vanhelsing prowadzi tutaj blog rowerowy

vanhelsing

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2011

Dystans całkowity:617.00 km (w terenie 56.00 km; 9.08%)
Czas w ruchu:30:01
Średnia prędkość:20.56 km/h
Maksymalna prędkość:79.00 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:56.09 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Szosowo

  • DST 41.55km
  • Czas 01:25
  • VAVG 29.33km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Specialized Tricross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 maja 2011 | dodano: 30.05.2011

Kupiłem od Nema ostatnio licznik Sigmy 906 i pojechałem go w końcu przetestować. Generalnie to już dwa lata nie jeździłem z funkcją średnia i v-max, ale zwłaszcza za tym drugim było mi tęskno, więc od dziś będą dokładne maxiory podawane, a nie tylko na oko, podczas zjazdu złapane :D
Miała być spokojna jazda, tak jak ja to lubię, no ale licznik pokazuje strzałeczkę w dół, gdy się jedzie poniżej średniej, więc trochę przycisnąłem, żeby jak najmniej tej strzałeczki było :P
Trasa prosta i szybka, najpierw na Elektrownię, potem Mysłowice, Imielin i Jeleń. Podjazd pod Sobieski poszedł nawet sprawnie.


Kategoria 0-50 km

Za praktykami

  • DST 14.62km
  • Czas 00:38
  • VAVG 23.08km/h
  • Sprzęt Singiel
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 maja 2011 | dodano: 30.05.2011

Na singlu do Sosnowca do centrum logistycznego. Udało się pochytać praktyki ;)


Kategoria 0-50 km

Gran Canaria 2011

  • DST 114.30km
  • Teren 5.00km
  • Czas 05:55
  • VAVG 19.32km/h
  • VMAX 72.00km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 maja 2011 | dodano: 23.05.2011

Podczas 3 dniowego, weekendowego pobytu na Wyspach Kanaryjskich, a dokładnie Gran Canarii, udało się wypożyczyć rowerki i przejechać małą rundkę na najwyższy szczyt wyspy - Pozo de las Nieves ( 1949 m. npm )

Sama wyspa na początku robi wrażenie surowej i niedostępnej. Jeśli nie liczyć plaż rozciągających się nad Oceanem Atlantyckim, to rzeczywiście, jest ona sucha. Nie ma co jednak się dziwić, ponieważ jest to wyspa wulkaniczna – nawet swoim kształtem przypomina stożek wulkanu.

Przygodę z rowerem rozpoczęliśmy ( ja i Symfonian ) w miejscowości Playa del Ingles. Wypożyczenie crossowych Cannondale kosztowało nas 12,90 euro za 10 godzin, więc cena całkiem przystępna, zwłaszcza, że sprzęt był bardzo dobrze utrzymany. Trasę ustaliśmy przed wyjazdem, więc pozostawało tylko podążać z mapą w stronę środka wyspy :)

Oczywiście na sam początek czekał nas podjazd. Całkiem nie byle jaki podjazd, bowiem trzeba było dostać się z poziomu morza na prawie 2000 m. npm. Droga, choć główna, była bardzo spokojna i świetnie utrzymana. Wspinaliśmy się powoli coraz to wyżej, odkrywają co chwilę nowe, piękne widoki na wysokie, nagie skały i głębokie kaniony. Czasami trafiał się zjazd, lecz był on na tyle krótki, że nie można było odpocząć.

Podjazd miał ponad 40 km. Na wysokości 1600 m znaleźliśmy się ponad poziomem chmur, które zalały w części wyspę. Widoki były naprawdę niesamowite, jechaliśmy nie przejmując się zupełnie palącym słońcem. Znalazł się też odcinek szutrowy, postanowiliśmy odbić z głównej drogi i parę kilometrów przejechaliśmy w terenie.
Na szczycie widoki przekroczyły najśmielsze oczekiwania, było widać wszystko dookoła, jak na palcu mieliśmy całą wyspę. Na horyzoncie pokazała się także Teneryfa ze swoim najwyższym szczytem.

Po chwili odpoczynku przyszła kolej na szalony zjazd. Tak poprowadzonych dróg nie widziałem nawet w Alpach – ostre jak agrafki zakręty 180’, nachylenie sięgające ponad 20%, do tego szerokość na półtora samochodu. Całość wypełniały nieziemskie widoki na ocean i góry. Pierwszy raz udało mi się nagrzać na zjeździe v-ki w taki sposób, że nie można było dotknąć obręczy :) Zjazd był także niesamowity, w miejscowości Ingenio jest poprowadzona główna droga, prosta jak drut, bez żadnego zakrętu. Do tego wystarczy stałe nachylenie ponad 15 % i 5 km takiej drogi – przepis na pobicie rekordu prędkości gotowy. Niestety nie miałem licznika i nie chciałem ryzykować zepsucia roweru, więc tylko pewnie lekko ponad 70 tam miałem ( samochody trzeba było wyprzedzać :P )

Ostatni etap wycieczki odbył się już po lekkich pagórkach. Najpierw mieliśmy cudowny wiatr w plecy, silny jak cholera – bez pedałowania utrzymywaliśmy ponad 40 km/h ! Niestety chwilę potem wiatr się idealnie zmienił w drugą stronę i już takich prędkości nie mieliśmy... :( Poza tym zatrzymała nas policja i chciała wlepić po 200 euro mandatu za brak kasku, ale powiedzieliśmy, że my jesteśmy z Polski i nie mamy piniendzy – poskutkowało, ale pan policjant kazał nam prowadzić rowerki ;D Podprowadziliśmy na pierwszą górkę, zniknęliśmy z pola widzenia i bach na rowery ;)
W mieście pokręciliśmy się jeszcze trochę, po czym oddaliśmy rowerki i poszliśmy na plażę:)

W sumie wyszło 2500 metrów przewyższeń :)



Zdjęcia więcej powiedzą:

Pierwsze widoki:


Dominik na serpentynce:




Jedziemy dalej:




A oto nasza wyspa:


Doganiany chmurki:




Na szuterku:


I przeganiamy chmurki:




Widok ze szczytu na Teneryfę:




Nasze bryczki, widok na południową stronę:


Pora na zjazd ! :






Plaża w Playa del Ingles:




Po rowerku kabanos i browarek się należą :):


I najlepsze na świecie wino też ! Don Simon króluje ! :


Pustynia na południu. Tak, ten typek na wydmie to ja :D




Na pustyni spotkaliśmy też Jezusa. Czarnego Jezusa :P A tak na serio to zapewne Muzułmanin, modlił się w 4 strony świata o zachodzie słońca.




I zachód na koniec :) :


Kategoria 100-200 km, Tanie loty

Po Jaworznie

Środa, 18 maja 2011 | dodano: 18.05.2011

Do kumpla, do sklepu, do babci rower umyć ;)


Kategoria 0-50 km

Zlot podrozerowerowe.info - Dzień 4

  • DST 54.76km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:57
  • VAVG 18.56km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Specialized Tricross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 maja 2011 | dodano: 18.05.2011

Padać zaczęło o 2 w nocy. Niestety taka pogoda utrzymała się do rana i poranek przywitał nas wręcz ścianą deszczu. Złożenie namiotu w tych warunkach nie należało do przyjemnych czynności, no ale jakoś się udało.
Po spakowaniu sakw na rower i pożegnaniu się z ekipą ruszyliśmy małymi grupkami w stronę Grybowa, gdzie znajdowała się najbliższa stacja PKP. Ja zabrałem się z Anją, Dudim i aaMarcinem ;)
Na początek przyszło nam się rozprawić z szutrowym podjazdem na przełęcz, błota było tam sporo :) Potem zjazd i kierunek na Ujście Gorlickie. Tam też zaczęliśmy spotykać kolejne grupy, które wyruszały w różnym czasie. Przejechaliśmy obok Klimkówki i Ropy, po czym jakoś dotarliśmy na stację, wcześniej odwiedzając jeszcze Biedronkę.
Małym problemem okazało się kupno biletów, bowiem zebrało nas się 25 osób, a pociąg odjeżdżał za 30 minut. Pani w okienku lekko nie ogarniała całej sytuacji, gdy każdy chciał jechać gdzie indziej i to z rowerem. Na szczęście udało się wszystkim co do sekundy, ostatni wsiadali prawie w biegu :P

Wydawać by się mogło, że to koniec przygód, no ale przecież teraz podróżowaliśmy z PKP ! Więc przygód było co nie miara. Pierwszy pociąg do Tarnowa był w miarę spokojny, wszyscy zmieścili się bez problemów. Większe jaja zaczęły się na trasie Tarnów-Kraków, gdzie podjechał pociąg totalnie zapchany ludźmi. Wpakowaliśmy się ledwo co, każde wejście do wagonu było zablokowane przez 5-6 rowerów, w taki sposób, że nie dało się ani wejść ani wyjść :P Przebojem była pani konduktorka sporej budowy ( kurde, musiała przeciskać się bokiem przez drzwi w normalnych warunkach, a co dopiero przy takiej masie rowerów ) Biedna kobieta przy próbie przejścia przez pionowo postawiony rower... usiadła sobie na ząbkach korby.. To musiało boleć :)
Była też matka z dzieckiem, której musiałem dzieciaka potrzymać, bo z nim by się nie zmieściła oraz masę genialnych min ludzi próbujących wejść do pociągu, gdy w każdym wejściu widzieli nieprzekraczalną barierę rowerową :D Było bardzo śmiesznie, nie ma co ;)
W trzecim pociągu były już luzy, wracałem z Sylwią. No, może oprócz pijanych synków odpalających petardy w przedziale :D
Wysiadłem w Szczakowej. Lało nadal jak cholera. Po 10 km przyjechałem do domu totalnie przemoczony.

I tak zakończył się 4 dniowy wypad na zlot :) Każdy dzień był udany, każdy przynosił inne wrażenia. Każdy był pozytywny ;)

Parę mokrych zdjęć:

Chwilę przed wyjazdem:


Przed przełęczą:


Wspinamy się pod Klimkówkę:


Jest i pierwsza stacja:


Pociąg rowerowy:






Pozdrawiam :)


Kategoria 50-100 km

Zlot podrozerowerowe.info - Dzień 3

  • DST 39.12km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 17.26km/h
  • VMAX 73.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Specialized Tricross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 maja 2011 | dodano: 17.05.2011

Dzień 3 forumowego zlotu oznaczał wspólną wycieczkę po terenach Beskidu Niskiego. Trasa, choć krótka, okazała się bardzo obfitująca w podjazdy i zjazdy oraz wszelkiego rodzaju ładne widoczki :)
Najpierw trzeba było się wydostać z Radocyny 10-kilometrowym szutrem prowadzącym na przełęcz. Następnie szybkim zjazdem dostaliśmy się ( a raczej dorwaliśmy się ) do jedynego otwartego sklepu w okolicy. Pani ekspedientka o mało co zawału nie dostała, jak 50 osób zwaliło się jej na sklep wykupując co popadnie. Jak to podsumował Dudi: "Został tylko ocet i Biały jeleń" :)
Potem zaczął się przyjemny podjazd na kolejną przełęcz, z niej zjazd, po czym zaraz wspinaczka na kolejny pagórek. Z tegoż pagórka obraliśmy już za kierunek schronisko. Znowu pojawił się teren, bo inaczej do Radocyny dojechać się nie da ;)
Resztę dnia spędziliśmy na macaniu, testowaniu i obgadywaniu rowerków. Wieczorem standardowo ognisko i śpiewy. Dominował Emes i Pustelnik ze swoim rockowym "EEEMeeees" :)
Spać poszedłem około 0:30, z nadzieją, że w niedzielę będzie ładna pogoda i wrócę do Jaworzna rowerkiem.

Poranek przywitał nas minusową temperaturą. Pogrążone w śnie ( albo zimnie ) pole namiotowe ( fot. mdudek ):




Niektórzy mają problemy ze wstaniem :D :


A niektórzy mają ładnie ozdobione namioty :) :


W końcu się zbieramy i wyruszamy na wycieczkę. Na początek szutry ( większe zdjęcia Suchego :




:):


Po chwili widzimy sklep:


I zaczynamy jego okupację:


W międzyczasie podziwiamy koszulkę Transatlantyka. Takiej kupić się nie da ;)


Po czym jedziemy dalej:


Zdobywać kolejną przełęcz: (fot. genetyk )


O, tu na górze:


Przy okazji podjadamy ciasteczka:


I napełnieni kaloriami kręcimy dalej pod górkę:


W końcu zaczyna się szuter:


W raz z nim cudowne widoki:




W końcu docieramy do schroniska. Tworzymy mapę:


I zasiadamy w okrąg:


Żeby stworzyć panoramę:
KLIKNIJ ŻEBY POWIĘKSZYĆ

Zadowoleni rozpalamy ognisko:


Skaczemy przez ognisko:


I śpiewamy przy ognisku) :


Po czym idziemy spać ! :)


Pozdrawiam :)


Kategoria 0-50 km

Zlot podrozerowerowe.info - Dzień 2

  • DST 105.96km
  • Teren 7.00km
  • Czas 05:17
  • VAVG 20.06km/h
  • VMAX 79.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Specialized Tricross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 maja 2011 | dodano: 16.05.2011

Poranek przywitał nas mokrą pogodą. Niebo jednak zdawało się lekko przepogadzać, dlatego poczekaliśmy godzinę, co zaowocowało ustaniem deszczu.
Pierwszym celem był Nowy Sącz, który sprawnie przecięliśmy za przewodnictwem Tranatlantyka. Warto również dodać, że dzień wcześniej wieczorem dojechał do nas Waxmund, więc było nas sześciu. Następnym celem była Krzyżówka, długi podjazd zaraz przed Krynicą Zdrój. Łagodnie podchodził po 2-3% przez około 12 km, po czym kończył się większą stromizną na ostatnich 2 kilometrach.
Z Krzyżówki pojechaliśmy z górki na Tylicz, za którym zaczął się ponownie podjazd, tym razem na przejście w Muszynce.
Na Słowację prowadził świetny, bardzo długi zjazd, ciągnący się aż do Bardejova. Tam to udało się wyrównać rekord prędkości - 78 km/h. Było by na pewno więcej, gdyby nie kaptur z kurtki, który robił za spadochron i na pewno zwalniał. Wax miał za to 82 ;P
W Bardejovie posiedzieliśmy chwilę na rynku, po czym pojechaliśmy w stronę Beskidu Niskiego na przejście graniczne w Koniecznej. Tam to zaczął się trudniejszy etap dnia, bowiem zaczął wiać silny, północny wiatr, który wręcz stopował rowery. Nie przeszkadzało to jednak Waxmudnowi kręcić średnią ponad 20 pod górkę :P Asfalt tam był tragiczny, miejscami jechało się szutrem.
Na górze, po krótkim postoju na słowackie piwa, postanowiliśmy dotrzeć do Radocyny ( czyli miejsca zlotu ) drogą terenową. Chociaż niepotrzebnie o tym piszę, bo tam inaczej jak szutrem nie da się dojechać :P 7 km po całkiem fajnym szuterku zmęczyło mnie okropnie, a raczej moje ręce, bo ja zjeździe musiałem uważać z moimi oponami.

W Radocynie spotkaliśmy parę osób, które dotarły samochodami na zlot, na rowerach byliśmy jako pierwsi. Dopiero później zaczęły się zjeżdżać kolejne osoby, tworząc szaloną liczbę ponad 50 osób. Niektórzy dojeżdżali o północy, a Serwecz dotarł na fullu o 5 nad ranem :)

Po rozłożeniu namiotów rozpaliliśmy wielkie ognisko. Zaczęła się sympatyczna impreza zakrapiana różnymi trunkami. A to Kokop przywiózł z Anglii cydr, a to Yoshko jakiś wywar na bazie piwa, a to ktoś inny dosyć mocny bimber :D Śmiechu co nie miara, śpiewy, skoki przez ognisko i tym podobne :)

Do spania zebrałem się o 4:30. Wracając to namiotu trochę się zdziwiłem, bo wszystkie były bialutkie. W nocy złapał mróz i było -2C, wszystko było oszronione. Wzmocniony jednak symbolicznie różnymi napitkami zasnąłem bez problemu nie narzekając na zimno :P

W Nowym Sączu:


Załadowany Specyk:


Giant Waxa:


Przed Tyliczem:


Słowacja !


Bardejov:


Droga na granicę:




Wieczorne ognisko. Zdjęcia suchego




Alee jazdaaa (fot. by yoshko ):


Co Ty gadasz?! (yoshko ):


I na koniec dwa zdjęcie cudnego nieba nad Radocyną i nasze pole namiotowe ( by suchy):






Pozdrawiam :)


Kategoria 100-200 km

Zlot podrozerowerowe.info - Dzień 1

  • DST 177.94km
  • Czas 08:01
  • VAVG 22.20km/h
  • VMAX 69.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Specialized Tricross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 12 maja 2011 | dodano: 15.05.2011

Pierwszy dzień dojazdu na zlot. Utworzyliśmy dojazdową, 5-osobową grupę w składzie ja, Symfonian, Transatlantyk, Remigiusz z forum oraz niezrzeszony Jacek z Poznania :P
Jacek z Remigiuszem nocowali w Piekarach u Symfoniana. Dołączyłem do nich w Imielinie, to samo zrobił Transatlantyk, któremu mało było km i przyjechał rano z Krakowa ;)
Tempo od razu skoczyło do góry. Przelotówki do Zatora mieliśmy rzędu 35-40, dobrze, że pojechałem na Specu, bo bym się na Meridzie nie utrzymał. Od Wadowic zaczęły się górki, jednak zwolniliśmy niewiele ;) Dalej poleciała Sucha Beskidzka, Maków, Jordanów i Mszana Dolna, w której skręciliśmy na Limanową. Zaraz za Makowem rozpoczął się spory podjazd, trochę mnie wymęczył, a raczej moje kolana ;P
Z Limanowej, już po ciemku dojechaliśmy do wsi Klęczany, gdzie Markowi udało się załatwić dla nas nocleg :) Posiedzieliśmy razem z gospodarzami przy Balantaisie do 24 i poszliśmy spać ;)





Pierwsze podjazdy przed Suchą:




Tatry przed Mszaną:




Pozdrawiam :)


Kategoria 100-200 km

Stacyja

  • DST 12.65km
  • Czas 00:30
  • VAVG 25.30km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Specialized Tricross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 maja 2011 | dodano: 11.05.2011

Na stację dopompować koła w Specu. Całe 12 km :)
Ale od jutra zaczynamy prawdziwą jazdę. Jutro trasa do Nowego Sącza, potem na zlot do Radocyny, a w niedzielę powrót do Jaworzna, wpadnie przez 4 dni ponad 550 km :)
Pozdrawiam :)


Kategoria 0-50 km

Krótko w terenie

  • DST 13.40km
  • Teren 11.00km
  • Czas 00:47
  • VAVG 17.11km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 maja 2011 | dodano: 10.05.2011

Na Meridzie godzinna przejażdżka, służąca głównie oderwaniu się od nauki, bo zaraz trzeba brać się dalej ;)


Kategoria 0-50 km