Międzybrodzie Żywieckie, czyli Góra
-
DST
155.25km
-
Czas
06:56
-
VAVG
22.39km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Międzybrodzie Żywieckie, czyli Góra Żar zaliczona ! :]
Pobudka o 6, spotkanie z Jarkiem o 6:45 na Statoilu i w drogę. Cel zacny - Międzybrodzie umiejscowione z Beskidzie Małym oraz szczyt Żar (761 m n.p.m.)
Szybkim tempem przez Imielin, Chełmek, Bieruń, Oświęcim na Kęty. Średnia - 26,5km/h na tym dystansie. Potem już było troszkę trudniej, bo zaczynały się górki i zaczął wiać spory wiatr, zwalniający niekiedy do 20km/h. Za Kętami na Porąbkę i Jezioro Żywieckie i do Międzybrodzia. Tam troszkę się pogubliśmy szukając góry Żar, w rezultacie czego podjechaliśmy pod spory kawałek jakiejś góry o nachyleniu około 25-30%. Gdy w końcu udało nam się znaleźć właściwą drogę, zaczęła się prawdziwa zabawa :] Każdy, kto był na tej górze wie, jaki tam jest podjazd. I nie mówię wcale o jego początkowym stadium, gdzie dojeżdża się do kolejki terenowej. Dalej ciągnie się jeszcze spory czas właściwy wjazd dla obsługi Żaru ( droga jest zamknięta dla zwykłych samochodów ). Około 7 km ciężkiego podjazdu pokonywaliśmy ponad godzinę - średnia wyszła jakieś 6km/h. Nachylenie wachało się w granicach hmm 20-35 %. W górny partiach pojawił się śnieg- na samej górze kawałek drogi trzeba było pokonać przedzierając się przez to białe coś. Niestety na górze pogoda nie dopisała - silny wiatr, śnieg z deszczem i jakieś 2 C, może nawet mniej. Schowaliśmy się szybko do restauracji, gdzie na ostatnim piętrze przy ciepłym kominku mogliśmy odpocząć po trudach wjazdu. Tam też, zniszczyłem sobie rękawiczki meridy :/ Chciałem je wysuszyć przy kominku i przyłożyłem do szybki kominka i... zaczęły się dymić... Mówię: - O, ale fajnie parują :D. Tak... odparowały z większością zewnętrzej tkanininy pozostawiając dziurę na całą rękawiczkę i spaloną gumę na szybie kominka :D Musiałem to zdrapywać wykałaczka, bo nic innego nie było pod ręką :D
Po zjedzeniu zapasów, przyszła pora na zjazd - który był hmm ... ciekawy :D Deszcz ze śniegiem się wzmógł w rezultacie czego 7 minutowy zjazd ( ze średnią jakieś 40km/h ) okazał się... mokrym zjazdem. Przemoczeni i przemarznięci na maxa musieliśmy wracać. Ha, i tu był nawet fajny powrót - prowadziłem jakieś 30 km, nie schodząc poniżej 30 km/h. W Kętach byliśmy w niecałą godzinkę. Jednak zepsuta średnia z podjazdu nie chciała tak łatwo popuścić i dlatego taka marna jest ogólna. Po drodze gdzieś się jeszcze Jarek zgubił, dlatego musiałem wracać się jakieś 3 km. Poza tym miałem radochę na wysokości Bierunia. Jedziemy blisko pobocza, nie zawadzając samochodom w wyprzedzaniu, gdy nagle zaczyna trąbić na nas TIR. To się wkurzyłem, mówię co mi to będzie buc trąbić jak jedziemy normalnie. Dogoniłem go na światłach i wjechałem sobie na środek drogi, uniemożliwiająć mu wyprzedzenie :D Się pewnie facet wkurzał, ale sam sobie na to zasłużył:P W Oświęcimu nasze ubranka były już suche (plusy rowerkowych ciuszków), jednak w Jaworznie ( nie lubi nas chyba nasze miasto, jak wracałem z Kalwarii to było to samo ) złapała nas burza... Tak, taka burza z piorunami i ścianą deszczu... Tak więc powrót mieliśmy super ekstra mokry :D
Mimo tego wiatru, podjazdu i deszczu jakoś nie czuję się strasznie zmęczony ;) Do 200 zostało tylko 45 km, ale jakoś już dziś mi się nie chce wychodzić na rower :P
Wycieczka super, jednak pogoda mogła by bardziej dopisać ;)
Fotki :)
Pierwsze górki już się pojawiły, zmierzamy w kierunku Porębki:
Droga do Międzybrodzia, w tle zapora :
Międzybrodzie Żywieckie, wszyscy razem :D
Zaczynamy zabawę ;) Podjazd pod Żar, Jarek :
i ja... :
Pojawił się pierwszy śnieg...:
...żeby przerodzić się w coś takiego: :D ( to już prawie na górze )
Zbiornik wodny na górze Żar:
I widoczki ( słabe, bo mgła :/ )
Żeby nie było :P
Taa.. kominek+ chęć wysuszenia :D
Potem już nie robiłem zdjęć, bo padało co chwilkę.
To tyle ;) Pozdrawiam ;)
Kategoria 100-200 km
komentarze
Takie podjazdy, jak ten na Żar po prostu ubóstwiam! :D
Jest dokładnie tak, jak Einstein napisał, a więc świetnie sprawdza się psychikę.
Kocham te zapasy ze słabościami! :D Ciągle myśli, czy jeszcze daleko, czy wytrzymam, a może odpocząć, a po co jechać i tysiące innych głupstw w głowie, jeśli mimo to jedziesz - jesteś wielki! :D Dlatego lubię podjazdy. :)
Na tej górze nigdy nie byłem, a chętnie bym ją zaliczył. :)
Szkoda tylko, że pogoda Wam się nie udała, ale widzę, że nie daliście się. I bardzo dobrze!
Pozdrawiam!
p.s.
Od kiedy Jarek jeździ w długim rękawku?! ;)
Jak czytałeś, mnie też wiatr dał w sobotę w tyłek - to chyba nie jest najprecyzyjniejsze i nalepsze określenie ;)
Faktycznie zmierzaliśmy w podobnym kmierunku, co ozancza, że w końcu trafimy na siebie lub na wspólną traskę.
Gratuluję wycieczki.
pozdro
Pozdrowienia
ps. do wszystkich BSowiczów. nie jeździjcie bez okularów, zwłaszcza w deszcz. właśnie wróciłem z pogotowia, gdzie wyjeli mi z oka trochę asfaltu.
pozdrawiam,
tymczasowo jednooki einstein
pozdrawiam
pozdrower
Superaśnie tam na górze - i ta woda!
Rękawiczka bez dwóch zdań - wymiata - wystaw na allegro - może sie ktoś skusi :)
Pozdrawiam :P
Widzę że deszcz was nie oszczędzał;P
Nie ma to jak przewiewne rękawiczki;))
Pozdro!
Rowerzysta po takim dystansie zachowuje sie jak maszyna...
A ta rękawiczka to co to jest? Jakiś najnowszy krzyk mody?
Pozdrawiam,
Piotrek.