowym zegarze wybiła godzina 22:30. Zdarzenie to uświadomiło fakt potrzeby powrotu. Szybkim i sprawnym tempem zakończono więc tą krótką, aczkolwiek bardzo miłą wycieczkę. Wystarczyła godzina, aby odpocząć od męczącego dnia i zagwarantować sobie smaczny sen. Dobranoc ! :)
PS. Oj, źle mi chyba służą te nocne jazdy, ale jeszcze gorsze są nocne weny twórcze...
Kategoria 0-50 km
Nocnie part 3
-
DST
30.64km
-
Czas
01:20
-
VAVG
22.98km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
I tym razem mega mgliście !
Niesamowite mam te nocne przejażdżki. Za każdym razem dzieje się coś, co sprawia, że jazda sprawia wielką przyjemność. Tym razem rozrywkę zapewniła mi potężna mgła, która powstała po dzisiejszych popołudniowych opadach.
Wyjechałem zaraz po 21. Na polu zrobiło się już ciemno, jednak ostatnie promienie zachodzącego słońca nadal oświetlały ciemnobrunatny kolor nieba gdzieś za horyzontem. Postanowiłem zrobić jakąś prostą trasę, wybór padł na objazd obrzeżnych dzielnic. Podjazd pod Sobieski poszedł mi bardzo sprawnie, nie spodziewałem się średniej ponad 24 km/h na tym może 1 km podjeździe.
W centrum Jelenia czekała już na mnie główna atrakcja, czyli tworząca się z parującego, mokrego asfaltu mgła. Skręciłem na centrum logistyczne, gdzie dopadła mnie już zupełnie. Była tak gęsta, że nie widziałem praktycznie nic przed sobą, cały świat zdawał się być nieskończoną otchłanią pary i ciemności. Włączenie latarki na max tylko pogorszyło sprawę, widziałem bardzo długi snop światła przed sobą, jednak rozpływał się on zaraz w mlecznej poświacie. Wręcz kosmicznie wyglądały w takich warunkach podświetlone białymi reflektorami magazyny, które niczym sieć gwiazd wskazywały jedyny kierunek drogi.
Dalsza droga wyglądała bardzo podobnie, w drodze do Byczyny był spory odcinek polno-leśny, również pochłonięty przez wilgotne powietrze. Było tak wilgotne, że zaraz na całym rowerze i ubraniu pojawiły się małe krople wody, które odbijając światło w latarni, tworzyły wrażenie szronu na każdym elemencie.
Miałem wracać główną drogą 79 na Bory, jednak przy takich warunkach zwątpiłem i postanowiłem dalej zagłębiać się w baśniowych klimatach, ale na spokojnej drodze. Pojechałem zatem na Jeziorki, skąd szybkim tempem odbiłem na Centrum.
Mogłem stamtąd jechać do domu, jednak tak przyjemnie się jeździło, że skręciłem na Azotanie i dalej na OST. Minąłem dwóch rowerzystów oraz Nema, który jechał swoim Vito obok elektrowni ;) Powrót główną drogą.
Klimat dzisiaj trzymał naprawdę wysoki poziom, ciekawe czy jutro też wyjdę o tej porze :D
Nawet zdjęcia zrobiłem telefonem, ahhh, gdyby miał aparat normalny to wyszły by pewnie jedne z lepszych zdjęć jakie kiedykolwiek miałem na blogu. Kolory latarni, mgła, odbijający to wszystko asfalt, ehhh...
Miecz świetlny:
Pozdrawiam ;)
Kategoria 0-50 km
Nocnie part 2
-
DST
24.96km
-
Czas
01:06
-
VAVG
22.69km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś ponownie po 21 wyszedłem na rower. Tym razem jednak asfalt był suchy i było trochę cieplej.
Nie wiem dlaczego, ale dzisiejsza jazda sprawiła mi olbrzymią przyjemność. Z nieznanych przyczyn każdy kilometr cieszył mnie coraz bardziej, wręcz śmiałem się sam do siebie kręcąc po Jaworznie. Być może dlatego, że na ulicach pustki, zero wiatru, cisza jak makiem zasiał, zrobiło się cieplej, a rower chodził jak nowy. Przyjemnie było słuchać cichutkiego szmeru opon i prawie bezdźwięcznej pracy łańcucha, dzięki nowemu smarowi. Finish Line jak na razie spisuje się wyśmienicie, wczoraj dostał porządną dawkę wody i brudu, jednak nie odbiło się to dziś na jego właściwościach smarujących.
Dzisiejsza trasa jest tak skomplikowana, że nie wiem czy jestem w stanie ją odtworzyć. To chyba rower mnie sam prowadził, a nie ja jego. Pokręciłem się kilkukrotnie po Centrum, Pechniku, OST, Borach, Azotce i Podłężu. Przez centrum przejeżdżałem chyba 3 razy, za każdym razem wjeżdżając inną drogą. Zahaczyłem też o BP, gdzie spuściłem całe powietrze z kół i napompowałem ponownie 7 barów, udało się dzięki temu zniwelować brzydkie bicia pionowe opon.
Spotkałem też 3 rowerzystów, dobrze wiedzieć, że nie tylko ja o tej godzinie kręcę po Jaworznie. Pewnie jeździłbym do tej pory, ale po 10 km mały głód mnie złapał. Pomimo tego strasznie nie chciało mi się wracać do domu, było tak przyjemnie, że mógłbym całą noc przejeździć. Może kiedyś... nie... na pewno kiedyś !
Kategoria 0-50 km
Nocnie part 1
-
DST
20.48km
-
Teren
0.50km
-
Czas
00:57
-
VAVG
21.56km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano wstałem o 7, poszedłem po chleb i wróciłem do domu z zamiarem wyjścia na rower... Skończyło się na tym, że ległem się i usnąłem... do 12. No cóż, każdy kiedyś się musi wyspać. Po przebudzeniu byłem tak leniwy, że nie chciało mi się nawet myśleć o kręceniu. Szczyt nicnieróbstwa osiągnął jednak maksymalny poziom, co wzbudziło z kolei moje niezadowolenie i spowodowało wyrzuty sumienia. Zabrałem się więc za naukę, aby jakoś zminimalizować ten nieciekawy stan rzeczy. No tak, niedługo sesja i okres przesesją, który będzie gorszy niż sama sesyja. Oj mało jeżdżenia jest, a będzie jeszcze mniej.
Dodać muszę również, że cały poranek ( który przespałem ) i wczesne popołudnie była ładna, słoneczna pogoda. Jednak około godziny 16 przyszły czarne chmury, z których, jak się domyślają wszyscy, polały się spore ilości wody. Nawet się ucieszyłem - miałem chociaż jeden argument, żeby dalej siedzieć przy książkach.
I tak minął dzień, aż do 21:30, kiedy to powiedziałem dość tym naukopodobnym próbom i wybrałem się na rower. Już nie padało, asfalty zaczęły nawet wysychać, może być. Tylko zimno trochę, początek maja a tu 12 C.
Traska krótka, godzinna. Najpierw na Azotkę, potem Bory, Centrum, OST, EJ III, OST znów, Komuna i dom. Jechało się bardzo przyjemnie, ruch minimalny, tylko na chodnikach ludu wypitego gromy. Praktycznie w każdej dzielnicy ktoś szukał równowagi na chodniku tudzież ulicy. No i wpakowałem się na ścieżce na OST w kałużę-gigant, 20 metrów długości, pod spd sięgało.
Testowałem dziś też nowy smar, FL Ceramic Wet Lube. Na internecie o nim opinii bardzo mało, zobaczymy jak się sprawdzi. Przez 20 km nie został wypłukany, syfu też mało zebrał, więc mam nadzieję, że będzie ok. Gdzieś wyczytałem, że smarować należy raz na 1000 km na szosie, fajnie by było :)
Zdjęć nie ma, pewnie by były, gdyby aparat był. Nawet całkiem ciekawe, bo asfalt sobie parował i dawał ciekawe efekty.
Pozdrawiam :)
Kategoria 0-50 km
Zamek w Ogrodzieńcu
-
DST
100.07km
-
Teren
1.00km
-
Czas
04:21
-
VAVG
23.00km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało być dziś o wiele więcej km, ale niestety pogoda nie dopisała. Rano jak wstałem padało dosyć obficie. Dopiero po 13 się wypogodziło. Postanowiłem zatem trochę skrócić trasę i jechać na zamek w Ogrodzieńcu.
Trasa prosta, najpierw do Dąbrowy Górniczej, potem Niegowonice i Ogrodzieniec. Trochę podjazdów, seria lekkich serpentynek za Niegowonicami. Niestety stan asfaltu już nie taki fajny - jechałem tamtędy rok temu w grudniu i był gładziutki, nowy asfalt. Dziś już widać tylko pofałdowane dziury i pęknięcia. Jak oni to robią :/
Chciałem podjechać pod zamek, ale zrezygnowałem, gdy zobaczyłem nieprzebrane tłumy ludzi. I też śmieszny widok, mieszkańcy pobliskich domów zwietrzyli interes i udostępniają swoje trawniki na parking. Jeden przed drugim macha, żeby turysta zajechał do niego :D
Powrót przez Klucze i Olkusz. Zrobiło się cieplej, wyjrzało nawet słońce. Droga już lepsza, do Kluczy zrobili bardzo fajny asfalt.
Dalej już Bukowno, skąd do domu przez las. Jakoś przebudzić cały dzień się nie mogłem, dopiero na ostatnich 20 km miałem średnią 30 km/h.
Nie chciało mi się dziś zdjęć zrobić, także parę nicniewartych:
Skałki za Niegowonicami:
Podjazd za Ogrodzieńcem:
Zjazd do Olkusza:
Remontowana droga w Bukownie:
Mapa:
Pozdrawiam :)
Kategoria 100-200 km