Krakowsko-Częstochowska trzysetka
-
DST
300.99km
-
Czas
11:57
-
VAVG
25.19km/h
-
VMAX
65.00km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wycieczka zaplanowana dosyć spontanicznie, w poniedziałek napisał do mnie Adam z pytaniem czy nie mam ochoty na trasę do Częstochowy i Krakowa w jeden dzień. Od dawna chodził mi po głowie dystans zbliżony do 300 km, dlatego, pomimo zmęczenia po 1200 km górskich wycieczek, zgodziłem się bez namysłu.
Wstałem o 3:30, szybko zjazdłem śniadanie, spakowałem rzeczy do plecaka i ruszyłem po 4 do Dąbrowy Górniczej, gdzie miałem się spotkać z moim współtowarzyszem wycieczki. Było ciemno, miasto wyglądało jak umarłe, zero samochodów, wszystkie bloki czarne :) W lesie trochę zmarzłem, jednak w miarę sprawnie dojechałem do Reala w DG, naszego miejsca spotkania. Wyjechaliśmy od razu kręcąc dosyć szybko. Towarzyszyła nam cały czas polna mgła pobudzona przez wstawające i dosyć leniwie wyłaniające się słońce.
Do Częstochowy jechało się bardzo przyjemnie, słońce pojawiło się na horyzoncie na tyle, żeby nas ogrzewać, poruszaliśmy się zadowoleni z prędkością 28-38 km/h. Jechaliśmy przez Świerklaniec, Miasteczko Śląskie, Piasek, Boronów i Konopiska. Na Jasnej górze byliśmy o godzinie 9, tam to odpoczęliśmy w klasztorze, poczym pojechaliśmy coś przekąsić do restauracji.
Z Częstochowy mieliśmy ciężko wyjechać, ponieważ trzeba było zjechać na drogę nr 46, a niestety zjazd do niej prowadził tylko przez krajową jedynkę. Błądząc ponad 40 minut, w końcu udało się na nią wjechać, wykorzystując głównie chodniki i przejścia dla pieszych. Następnym dużym celem stał się Kraków oddalony o około 140 km od Częstochowy. Przez Olsztyn, Janów, Lelów ( postój ) jechaliśmy główną drogą, jednak panował mały ruch. Dobrej jakości asfalt naprawił średnią straconą w mieście. W Lelowie skręciliśmy na boczną drogę prowadzącą do Pradła. Tu zaczęła się prawdziwa Jura, czyli pagórkowate tereny. Trasa taka utrzymywała się aż do Pilicy, muszę powiedzieć, że wymęczyła mnie chyba najbardziej. W Pilicy był upragniony postój, zjazdłem paczkę orzechów popijająć colą. Chyba mi to pomogło, bo potem aż do samego Krakowa nie miałem problemów z jazdą. Za Wolbromiem zamieniłem się z Adamem rowerami, bo byłem ciekawy jak się jeździ na 9 kg szosówce. No i muszę powiedzieć, że się chyba zakochałem w takiej kolarce, na prostej sypałem sobie 40 km/h bez żadnych trudności, pod górę szła leciutko 36km/h. W takim szalonym tempie dojechaliśmy do Skały, skąd czekał nas już tylko długi zjazd na przedmieścia Krakowa
W miarę sprawnie przebiliśmy do centrum na rynek. Postanowiliśmy zjeść coś bardziej sytego, bowiem to jeszcze nie było koniec wycieczki, trzeba było wrócić przecież do domów. Kebab z grodzkiej wystarczył w zupełności, jednak muszę przyznać że jakoś zmalał chyba od tamtego roku, bo zjadłem go dosyć szybko. Posiedziliśmy chwilę odpoczywając i zabraliśmy do powrotu.
Obawialiśmy o wyjazd z Krakowa, jednak udało mi się odtworzyć trasę powrotu sprzed roku, dlatego już po chwili byliśmy w Zabierzowie, gdzie cały czas prosto lecieliśmy do Jaworzna przez Krzeszowice, Trzebinię i Chrzanów. Przed Krzeszowicami zrobiło się ciemnawo, trzeba było włączyć drugi raz w tym dniu lampki. Na tym odcinku jechało mi się wyśmienicie, chwilami nawet odstawiałem Adama jadącego na szosie :P Tablicę Jaworzno minęliśmy około 21. Wyprowadziłem towarzysza jazdy z miasta, podziękowaliśmy sobie za wspólną jazdę, poczym wróciłem do domu.
Udało się w końcu zrobić 300 km. Po powrocie do domu czułem zmęczenie, jednak nie byłem jakoś strasznie padnięty, co oznacza, że 400 km w jeden dzień jest w zasięgu ręki. Ale chyba nic więcej, bo na 400 km na góralu trzeba poświęcić równo 24 h :)
Kończę tę epopeję i zapraszam do zdjęć, które takie ni jakie ( albo zdjęcia albo jazda :( )
Poranek za Miasteczkiem Śląskim:
Częstochowa:
Nowe bidonki ;) :
Dalsza droga przez Jurę:
Lelów wita:
Przed nami zamek w Olsztynie:
Adam:
Widoczki:
Rynek.. i taraz nie pamiętam gdzie, czy w Pilicy czy w Wolbromiu... :P :
Lans na szosie ;) :
Kraków:
Zachodzące słońce przed Krzeszowicami:
Zmęczone rowerki :P :
Pozdrawiam :)
Kategoria 300>
komentarze
Ja tylko porwalem sie na to mtb'kiem bez slickow, co nie bylo dobrym pomyslem :P
Jakbys robil jakies 400/500km to jestem chetny :)) Szosa albo mtb.
Trzysetka w Twoim wykonaniu była tylko kwestią czasu. :)
Zrobiłeś ją w imponującym stylu. Widać forma jest, i to duża!
Pozdrawiam!
Także kilka mi sie udało złapać:D
pozdrawiam :)
Mi też 400-tka chodzi po głowie ... racja potrzeba na to cały niemal dzionek ...
p.s. mi do 300 brakuje ok 27km :P trzeba kiedyś zrobić :)
Kiedy zrobiłeś zdjęcie temu krasnalowi? Ja go nie zauważyłem ;)
No ja myślę, że to nie kres waszych możliwości ;)
Kto wie, co jeszcze wymyślicie za wyprawę ...
W górach nie wypaliła wspólna wycieczka, ale mam pomysł. Przyjedziesz do Łodzi, na rowerze oczywiście, trochę tu pokręcimy, a później wrócisz z powrotem. Jak się postarasz to jeszcze zdążysz przed zmrokiem :)
A sigma faktycznie pokiereszowana.
gratki ;)
Oj chyba czas zacząc robic takie przebiegi...