Dzień 2 - Pożegnanie z Polską
-
DST
141.75km
-
Czas
08:01
-
VAVG
17.68km/h
-
VMAX
60.80km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Podjazdy
1380m
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na śniadanie również dostaliśmy od miłej pani kromki, kawę i sok malinowy. Porozmawialiśmy chwilę na temat naszej wyprawy, celów i trasy, po czym spakowani ruszyliśmy dalej. Wjechaliśmy w polskie góry, tereny mi dobrze znane, jeździłem przecież tamtędy już nie raz. Zaczęły się podjazdy, jednak pochmurne niebo sprawiało, że nie męczyliśmy prawie zupełnie. Za Nowym Targiem zrobiliśmy sobie pierwszy postój, zjedliśmy trochę chleba z boczkiem. Polskę opuszczaliśmy przejściem w Jurgowie. Do jazdy znacząco zachęcał piękny widok nisko oświetlonych Tatr, których wyższe wierzchołki powoli tonęły w szarawej mgle, a podświetlane przez promienie wyglądały naprawdę pięknie. Słowacja przywitała nas podjazdami. W pierwszym sklepie kupujemy na dobry początek po piwku oraz ketchup, który można jeść z wszystkim:)
Zaraz za Tatrami wjechaliśmy przypadkowo do wioski cygańskiej. Próbowałem je omijać, jednak o istnieniu tej jednej nie wiedziałem. Obyło się na szczęście bez obrzucania przez dzieci ziemniakami i kamieniami, ale mieliśmy chwilę zwątpienia, gdy nagle wyskoczyła na asfalt spora grupka młodocianych blokując cały przejazd. Na szczęście rozpędzona ciężarówka skutecznie ich zniechęciła od dalszych, niecnych zamiarów.
Szybko dotarliśmy do Keźmaroku i Vrbova, gdzie to powoli zaczęliśmy szukać noclegu. Jednak w tej części Słowacji gościnność ludzka okazała się być niezbyt duża, nie udało nam się u nikogo znaleźć kawałka trawy ( jak to brzmi :D ), więc po ciemku już musieliśmy szukać czegoś na dziko.
Udało się to generalnie we wsi, podjechaliśmy tylko trochę na wzgórze, gdzie obok wielkich, ubitych stogów siana rozbiliśmy namiot. Ketchup, boczek, piwo i do spania
Jeszcze Polska:
Przejście w Jurgowie:
Prowiant:
Tatry słowackie:
Niebo nad nami :) :
Kategoria 100-200 km, BAŁKANY 2011