Dzień 26 – Polska !
-
DST
125.75km
-
Czas
06:58
-
VAVG
18.05km/h
-
VMAX
64.00km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Głuche dudnienie wyrywa mnie ze snu. Jest 4:45, a dzwony kościoła, który jak się rano okazało stał 20 metrów ode mnie, walą przeokrutnie. Dosypiam jeszcze 30 minut i szybko zwijam się w drogę. Trasa jest mi doskonale znana, jechałem tędy w tamtym roku, gdy wracałem z pętli Dookoła Tatr. Kieruję się ruchliwą drogą na Trstenę. Tam to też spotykam chyba pierwszego nieżyczliwego człowieka podczas całej wyprawy, postanawiam bowiem skrócić sobie trasę i jadę świeżo co wybudowaną obwodnicą miasta, która jeszcze jest dla ruchu zamknięta. Z początku wyprzedzają mnie jadący na budowę pracownicy, którzy nawet mnie pozdrawiają, ale po chwili doganiam spasionego chłopa w walcu, który od razu wrzeszczy na mnie, że tu nie wolno jechać i że zaraz na policję zadzwoni i będzie mandat. Wszelkie próby przetłumaczenia, że to tylko rower nie przynoszą rezultatu, więc wracam się kawałek i dalej jadę starą drogę.
Za Trsteną jadę na Suchą Horę, w której to przekraczam granicę i znajduję się w Polsce. Odczuwam to od razu, bo już w Chochołowie jakiś pacan spycha mnie na pobocze wyprzedzając na gazetę. Poza tym dziury, dziury, dziury oraz ludzie, którzy się nie uśmiechają, tylko patrzą spod wilka jakbym im chciał coś zrobić.
Jadę główną drogą, na Czarny Dunajec, a potem Nowy Targ. Tam to odbijam na Łapsze, ale przed nimi robię długi postój nad rzeką Białka, gdzie zjadam resztki wyprawowe, pozbywając się między innymi kremu czekoladowego Choco, którego zjadłem dobre 3 kilo podczas całego wyjazdu.
Z Łapsz zjeżdżam do Niedzicy, gdzie robię podjazd pod Czorsztyn, aby dalej zjechać do Krościenka nad Dunajcem, gdzie wypoczywają moi rodzice. Tam też postanawiam zostać aż do 20 sierpnia. Wieczorem dzwoni Marek, który mówi mi, że za dwa dni będą w Polsce i że chciałby zostać na parę dni w Krościenku.
I takim oto sposobem prawie zakończyła się wyprawa. Pozostał jedynie powrót do Jaworzna, ale to dopiero za kilka dni. Podsumować wszystkiego tak łatwo się nie da, zresztą dla kogoś, kto przebrnął przez czytanie całej mojej podróży, nie będzie to potrzebne ;) Narodziły się nowe pomysły na kolejne wyprawy, poznawanie nowych ludzi i przeżywanie coraz to ciekawszych przygód, bo przecież „to możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące” A jedno spełnione marzenie rodzi już setkę innych marzeń. Ale to już historia dla całkiem innej, nowej wyprawy :)
Słowackie boćki:
:):
Polska !:
Jakieś budowy nawet:
Polskie krajobrazy Podhala:
Zapora i zamek w Niedzicy:
Kategoria 100-200 km, Passo dello Stelvio 2010
komentarze
Pięknie jest:), szkoda że pogoda za oknem już niepodobna...