Grecja - dzień 2
-
DST
70.21km
-
Czas
03:37
-
VAVG
19.41km/h
-
VMAX
55.50km/h
-
Temperatura
33.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po dobrze przespanej nocy budzimy się po 7 i w miarę szybko składamy namioty i wyruszamy w trasę. Zahaczamy jeszcze o miasto i sklep rowerowy, gdzie kupujemy z Kubą nakrętki na ośkę dla roweru Moniki, bo gdzieś się zapodziały w trakcie transportu. Za miastem wjeżdżamy na drogę ekspresową. Tu pojawiają się wątpliwości, czy przypadkiem nie będzie to zapchana i śmierdząca droga, jednak już po paru kilometrach okazuje się, że jest ona praktycznie pustą, spokojną szosą. Od czasu do czasu mija nas jakiś samochód. Cała droga dla nas, czego więcej można sobie życzyć. Okazuje się jednak, że można, bo po chwili naszym oczom ukazuje się morze - jedziemy wzdłuż wybrzeża. Po 30 km robimy sobie przerwę na plaży i na kąpiel. Doskwiera nam tylko upał, rosnący z każdą minutą. Po następnych 30 km zatrzymujemy się pod posągiem lwa, gdzie również zatrzymał się nasz samochód. Tam to spotykamy Polkę mieszkającą w Hamburgu, która poleca nam szukać noclegów w miejscowości Asprovalta. Za jej radą udajemy się tam, gdzie udaje nam się znaleźć wymarzone miejsce na spanie - na plaży, obok malutkiego baru. Właściciel baru pozwala nam korzystać z leżaków i prysznica zupełnie za darmo. Wypożyczamy sobie rowerek wodny marki Ferrari razem ze zjeżdżalnią i płyniemy sobie poszaleć w morzu. Chwilę po wyjściu z morza i wzięciu prysznica nad Asprovaltą przechodzi spora burza - praktycznie w ciągu sekundy pojawia się ściana deszczu. Ewakuujemy się pod daszek baru, gdzie po burzy odprawiamy mszę. Po chwili jednak zrywa się silny, wrzący wiatr, który jest tak gorący, że ciężko się oddycha. Przewraca leżaki, rozwiewa nasze rzeczy.
Żeby było jeszcze śmieszniej, po paru minutach od tego wiatru, zrywa się drugi, tym razem lodowaty. Różnica ciśnień robi swoje ;)
Po tych ciekawych zjawiskach większa część ekipy rozbija się w barze, natomiast ja z Maćkiem, Januszem, Grześkiem, Moniką i Kubą kładziemy się na leżakach pod palmami. Usypiamy dosyć szybko zmęczeni dzisiejszymi zjawiskami...
Zdjęcia księdza Mirka, Kuby oraz moje:
Ranek na kempingu:
Wjazd na wspomnianą drogę ekspresową, totalnie pustą:
Cały czas wzdłuż wybrzeża:
Przepraszam za trochę mniejsze zdjecia, ale serwer na który daje foty czasem mi odrzuca w jakiś śmieszny sposób wybrane przez siebie zdjecia :(
Kuba:
Kuba fotograf:
A wyszły z tej pozycji takie zdjęcia:
Postój na plaży:
Po której chodziły takie mrówy:
Dalsza droga:
Ksiądz, Jakub i Grzesiek:
Ja z Kubą:
Postój przy stacji benzynowej:
Merida jeszcze sprawna:
Przy pomniku lwa:
Nocleg pod palmami:
Na rowerku wodnym :D :
Zbliżająca się burza, zdjęcie wygląda jak wybuch wulkanu:
Audi fajnie tutaj pasuje:
I na koniec dnia pioruny:
Dzień następny
Dzień poprzedni
Kategoria 50-100 km, Grecja 2009
komentarze