Terenowo w slickach
-
DST
24.53km
-
Teren
9.55km
-
Czas
01:20
-
VAVG
18.40km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czyli pierwszy flak.
Jednak jak na ironię losu, flaczka złapałem nie w terenie, nie na jakimś kamieniu lub źble trawy, a na prostej, ubitej, asfaltowej drodze. Wytłumaczeniem może być to, że przebiłem tą dętkę w Jeleniu, ale o tym później.
Po szkole, zamiast się uczyć na jutro niemieckiego ( tak, zachciało mi się na trójcynę startować ) zadzwoniłem z cichą nadzieją do Roberta i z błagającą nutą w głosie spytałem się czy nie zechciałby ze mną wyjść na rower. Jakie było moje zdziwienie, kiedy usłyszałem pozytywną odpowiedź. Próbuję go wyciągnąć od grudnia tamtego roku, ale albo mu się nie podobała pogoda, albo mu za zimno było, albo autem sobie wolał gdzieś jechać. No ale udało się. Uhahany i opatulony zimowym buffem wyjechałem sobie po 16. Zanim się Robert wyguzdrał to trochę minęło, po jakiś 40 minutach obraliśmy sobie za cel stację BP, bo robuś w kołach zachomikował tylko 0,5 atm... Po nadęciu opon pojechaliśmy szybkim tempem ( hłehłe, teraz to mi mogą ludzie podskakiwać na asfalcie :D ) w stronę Byczyny, jednak Robertowi zachciało się terenu. No to OK, zobaczymy jak się slicki spisują. Na ubitej ziemi jest ok, gorzej jak się wjedzie w piach. Wtedy to rower sobie tańcuje jak chce. Gdy w końcu odnalazłem asfalt, okazalo się, że wyjechaliśmy gdzieś między Byczyną a Jeleniem ( dla niewtajemniczonych, to obrzeża Jaworzna, jedyne miejsca gdzie można krówki, konie, świnie, owce i cały inwentarz spotkać :D ). Popedaliśmy zatem na Dziećkowice, nad zalew. Jeszcze jest skuty lodem, ale to już ostatki, pod gałęzią się załamuje. Tam zrobiło się ciemno, dlatego wróciliśmy się do Jelenia, by wrócić do domów. Robert mnie usilnie namawiał, żebym wjechał w teren, przez las, ale jako, że mi się nie widziało jechać tam po ciemku na slickach, rozdzieliśmy się i ja pojechałem przez Sobieski, gdzie jakieś 10 sekund po rozjeździe złapałem gumę... Syfu się przez zimę nazbierało no i pach, poszło. Mam nadzieję, że to pech, a nie wina opon, bo nie widzi mi się kupowanie co chwilę nowych dętek. Udało mi się jednak dojechać do Roberta, gdzie sobie wymieniłem na nową. No a potem do domu.
Dziś było tylko 5 C, ale zimowy buff z polarem sprawdził się wyśmienicie. Wdycha się ciepłe powietrze, a i w głowę nie zimno. Tylko się babrze strasznie, bo to białe. No i wiało dziś trochę.
Foty:
Robert na BP:
Trochę wiało... :
Gdzieś w terenie:
Slicki zdecydowanie nie nadają się w teren. Pod względem wyglądu też:
Na dziećkach:
Zachód:
Księżyc:
Robert:
Dziurka... :
Z wczoraj, nudziło mi się, to sobie oko uwieczniłem :P :
Pozdro :)
Kategoria 0-50 km
komentarze
Widzę, że w okolicach Jaworzna można się pobawić w terenie :D
Pozdrawiam
Ja nie zapomne swojego pierwszego miesiąca na kolarce.. co tydzien nowa dętka była potrzebna.. teraz na szczescie juz nie.. Nie wiem od czego to zalezy :D
Było do tych 100km dokrecic.. Ale byłem juz potwornie zmeczony i głodny ,że nawet na licznik nie patrzyłem.. Byle do domu :P
Nie pamiętam czy masz mój numer telefonu.
Jak coś to napisz na gg - 4793548 bo teraz idę czytać książkę ;)
pozdr :)
No pewnie te slicki nie pasują na terenie ...
Foty księżyca i oka godne uznania :)
Pozdrawiam:)