Grecja - dzień 4
-
DST
101.85km
-
Czas
04:40
-
VAVG
21.82km/h
-
VMAX
70.00km/h
-
Temperatura
35.5°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano wstajemy o 8 i udajemy się na zwiedzanie Salonik. Wchodzimy między innymi na Białą Wieżę, oglądamy Łuk Galeriusza, Rotundę, Agios Dimitrios oraz Agia Sofia. Z centrum, w miarę sprawnie, udaje nam się wyjechać po godzinie 13. Na sam początek poruszamy się autostradą, która niezbyt zachęca do jazdy. Po parunastu km pojawia się problem - bramki. Jednak sprytnie udaje nam się je ominąć pomiędzy stojącymi tirami, nie zauważeni przez nikogo :D Pomimo tego zjeżdżamy na najbliższym zjeździe, gdzie czeka na nas samochód z zaplanowaną dalszą traską, która prowadzi praktycznie obok autostrady. Równiutką, spokojną drogą jedziemy przez dosyć długi okres czasu, a wszystko przez to, że nie ma ona połączenia z ekspresówką, która by nas zaprowawidziła do naszego miejsca docelowego, czyli miasteczka Paralia. Nadrabiamy około 30 km, głównie pod wiatr, jednak widoki na pola i góry powodują, że nikt nie marudzi. Gdy już odnajdujemy naszą główną drogę wiatr się zmienia - teraz wieje nam prosto w plecy, dzięki czemu prędkości rosną do rzędu 30-40 km/h. Zaczynają się odcinki górskie, wjeżdżamy powoli w pasmo Olimpu. Praktycznie cały czas podjazdy i zjazdy. Rozgrzany uciekam razem z Januszem, osiągamy na 40 km średnią ponad 31km/h, gdzie podjazdy pokonujemy z prędkościami powyżej 25 km/h, a na zjazdach dochodzimy do 70. Następnie odbijamy na Paralię, gdzie odnajdujemy Lidla i robimy zakupy. Mamy tutaj zarezerwowany nowo wybudowany hotel - jesteśmy pierwszymi goścmi w pokojach. Wszystko nowe, nawet czajniki zapieczętowane. No po prostu full wypas. Co lepsze w hotelu większość to Polacy, więc można się poczuć jak w Polsce. Poznajemy szefa hotelu, który w mixie polsko-grecko-słowacko-angielskim tłumaczy nam, że jest także właścicielem disca Cocus :D Po kąpieli i mszy, około godziny 24 idziemy na miasto i do tego klubu. Wchodzimy, patrzymy, słuchamy, a tam leci Kayah i prawy do lewego... Chwilę siedzimy, ale serwują sok po 4 euro, więc zwijamy się na miasto. A na mieście lans totalny, porschaki, ferrari, mini( auta i to drugie też ;) ), muza na full. Kupujemy amstele i idziemy z Moniką, Kubą i Jakubem na plażę na pogaduchy. Kubuś zaczyna opowiadać kawały, między innymi "My chcemy ciiii". Potem idziemy do knajpki, gdzie szef wita nas polskim "Dzień dobry", i zamawiamy suflaki. Po 3 w nocy wracamy na ośrodek i idziemy spać (Monika jak robiliśmy coś przed spaniem to daj znać, bo oprócz gadania i oglądania greckiej MTV to nic sobie nie przypominam :P )
Zdjęcia księdza oraz moje:
Poranny bu..bałagan w hotelu:
Tam tak stoją jak u nas maluchy :P :
Przed Białą Wieżą w Salonikach:
Widok na miasto:
Greccy cykliści:
Polscy turyści:
Flaga na wieży:
Uliczki:
Wyjazd z miasta:
Przedzieranie się pomiędzy tirami przy bramkach :D :
Ksiądz i Maciek:
"Noo, tam pojedziecie w lewo, na jezioro i ku szkole, ku szkole" :D :
Grecki to oryginalny język ;) :
Mafia:
Pasmo Olimpu:
Dzień następny
Dzień poprzedni
Kategoria 100-200 km, Grecja 2009
komentarze
cudnie :D
pozdrawiam :)