Tanie loty
Dystans całkowity: | 114.36 km (w terenie 5.00 km; 4.37%) |
Czas w ruchu: | 05:58 |
Średnia prędkość: | 19.16 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.00 km/h |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 16.34 km i 1h 29m |
Więcej statystyk |
Hiszpania, Maroko, Francja
-
DST
0.01km
-
Temperatura
28.0°C
13 dniowy wypad do Barcelony, Maroka i Paryża, Powrót z Paryża na stopa :)
Więce jzdjęć na:
https://plus.google.com/photos/108183628877714468200/albums/5982394161623960849
Kategoria Tanie loty
Izrael - grudzień 13'
-
Temperatura
20.0°C
6 dniowy wypad do Izraela. Odwiedzony Tel Aviv, Jerozolima, Morze Martwe, Masada, Morze Czerwone, Nurkowanie na rafach koralowych, Pustynia Nagew. Koszt całkowity 500 zł z przelotami : )
Kategoria Tanie loty
Neapol - listopad 13'
-
Temperatura
20.0°C
-
Aktywność Wędrówka
Niskobudżetowy wypad z Katowic do Neapolu na 3 dni. Zwiedzone miasto, wyspa Capri oraz zdobyty Wezuwiusz. Kosz całkowity wyjazdu około 300 zł.
Kilka zdjęć:
Kategoria Tanie loty
Norwegia - czerwiec 2013
-
DST
0.01km
-
Czas
00:01
-
VAVG
0.60km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Aktywność Wędrówka
Kolejny, niskobudżetowy wypad, tym razem do krainy fjordów, czyli Norwegii. Bilety, razem z jednym bagażem rejestrowanym udało się kupić za 110 zł na trasie Katowice-Stavanger-Katowice. Na początku miały lecieć 4 osoby, jednak dwie zrezygnowały na dzień przed wyjazdem, poleciałem zatem z Magdą, którą poznałem dopiero na lotnisku ;)
Wylot był 30 maja w czwartek o 21, więc pierwszą noc spędziliśmy na lotnisku, na 2 piętrze przy zamykanej na noc restauracji Pulpit Rock, na której naklejone były nasze dwa cele wycieczki - czyli Preikestolen oraz Kjerag. Pogoda zapowiadała się naprawdę dobrze, świeciło słońce i było prawie bezchmurne niebo. Z lotniska szybko złapaliśmy stopa do Forus, gdzie kupiliśmy butlę gazową w sklepie XXL ( cena 56 koron, czyli około 23 zł ). Kolejny stop poszedł równie szybko, miły pan podwiózł nas terenowym Pajero na drogę w stronę promu z Oesand. Po 20 minutach znowu siedzieliśmy w aucie. Wszystko szło bardzo dobrze, na promie z kolei spotkaliśmy Polaków, którzy jechali na parking pod Preikestolen, pomimo, że byli w 7 osób, upchaliśmy się w małym vanie.
Wędrówkę zaczęliśmy około godziny 14. Pogoda była wyśmienita. Szlak jest trudny, nawet przy dobrej widoczności czasem można się zgubić. Po 3 godzinach wspinaczki dotarliśmy na miejsce i... zaparło nam dech w piersiach. Potężna skalna półka, stercząca 700 metrów nad taflą jeziora wygląda niesamowicie. Weszliśmy trochę wyżej, aby mieć lepsze widoki. Na górze posiedzieliśmy dwie godziny, mając w planach rozbicie się nieopodal. Namiot rozbiliśmy na jedynym wolnym, płaskim miejscu, z widokiem na góry i Morze Północne.
Preikestolen
Ci z lękiem wysokości niech nie patrzą :P
Rozbijamy namiot, zbliża się mgła
Poranek przywitał nas... mgłą. Pogoda niestety tego dnia nie była najlepsza, dlatego postanowiliśmy udać się do Songesand, aby stamtąd zacząć wędrówkę do Lysebotn. Niestety okazało się, że w sobotę promy nie kursują i musimy czekać do 14:10 w niedzielę. Zaczęło jednak padać, więc postanowiliśmy poszukać garażu, żeby tam rozbić namiot - zawsze będzie sucho. W pierwszym gospodarstwie nam odmówiono, jednak w drugim gospodarz... zaprosił nas do domu! Powiedział, że mieszka tutaj sam i ma mnóstwo miejsca. Bardzo się ucieszył ( chyba jeszcze bardziej niż my ), bo miał okazję porozmawiać i kogoś gościć. W Norwegii prawie wszyscy mówią po angielsku, więc nie było problemów z komunikacją. Spytał się, czy jesteśmy głodni, po czym kazał nam przygotować posiłek ;) Wcieliłem się więc w rolę kucharza, smażąc kotlety, zapiekaną serowo-ziemniaczaną oraz gotując jakieś warzywa, udostępnione przez naszego dobroczyńcę. Potem przyszła pora na lody i truskawki. Długo siedzieliśmy w salonie, rozmawiając o wielu sprawach.
Stop do Tau
Nasz gospodarz :)
Kolejny dzień niestety nie zapowiadał się optymistycznie, bowiem lało okrutnie. Na szczęście gospodarz zgodził się, żebyśmy posiedzieli u niego, czekając na prom, a wręcz nawet zachęcał, żeby zostać jeszcze jeden dzień. Prom przybył punktualnie, rejs trwał 25 min i kosztował na głowę 58 koron. W Songesand deszcz zmalał, aż całkiem przestał padać. Rozpoczęliśmy wędrówkę do Lysebotn, bardzo rzadko uczęszczanym szlakiem. Po drodze, w ostatniej farmie, spotkaliśmy człowieka, który wytłumaczył nam trasę oraz powiedział, ze noc powinniśmy spędzić w górskiej chatce, czyli Cabin, bardzo popularnym systemie domków w Norwegi dla turystów. Nocleg był płatny 300 koron, jednak powiedział nam, że jeżeli nie mamy tyle pieniędzy ( no bo przecież z Polski jesteśmy :P ) to możemy tam zostać za darmo.
Chatka okazała się być dużym, świetnie utrzymanym drewnianym domem. W środku można było znaleźć wszystko, łącznie z kuchnią, kominkiem i wygodnymi łóżkami do spania. Prawdziwa, górska chata tylko dla siebie. Z pobliskiego strumyka pobierało się wiadrem wodę, drewno trzeba było porąbać i napalić w kominku. Klimat był tak świetny, że nie chciało się spać, postanowiłem poczekać aż się zrobi ciemno, jednak w Norwegii to nie takie łatwe - o 24 robi się szaro, trwa to do 3 w nocy i wychodzi znowu słońce - także w czerwcu ciemnej nocy tam nie zaznacie. Przy świecach czytałem stare księgi gości z wpisami ludzi z całego świata.
Nasz domek :)
Wpis pamiątkowy
Stare pamiętniki
Poniedziałek przywitał nas słońcem. Tak, ponowie pogoda się poprawiła, co w Norwegii jest naprawdę rzadkością! Od 8 rano rozpoczęliśmy długą wędrówkę szlakiem. Droga była piękna, ale bardzo łatwo było się zgubić - kilkukrotnie znikał nam szlak. Teren nie był łatwy, początkowo przedzieraliśmy się przez podmokłe łąki, dlatego dobre buty z GoreTexem to podstawa podczas wyjazdu do Norwegii. Szliśmy praktycznie cały dzień, ostatni odcinek zamkniętą, asfaltową drogą wzdłuż fjordu. W Lysebotn złapaliśmy stopa na samą górę pod restaurację, gdzie zaczyna się na Kjerag, słynny kamień zaklinowany pomiędzy skałami. Z racji bardzo dobrej pogody postanowiliśmy jeszcze tego samego dnia tam dotrzeć, co oznaczało długą wędrówkę. Droga była bardzo trudna, często poprowadzona łańcuchami, momentami trzeba było się zwyczajnie wspinać po pionowych skałach, szukać obejść wzdłuż szczelin czy też maszerować po śniegu. Na Kjeragu zameldowaliśmy około godziny 20. Kamień nie jest zbyt duży, jednak musiałem na nim stanąć - to przecież jeden z celów wyjazdu. Zawieszony jest 1000 metrów na ziemią, więc chociaż lot miałbym długi :)
Z kamienia było widać w oddali skalną półkę, z której skakali Base jumperzy oraz Dream jumperzy - postanowiliśmy się do nich udać, gdzieś bowiem trzeba było rozbić namiot.
Jaka była nasza radość, gdy okazało się, że to ekipa z Polski! Szybko poznaliśmy kilka osób, nie musieliśmy nawet rozbijać namiotu, bo 3 osoby schodziły o północy na dół i mogliśmy zająć ich namiot.
Szlak do Lysebotn
Czasami trzeba było przeprawiać się przez rzeczki
Jak w bajce :)
Stara, zarośnięta mchem droga w górach
Stop z Litwinami w 6 osób ;)
Początek szlaku na Kjerag
Jak w Alpach :)
Szlak zaczyna się przy tej restauracji
I do łatwych nie należy
Raj :)
A ten czarny punkt to wiszący sobie Polak ;)
Oto góry! :D
Nasz obóz w dole
Ciężka praca, kolegę na linie jakoś trzeba wyciągnąć :)
System lin
Tak wygląda środek nocy w Norwegii. Temperatura spadła do 0 C na wysokości 1010 m.n.p.m, w moim śpiworze +15C było lekko zimnawo.. ;)
Ekipa i atmosfera w obozie była taka sympatyczna, że postanowiliśmy przedłużyć nasz pobyt na drugi dzień, zwłaszcza, że pogoda była cudowna. Chodziliśmy przy krawędzi podziwiając widoki oraz skoczków - gdyby była okazja pewnie sam bym się odważył na skok i 310 metrów swobodnego spadku. O 16 rozpoczęliśmy powrót, z planami, żeby nie wracać promem, lecz bardzo długą drogą asfaltową naokoło. Stopa udało się złapać szybko, zatrzymał się Tommy, młody chłopak, którego widzieliśmy rano, gdy skakał ze spadochronem z Kjeragu. Podwiózł nas 140 km cudownymi drogami przez góry, mało norweskim stylem jazdy, bo czuliśmy się jak w aucie rajdowym. Nocleg spędziliśmy na darmowym polu campingowym 20 km od Sandness.
Tommy skacze :)
Widok z góry :)
Widok z namiotu :)
Przeciskanie się przez strzeliny
W drodze powrotnej przyszła pora na największą atrakcję, kamień Kjeragbolten
Stopujemy z Tommym
Droga niesamowita :)
Kolejnego dnia zwiedziliśmy Stavanger. Próbował między innymi Slackline, spodobało mi się bardzo, bo już po chwili potrafiłem przejść całą długość, a nawet siadać na linie, utrzymując cały czas równowagę. Byliśmy także na plaży obok lotniska, przypominała ona bardziej plaże na Ibizie, bo nawet lazurową wodę można było znaleźć. Ostatni dzień się trochę dłużył, bo wracaliśmy dopiero o 21, ale można było wypocząć po długim, pełnym wrażeń tygodniu. Do domu wróciłem ze znajomym, poznanym na Kjeragu, który zupełnie nie mając po drodze, podwiózł mnie pod samo mieszkanie.
Slackline
Na zupki chińskie patrzyć nie będę długo mógł ;P
Ibiza? Majorka? Nie! To Norwegia! :)
KartonStop :)
Spalony przez słońce, wymęczony, czekamy na samolot :)
Podsumowując: Jeden z najlepszych wypadów, niesamowite wrażenia i przygody po drodze, mnóstwo spotkanych ludzi i nieziemskie wręcz widoki. Ponadto pogoda była świetna prawie cały czas, tym bardziej można nazwać wypad szczęśliwym.
Podsumowanie kosztów:
Jedzenie z PL: 100 zł
Bilety lotnicze: 110 zł
2xProm: 41 zł
Chleb: 9 zł
Suma: 260 zł
Mapa: KLIKNIJ
Jak widać nie trzeba być milionerem, żeby podróżować po świecie - wystarczą dobre chęci, pozytywne nastawienie i trochę odwagi ;)
Kategoria Tanie loty
Rzym - marzec 2013
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
I znowu pusty wpis, ale tym razem z trochę dalsza. Wyskoczyłem na dwa dni do Rzymu, oczywiście z wykorzystaniem tanich linii lotniczych. Całość wypadu zamknęła się w kwocie 150 zł ( trochę drogo, no ale do Rzymu ostatnio ciężko o promocje ).
Pierwszego dnia skoczyliśmy się do Castel Gandolfo, wieczorem natomiast już do Rzymu. Tam to dowiedzieliśmy się, że wybrano nowego papieża, jednak byliśmy za daleko Watykanu, żeby tam pobiec. Drugi dzień to zwiedzanie starożytnych ruin i świątyń. Niektóre robią wrażenie, zwłaszcza Panteon czy też wnętrza Watykanu. Kilka zdjęć poniżej.
Forum Romanum
Panteon
Koleżanka z Izraela :)
Prąd się skończył :P
Tak wygląda każde auto w Rzymie :)
Piazza Navona
Fontanna di Trevi
Z widokiem na Tybr i Watykan
Krzywo się popatrzyła na mnie :D
Vaticano
Widok z kopuły
Ciepło było ;)
Nowy Papa ( ten w gazecie :D )
a po parku latają sobie papugi
włoskie kamienice
I Fanta na lotnisku o smaku "vino rosso" na koniec :D
W marcu obiecuję ruszyć się na rower :P
Pozdro!
Kategoria Tanie loty
Praga - grudzień 2012
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny niskobudżetowy wypad, tym razem padło na Pragę. Transport z Wrocławia w dwie strony za 4 zł PolskimBusem, dojazd do Wrocławia PKP za 17 zł, powrót na stopa. Jeden dzień, żeby zwiedzić Pragę wystarczył w zupełności. Nocleg mieliśmy u dziewczyny z CouchSurfingu, więc także bezpłatny. Całość, z transportem i jedzeniem wyszła 38 zł.
Wrocław o północy w niedzielę wygląda przepięknie, zwłaszcza, gdy spadnie świeży śnieg, a na ulicach nie ma praktycznie nikogo:
A to już Praga, przyozdobiona przed świętami wygląda o wiele ładniej
O poranku:
Obowiązkowo na czeskie piwo :)
Hradcany nocą:
Powrót na stopa do Katowic :)
Pozdrawiam :)
Kategoria Tanie loty
Sztokholm
-
Temperatura
0.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niskobudżetowy wypad z wykorzystaniem tanich linii lotniczych. Generalnym założeniem było nie wydanie ani jednej korony w Szwecji, zamiar ten udał się w 100%, dzięki czemu wyjazd mogę zaliczyć do najtańszej mojej wycieczki. Razem z biletami ( 12 zł w dwie strony Wizzairem w Katowic ) i jedzeniem wydałem 50 zł.
Pierwszego i drugiego dnia zwiedzaliśmy Sztokholm, noc spędzając dzięki uprzejmości Louise z CouchServing. Dwie następne noce spędziliśmy już na bezdomnego, śpiąc pod małym zadaszeniem obok dużego domu oraz w starej, opuszczonej chatce w Nykoping. Pogoda się udała, nie padało, a i temperatura jak w Polsce. Ze stopów warto wspomnieć Hummera, Passata z matką z dwójką dzieci, która zostawiła nas samych na 15 min w aucie z kluczykami w środku i poszła odprowadzić dzieci oraz w nowym Land roverze Discovery z Katowic prosto do Jaworzna :)
Kolejne, 25 państwo zaliczone :)
Kawiarnia dla rowerzystów. Kto nie chciałbym napić się w kawy z towarzystwie takich szosówek Bianchi... Niestety kawa kosztuje tam 30 zł, więc pozostałem przy zrobieniu zdjęcia... ;)
Miasto jest piękne szczególnie w nocy
W tle zachodzący Mars, a raczej kopuła hali sportowej :)
Autostop w Hummerze :)
Zupka chińska na menela:D
II nocleg, w nocy było ziimno...
III nocleg:)
I przytulne wnętrze, wyłożone kartonami, które targaliśmy przez całe miasto :D
Tu też chcieliśmy spać :)
Pozdrawiam :)
Kategoria Tanie loty
Wiedeń
-
DST
0.01km
-
Czas
00:01
-
VAVG
0.60km/h
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstyd dodawać taki wpis, bo do Wiednia to z Jaworzna powinienem na rowerze zajechać, no ale trafiła się okazja, to skoczyłem się do stolicy Austrii na jeden dzień. Miasto ładne, byłem tam dwa lata temu podczas wyprawy na Stelvio, ale teraz miałem okazję dokładniej go zobaczyć. Główną atrakcją dla mnie i tak był zakup sangrii Don Simon, która w Polsce jest niedostępna :P
Parę pśtryków:
To tyle. Idę na rower :P
Kategoria Tanie loty
Kreta 2012
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tygodniowy, niskobudżetowy wypad na Kretę. W Polsce śnieg i deszcz, a tam 25 C i idealne warunki na zwiedzanie. Rowerka niestety nie udało się wypożyczyć. Zdjęcia powiedzą więcej.
Laguna Balos:
No dobra, jest akcent rowerowy :D
Elafonissi:
Stop w 13 osób w Fiacie Scudo:
Albo na pace jak kto woli:
Chania:
Pomarańcze, mandarynki, cytryny, grejfruty:
Nocleg na pace; )
Stare miasto:
Amerykanin z Navy US:
Powrót do Wrocławia pustym samolotem:
W Polsce szok termiczny.... :(
Kategoria Tanie loty
Malta 11'
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ucieczce przed mroźną pogodą w Polsce wybrałem się na 4 dniowe zwiedzanie Malty. Pogoda mile zaskoczyła, było ponad 20 C cały czas. Sama wyspa jest bardzo egzotyczna, zbudowane z piaskowca miasta przypominają raczej Maroko lub inne arabskie państwa. Dużą atrakcją była jazda szalonymi autobusami, przeciążenia były lepsze niż w samolocie. Kierowcy jeździli jak wariaci na milimetry i w ogóle nie przejmowali się przepisami.
Noce spędziliśmy w *** hotelu za 4 euro razem ze szwedzkim stołem, 3 basenami i jacuzzi... ;)
Parę zdjęć:
Kategoria Tanie loty