Grecja - dzień 3
-
DST
89.59km
-
Czas
04:42
-
VAVG
19.06km/h
-
VMAX
59.00km/h
-
Temperatura
40.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Morze, szum fal, gwiazdy na głową, plaża - czego chcieć więcej. O godzinie 6 obudził mnie piękny wschód słońca nad górami i morzem. Barwa kolorów niespotykana w Polsce. Po obfitej sesji foto oraz podziękowaniu naszemu gospodarzowi i spakowaniu się, wyruszamy w stronę Thessalonik. Pierwszy postój już po 100 metrach, bo ekipa znalazła picie w lodówkach ;) Pomimo narastającego upału jedzie się dobrze, czuć jednak wilgoć i sól w powietrzu. Po 40 km zatrzymujemy się na opuszczonej stacji BP. I tu rzecz niespotykana w Polsce - wszystko jest na swoim miejscu. Pomijając parę wybitych szyb, budynek jest w świetnym stanie. Pomieszczenia biurowe, łazienki, drzwi, podłogi, kafelki - wszystko jak nowe. O godzinie 12 zaczął się straszny upał, co chwilę szukaliśmy ochłody w postaci kranów lub zraszaczy na polach. Mamy szczęście do opuszczonych stacji, bo po 20 km odnajdujemy następną, gdzie czeka już na nas samochód. Przylatuje jakiś gościu i pyta się nas czy my z Serbii czy z Rumunii... Gdy dowiaduje się, że Polonia, odchodzi uspokojony...
Wcinamy mięsko z wodą z ogórków i pędzimy dalej, w stronę Salonik. Piorek łapie kapcia, szybka wymiana pozwala mu jechać, jednak 50 metrów dalej spotyka to także Monikę. Znowu wymiana i jazda dalej. Okazuje się jednak, że do miasta biegnie autostrada - niestety zbyt zapchana, aby nią jechać. Zaczynają się więc poszukiwania innej drogi. Tu zaczyna się jeden z cięższych momentów - pojawia się spory podjazd, brakuje nam wody, a upał staje się nie do zniesienia. Zmęczeniu i zlani potem musimy wjechać na autostradę - kolejne extremum, wjazd do miasta 5 pasmówką w godzinach szczytu. Rozpoczynamy próby odnalezienia naszego hotelu, w samym centrum miasta. Po blisko godzinnych poszukiwaniach udaje się, jednak trzeba jeszcze czekać, aż samochody znajdą miejsce parkingowe. Mija druga godzina, którą spędzamy siedząc na progu hotelu. Śmierdzący, brudni, w obcisłych gatkach i kaskach robimy totalną wiochę :D Po wycieczce po bagaże, w końcu udaje nam się zakwaterować w pokojach. Pierwsze co to prysznic - wspaniałe uczucie ;) O 23 robimy wypad na miasto, Saloniki robią całkiem niezłe wrażenie w nocy. Sportowe samochody, bass na ulicach, greckie dziewczyny i zapach restauracji na każdym kroku. Spośród wszystkich greckich miast to właśnie Saloniki spodobały mi się najbardziej.
O 2 wracamy do hotelu i kładziemy się spać.
Piękny początek dnia:
Monika śpioch:
Grupowe zdjęcie z właścicielem baru:
Zadowolony ksiądz Mirek na opuszczonej stacji BP:
Kuba serwuje lody algidy :D :
Wszyscy coś czytają...:
Albo leżą plackiem na betonie:
Dalsza droga:
W Polsce trzeba uważać, żeby nie rozjechać jeża, tutaj trzeba uważać na żółwie ;) :
Wjazd do Thessalonik:
Hotel:
thessalońskie klimaty ( zdjęcia Kuby ) :
Dzień następny
Dzień poprzedni
Kategoria 50-100 km, Grecja 2009
komentarze
Z utęsknieniem czekam na kolejne wpisy, więc bez obijania proszę :)