Dzień 9 - Szosa Transfogarska
-
DST
100.25km
-
Teren
5.00km
-
Czas
07:42
-
VAVG
13.02km/h
-
VMAX
65.00km/h
-
Temperatura
31.0°C
-
Podjazdy
2850m
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na 28 km podjazd wyruszamy o godzinie 8. Chwilę rozmawiamy z Anglikiem w camperze, był parę dni temu też w Polsce. Droga zaczyna się piąć lekko w górę, wchodząc przy okazji w las. Nachylenie rośnie stopniowo, ale nie jest bardzo stromo – jedzie się dobrze, można kręcić spokojnie 7-8 km/h, co w Alpach w tamtym roku było niemożliwe. Mateusz ma swoje, troszkę wolniejsze tempo, ale ja z kolei robię co chwilę zdjęcia, więc jedziemy w miarę równo i nikt nie musi na nikogo czekać. Za stacją kolejki podjazd pnie się przez galerie, by w końcu pokazać swoją ostatnią, odkrytą część prowadzącą na przełęcz. Po drodze spotykamy Polaków na motorach, rozpoznają mnie po fladze. Rozmawiamy o podróżach i jedziemy swoim ( a oni troszkę szybszym ) tempem :P Cień znika, robi się gorąco, ale nadal podjeżdża się przyjemnie. Parę przerw i… w końcu szczyt, na którym meldujemy się o 15.
Na górze tłumy okropne, uciekamy wyżej do budynku ratowników górskich, gdzie proszę o wodę. Chwilę rozmawiam po angielsku, dowiaduję się sporo ciekawych rzeczy o tych górach. Gotujemy zupki u nich w kuchni, a jemy na zewnątrz przy cudownym widoku na cały północny podjazd.
Zjazd okazuje się być okropnie dziurawy, zjeżdża się tragicznie. Trafiamy na pasące się wesoło na asfalcie konie, potem są już tylko dziury. Zjazd kończy się szybko, dojeżdżamy do jeziora, które trzeba objechać wzdłuż linii brzegowej. Znowu zaczynają się podjazdy, chwilowo jest nowa droga, a chwilowa wielkie na koło dziury przemieszane ze żwirem i piachem. Siły są, ale ramiona bolą od drgań okropnie.
Dalej przejeżdżamy przez tamę i zjeżdżamy do pierwszej wioski, aby znaleźć nocleg. Ta okazuje się jednak turystyczna, więc jedziemy 10 km dalej, gdzie udaje się znaleźć fajne miejsce na czyimś polu. Przeprawiamy się przez rzeczkę ( bo taka tam droga była ) i gotujemy makaron. 100 km po górach wpadło i około 2800m. przewyższenia.
No to w górę:
Ul na kółkach:
Ooo, tam trzeba wjechać !
Ten się nieźle namęczył:
puff:
heloł:
Pooleciał:
Na górze:
Wjazd do tunelu, było w nim lodowato:
Ostatnie spojrzenie na podjazd:
I pora na zjazd:
Czasem można było trafić na takich asfalt:
Jeziorko:
Zapora na jeziorku:
Jedziemy w dół:
Po czym kończy się droga, więc postanawiamy się za nią rozbić:
Kategoria BAŁKANY 2011, 100-200 km
komentarze
a gdzie ładowaliście sprzęt, np gps?
pzdr