vanhelsing prowadzi tutaj blog rowerowy

vanhelsing

Norwegia - czerwiec 2013

  • DST 0.01km
  • Czas 00:01
  • VAVG 0.60km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Aktywność Wędrówka
Środa, 5 czerwca 2013 | dodano: 10.06.2013

Kolejny, niskobudżetowy wypad, tym razem do krainy fjordów, czyli Norwegii. Bilety, razem z jednym bagażem rejestrowanym udało się kupić za 110 zł na trasie Katowice-Stavanger-Katowice. Na początku miały lecieć 4 osoby, jednak dwie zrezygnowały na dzień przed wyjazdem, poleciałem zatem z Magdą, którą poznałem dopiero na lotnisku ;)

Wylot był 30 maja w czwartek o 21, więc pierwszą noc spędziliśmy na lotnisku, na 2 piętrze przy zamykanej na noc restauracji Pulpit Rock, na której naklejone były nasze dwa cele wycieczki - czyli Preikestolen oraz Kjerag. Pogoda zapowiadała się naprawdę dobrze, świeciło słońce i było prawie bezchmurne niebo. Z lotniska szybko złapaliśmy stopa do Forus, gdzie kupiliśmy butlę gazową w sklepie XXL ( cena 56 koron, czyli około 23 zł ). Kolejny stop poszedł równie szybko, miły pan podwiózł nas terenowym Pajero na drogę w stronę promu z Oesand. Po 20 minutach znowu siedzieliśmy w aucie. Wszystko szło bardzo dobrze, na promie z kolei spotkaliśmy Polaków, którzy jechali na parking pod Preikestolen, pomimo, że byli w 7 osób, upchaliśmy się w małym vanie.





Wędrówkę zaczęliśmy około godziny 14. Pogoda była wyśmienita. Szlak jest trudny, nawet przy dobrej widoczności czasem można się zgubić. Po 3 godzinach wspinaczki dotarliśmy na miejsce i... zaparło nam dech w piersiach. Potężna skalna półka, stercząca 700 metrów nad taflą jeziora wygląda niesamowicie. Weszliśmy trochę wyżej, aby mieć lepsze widoki. Na górze posiedzieliśmy dwie godziny, mając w planach rozbicie się nieopodal. Namiot rozbiliśmy na jedynym wolnym, płaskim miejscu, z widokiem na góry i Morze Północne.

Preikestolen




Ci z lękiem wysokości niech nie patrzą :P














Rozbijamy namiot, zbliża się mgła









Poranek przywitał nas... mgłą. Pogoda niestety tego dnia nie była najlepsza, dlatego postanowiliśmy udać się do Songesand, aby stamtąd zacząć wędrówkę do Lysebotn. Niestety okazało się, że w sobotę promy nie kursują i musimy czekać do 14:10 w niedzielę. Zaczęło jednak padać, więc postanowiliśmy poszukać garażu, żeby tam rozbić namiot - zawsze będzie sucho. W pierwszym gospodarstwie nam odmówiono, jednak w drugim gospodarz... zaprosił nas do domu! Powiedział, że mieszka tutaj sam i ma mnóstwo miejsca. Bardzo się ucieszył ( chyba jeszcze bardziej niż my ), bo miał okazję porozmawiać i kogoś gościć. W Norwegii prawie wszyscy mówią po angielsku, więc nie było problemów z komunikacją. Spytał się, czy jesteśmy głodni, po czym kazał nam przygotować posiłek ;) Wcieliłem się więc w rolę kucharza, smażąc kotlety, zapiekaną serowo-ziemniaczaną oraz gotując jakieś warzywa, udostępnione przez naszego dobroczyńcę. Potem przyszła pora na lody i truskawki. Długo siedzieliśmy w salonie, rozmawiając o wielu sprawach.



Stop do Tau


Nasz gospodarz :)


Kolejny dzień niestety nie zapowiadał się optymistycznie, bowiem lało okrutnie. Na szczęście gospodarz zgodził się, żebyśmy posiedzieli u niego, czekając na prom, a wręcz nawet zachęcał, żeby zostać jeszcze jeden dzień. Prom przybył punktualnie, rejs trwał 25 min i kosztował na głowę 58 koron. W Songesand deszcz zmalał, aż całkiem przestał padać. Rozpoczęliśmy wędrówkę do Lysebotn, bardzo rzadko uczęszczanym szlakiem. Po drodze, w ostatniej farmie, spotkaliśmy człowieka, który wytłumaczył nam trasę oraz powiedział, ze noc powinniśmy spędzić w górskiej chatce, czyli Cabin, bardzo popularnym systemie domków w Norwegi dla turystów. Nocleg był płatny 300 koron, jednak powiedział nam, że jeżeli nie mamy tyle pieniędzy ( no bo przecież z Polski jesteśmy :P ) to możemy tam zostać za darmo.
Chatka okazała się być dużym, świetnie utrzymanym drewnianym domem. W środku można było znaleźć wszystko, łącznie z kuchnią, kominkiem i wygodnymi łóżkami do spania. Prawdziwa, górska chata tylko dla siebie. Z pobliskiego strumyka pobierało się wiadrem wodę, drewno trzeba było porąbać i napalić w kominku. Klimat był tak świetny, że nie chciało się spać, postanowiłem poczekać aż się zrobi ciemno, jednak w Norwegii to nie takie łatwe - o 24 robi się szaro, trwa to do 3 w nocy i wychodzi znowu słońce - także w czerwcu ciemnej nocy tam nie zaznacie. Przy świecach czytałem stare księgi gości z wpisami ludzi z całego świata.





Nasz domek :)






Wpis pamiątkowy





Stare pamiętniki





Poniedziałek przywitał nas słońcem. Tak, ponowie pogoda się poprawiła, co w Norwegii jest naprawdę rzadkością! Od 8 rano rozpoczęliśmy długą wędrówkę szlakiem. Droga była piękna, ale bardzo łatwo było się zgubić - kilkukrotnie znikał nam szlak. Teren nie był łatwy, początkowo przedzieraliśmy się przez podmokłe łąki, dlatego dobre buty z GoreTexem to podstawa podczas wyjazdu do Norwegii. Szliśmy praktycznie cały dzień, ostatni odcinek zamkniętą, asfaltową drogą wzdłuż fjordu. W Lysebotn złapaliśmy stopa na samą górę pod restaurację, gdzie zaczyna się na Kjerag, słynny kamień zaklinowany pomiędzy skałami. Z racji bardzo dobrej pogody postanowiliśmy jeszcze tego samego dnia tam dotrzeć, co oznaczało długą wędrówkę. Droga była bardzo trudna, często poprowadzona łańcuchami, momentami trzeba było się zwyczajnie wspinać po pionowych skałach, szukać obejść wzdłuż szczelin czy też maszerować po śniegu. Na Kjeragu zameldowaliśmy około godziny 20. Kamień nie jest zbyt duży, jednak musiałem na nim stanąć - to przecież jeden z celów wyjazdu. Zawieszony jest 1000 metrów na ziemią, więc chociaż lot miałbym długi :)
Z kamienia było widać w oddali skalną półkę, z której skakali Base jumperzy oraz Dream jumperzy - postanowiliśmy się do nich udać, gdzieś bowiem trzeba było rozbić namiot.
Jaka była nasza radość, gdy okazało się, że to ekipa z Polski! Szybko poznaliśmy kilka osób, nie musieliśmy nawet rozbijać namiotu, bo 3 osoby schodziły o północy na dół i mogliśmy zająć ich namiot.

Szlak do Lysebotn


Czasami trzeba było przeprawiać się przez rzeczki








Jak w bajce :)




Stara, zarośnięta mchem droga w górach












Stop z Litwinami w 6 osób ;)


Początek szlaku na Kjerag


Jak w Alpach :)


Szlak zaczyna się przy tej restauracji


I do łatwych nie należy








Raj :)


A ten czarny punkt to wiszący sobie Polak ;)


Oto góry! :D


Nasz obóz w dole




Ciężka praca, kolegę na linie jakoś trzeba wyciągnąć :)


System lin








Tak wygląda środek nocy w Norwegii. Temperatura spadła do 0 C na wysokości 1010 m.n.p.m, w moim śpiworze +15C było lekko zimnawo.. ;)




Ekipa i atmosfera w obozie była taka sympatyczna, że postanowiliśmy przedłużyć nasz pobyt na drugi dzień, zwłaszcza, że pogoda była cudowna. Chodziliśmy przy krawędzi podziwiając widoki oraz skoczków - gdyby była okazja pewnie sam bym się odważył na skok i 310 metrów swobodnego spadku. O 16 rozpoczęliśmy powrót, z planami, żeby nie wracać promem, lecz bardzo długą drogą asfaltową naokoło. Stopa udało się złapać szybko, zatrzymał się Tommy, młody chłopak, którego widzieliśmy rano, gdy skakał ze spadochronem z Kjeragu. Podwiózł nas 140 km cudownymi drogami przez góry, mało norweskim stylem jazdy, bo czuliśmy się jak w aucie rajdowym. Nocleg spędziliśmy na darmowym polu campingowym 20 km od Sandness.

Tommy skacze :)


Widok z góry :)




Widok z namiotu :)




Przeciskanie się przez strzeliny


W drodze powrotnej przyszła pora na największą atrakcję, kamień Kjeragbolten




Stopujemy z Tommym


Droga niesamowita :)



Kolejnego dnia zwiedziliśmy Stavanger. Próbował między innymi Slackline, spodobało mi się bardzo, bo już po chwili potrafiłem przejść całą długość, a nawet siadać na linie, utrzymując cały czas równowagę. Byliśmy także na plaży obok lotniska, przypominała ona bardziej plaże na Ibizie, bo nawet lazurową wodę można było znaleźć. Ostatni dzień się trochę dłużył, bo wracaliśmy dopiero o 21, ale można było wypocząć po długim, pełnym wrażeń tygodniu. Do domu wróciłem ze znajomym, poznanym na Kjeragu, który zupełnie nie mając po drodze, podwiózł mnie pod samo mieszkanie.

Slackline


Na zupki chińskie patrzyć nie będę długo mógł ;P


Ibiza? Majorka? Nie! To Norwegia! :)


KartonStop :)


Spalony przez słońce, wymęczony, czekamy na samolot :)


Podsumowując: Jeden z najlepszych wypadów, niesamowite wrażenia i przygody po drodze, mnóstwo spotkanych ludzi i nieziemskie wręcz widoki. Ponadto pogoda była świetna prawie cały czas, tym bardziej można nazwać wypad szczęśliwym.

Podsumowanie kosztów:
Jedzenie z PL: 100 zł
Bilety lotnicze: 110 zł
2xProm: 41 zł
Chleb: 9 zł
Suma: 260 zł

Mapa: KLIKNIJ

Jak widać nie trzeba być milionerem, żeby podróżować po świecie - wystarczą dobre chęci, pozytywne nastawienie i trochę odwagi ;)


Kategoria Tanie loty


komentarze
vanhelsing
| 21:04 poniedziałek, 17 czerwca 2013 | linkuj Codzienne, ciężkie życie Czeczena, tylko na opalenizna na budowlańca nie pasuje :D Czeczen dopiero będzie, tak za 3 miesiące :D
Lama
| 19:51 poniedziałek, 17 czerwca 2013 | linkuj na ostatnim zdjęciu wyglądasz jak nawalony Czeczen :D
siwiutki
| 08:23 poniedziałek, 17 czerwca 2013 | linkuj REWELACJA!!!
Lama
| 09:25 piątek, 14 czerwca 2013 | linkuj Normalnie Van w krainie czarów, zazdroszczę :)
Magda F... | 21:02 środa, 12 czerwca 2013 | linkuj Na kamyk nie jest ciężko wleźć, ale robi wrażenie ;)
Potwierdzam- super wyjazd. Takie beztroskie oderwanie się od codziennych spraw. Potem troszkę ciężko wrócić, ale i tak warto :)
vanhelsing
| 08:20 środa, 12 czerwca 2013 | linkuj Jeszcze butla! To wyjdzie +11,5 na głowę. Cholera, co za burżujski wyjazd się robi :D
mors
| 22:24 wtorek, 11 czerwca 2013 | linkuj IMHO najbardziej szokujące są tu... koszty podróży. A wręcz ich brak. ;)
I to nawet po doliczeniu pominiętej butli gazowej. ;)

vanhelsing
| 18:24 wtorek, 11 czerwca 2013 | linkuj E, spokojnie - on wisi tylko 1000 metrów na ziemią :)
kobi
| 17:56 wtorek, 11 czerwca 2013 | linkuj Genialna sprawa !!! z tym kamieniem grozaaa, w życiu bym nie wszedł na niego bez systemu zabezpieczającego(kwestia lęku wysokości, 3 piętro wystarczy;p) :D:D, Respect
funio
| 23:59 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj Już mnie nic nie zdziwi,w tym co wyprawiasz!:))
A ten kawał znasz?

Byłem w Norwegii,chwali się van...
A fiordy widziałeś?
Człowieku!-fiordy to mi z ręki jadły!:))
koval
| 20:54 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj Preikestolen mam zaliczony, ale ten kamyk też muszę kiedyś zaliczyć ;) ale chyba najpierw coś na odwagę :P no i te zdjęcie z wyciąganiem kolegi to magia ;)
mavic
| 20:51 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj Oj piękny klimacik wyjazdu. Też muszę nadrobić zaległości z tego rejonu.
vanhelsing
| 20:02 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj Magda - zależy jak bardzo się boisz wysokości, ale nie powinnaś mieć z tym problemów - w końcu się wspinasz. Jednak chwila zawahania, gdy stoi się 1 km na ziemią i patrzy w przepaść jest :)
mdudi
| 19:41 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj Sie Wam pogoda udała :). Cięzko wejść na ten kamień?;)
kaeres123
| 19:27 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj Zazdroszczę wypadu ! Muszę się tam wybrać, jednak wolałbym mieć takiego fotografa u boku :)
vanhelsing
| 19:19 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj Sebek - to były dwa plecaki ostretchowane, ważyły 31 kg :)
Janusz507
| 18:59 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj Zdjęcie na kamieniu zarąbiste :) Super wypad!
miciu22
| 18:48 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj Co za widoki- super wyprawa :)
piofci
| 17:29 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj co tu więcej pisać...pffff:)))
koval
| 17:15 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj się powtórzę i powiem - super wypad ;) i pogoda jak Norwegię niespotykanie przyjazna ;)
sebekfireman
| 17:13 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj Jestem pod ogromnym wrażeniem tego Twojego wypadu. Niesamowite zdjęcia i przygody. Szkoda że nie udało nam się spotkać gdzieś na trasie - może przynieśliścieby nam więcej szczęścia.
Hehe - widzę na lotnisku okupiliście miejscówkę Kissing Point :P

Ile ważył Twój bagaż rejestrowalny w momencie wylotu?
magdullah
| 16:27 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj Kapitalny wypad :) super, że wam pogoda dopisała!
kosma100
| 14:29 poniedziałek, 10 czerwca 2013 | linkuj Super wypad :-) Jesteś mistrzem w organizowaniu tanich wojaży :-)
Gratuluję pomysłów!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa kogod
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]