Dzień 20 - Dubrovnik
-
DST
112.61km
-
Czas
07:25
-
VAVG
15.18km/h
-
VMAX
49.00km/h
-
Temperatura
35.0°C
-
Podjazdy
2300m
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano dostajemy kawę ( to już chyba norma, zaczęliśmy potem narzekać jak ktoś nas kawą nie poczęstował :D ) i ruszamy w stronę Dubrovnika. W końcu widzimy znaki kierujące na Lidla, ucieszeni perspektywą zjedzenia czekoladowego Choco kręcimy wesoło. Znowu zaczynają się podjazdy, gdy jesteśmy prawie na samym szczycie, okazuje się, że do naszego upragnionego sklepu trzeba odbić w bok i zjechać na sam dół. No ale czego się nie robi dla czekolady ;D
Przed Lidlem urządzamy sobie popas, kupujemy także chleb. Po chwili ruszamy w upale dalej, Dubrovnik coraz bliżej. Zaczynają się piękne widoki na morze i wyspy, jednak droga cały czas prowadzi góra-doł. Męczy to strasznie, zwłaszcza, że temperatura przewyższa 35 C w cieniu.
Zjeżdżamy do Dubrovnika, w którym się totalnie gubimy, dzięki czemu zwiedzamy prawie całe miasto. W końcu jednak udaje się dotrzeć do starej części, którą zwiedzamy na raty- najpierw ja, potem Mateusz. Wąskie uliczki zapchane są masakrycznie, turystów z całego świata od groma. Uciekamy czym prędzej.
Widoki wciąż zapierają dech w piersiach, ale 3 kilometrowe podjazdy i takie same zjazdy wykańczają nas zupełnie.
Dojeżdżamy do granicy z Bośnią, przekraczamy ją bez problemów, aby po paru km znowu znaleźć się w Chorwacji - Bośnia ma mały kawałek dostępu do morza. Z racji samych miejscowości turystycznych rozbijamy się w małej zatoczce niedaleko plaży, jakieś 50m od granicy. W czasie, gdy Mateusz zajmował się przypalaniem sosu i niedogotowywaniem makaranu (oj srogo się wtedy wkurzyłem pamiętam ), ja poszedłem popływać sobie w zatoczce o zachodzie słońca.
Tego dnia zrobiliśmy ponad 2000m przewyższenia, które przy takim ukształtowaniu terenu i takiej temperaturze dały nam w kość bardziej niż w Alpach. Wystarczy spojrzeć na profil na samym dole na mapie :P
Dziś trochę więcej zdjęć :)
Nasza rezydencja o poranku:
Private jet:
Takich plaż mieliśmy pod dostatkiem:
Dubrovnik:
Plażowanie :)
Kolejne państwo na naszej drodze:
2000 stukło :)
Kategoria 100-200 km, BAŁKANY 2011
komentarze
Pozdrawiam