vanhelsing prowadzi tutaj blog rowerowy

vanhelsing

Dzień 8 - Stopem przez Mołdawię

  • DST 70.32km
  • Czas 05:04
  • VAVG 13.88km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 lipca 2012 | dodano: 09.02.2013

Gospodarze na dzień dobry zaserwowali nam jajecznicę oraz coś w stylu naszych gołąbków. Na drogę dostaliśmy również małego arbuza, który i tak ważył zdecydowanie za dużo jak na transport rowerem, jednak na nic zdały się nasze grzeczne protesty, owoc musieliśmy wziąć i koniec.
Droga była bardzo ciężka i nudnawa. Pomijając dziurawe drogi z betonowych płyt, skakaliśmy po niskich pagórkach i walczyliśmy z wiatrem w twarz. Krajobraz był jednostajny, wszędzie jawiły się połacie winnic i sadów owocowych. Po 30 km takiej walki postanawiamy złapać stopa, szło to zadziwiająco łatwo jak na łapanie stopa w dwie osoby z dwoma rowerami, zatrzymywał się prawie każdy większy samochód na który machaliśmy. Podskakujemy do głównej drogi, którą jedziemy kawałek, aby po chwili znowu wozić się w kabinie busa. Mamy okazję jechać między innymi z człowiekiem, który pracował w Polsce, jednak został z niej wydalony, bo pobił jakiegoś Polaka, który ściągał od niego haracz na giełdzie. Drugi kierowca wyglądał jak rasowy biznesman-gangster, czyli całkiem wesołą podróż mieliśmy.
Warto również wspomnień o nawiedzonym księdzu, który stał na środku drogi i zaczął na nas machać, gdy tylko wyłoniliśmy się zza zakrętu. Albo był mocno odurzony, albo w jakimś transie, bo zaczął wznosić ręce do góry i krzyczał coś w stylu jakichś modłów. Potem, prawdopodobnie po mołdawsku, zaczął odmawiać Ojcze Nasz, zaciekle każąc nam ten tekst powtarzać za sobą. Bełkotaliśmy coś tam niewyraźnie, a gdy poziom tego bełkotu był w szczytowej formie, darł się na nas, nakazując jeszcze raz, wyraźniej powtórzyć. Istna farsa!
I takim oto sposobem oszukańczym wylądowaliśmy aż za stolicą Mołdawii, czyli Kiszyniowem. Miasto sobie odpuściliśmy - otoczone jest siecią ekspresówek i samo w sobie jest paskudnie brzydkie, bo składa się tylko z wielkich mas betonu.
Co do samej Mołdawii, muszę stwierdzić, że jest to bardzo obrazowy relikt komunizmu. Postkomunistyczne jest tam praktycznie wszystko - dziurawe, szerokie drogi betonowe, wielkie osiedla z szarej płyty, mosty, wiadukty, bramy - wszystko jest zalane w betonie i razi swoją szarością.

Za stolicą przejechaliśmy około 30 km boczną drogą, na którą wyprowadził nas mołdawski kolarz mówiący po włosku. Tam to też udało się znaleźć nocleg u starszego małżeństwa, które ugościło nas w małej przybudówce, więc znowu spaliśmy na łóżku. Na kolację mieliśmy prawdziwy mix jedzenia - najpierw skubaliśmy orzechy włoskie, a potem przegryzaliśmy to śledziem, pomidorami i gruszkami.

Nasza rodzina rano:


Krajobraz Mołdawii:


Hyc rowery na pakę. Ładnie się wtedy poobijały:




Arbuza zjedliśmy w środku dnia:


Ktoś rozpoznaje? Symbol olimpiady w Moskwie, 32 lata tak sobie stoi. Mi bardziej przypomina Pedobeara :D




Droga za rumuńskie pieniądze:


I nocleg:


Kategoria 50-100 km, Turcja 2012


komentarze
funio
| 19:37 niedziela, 10 lutego 2013 | linkuj Pięknie,pięknie...,wiesz ze Cię lubię,ale lansowanie się w środku zimy wyjazdami sprzed pół roku...:)
Fajnie sie czyta,ale może w końcu ruszysz dupsko na rower!:))
completny
| 16:05 sobota, 9 lutego 2013 | linkuj To musi być na prawdę ciekawy kraj. Ten miś z Olimpiady to już w ogóle oddaje klimat komuny.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ludzi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]