Grecja - dzień 13
-
DST
21.73km
-
Czas
01:23
-
VAVG
15.71km/h
-
VMAX
62.50km/h
-
Temperatura
32.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstaję około godziny 10 ( to luksus, bo do tej pory wstawało się najpóźniej około godziny 8 ) i jem śniadanie. Wszyscy są lekko rozleniwieni, pierwszy pełny luźny dzień robi swoje. Około godziny 14 udaje nam się zebrać na plażę. Ja troszkę odstaję, w wyniku czego znajduję swoją własną drogę na plażę – całkiem inną plażę, zupełnie pustą. Idąc wzdłuż wybrzeża spotykam Piotrka, który pokazuje mi leżącą w zaroślach opuszczoną łódkę – mówi, że już na niej pływał, wiosło jest w środku. Bez zastanowienia wpływam na pełne morze ;) Teraz już naprawdę człowiek nie może chcieć niczego więcej – słońce, przezroczysta woda i mała łódeczka na której płynę sobie gdzie chcę – po prostu raj !
Wyposażony tylko w jedno krótkie wiosło płynę sobie powoli w stronę plaży, gdzie znajduje się reszta ekipy. Ku ich zdziwieniu, dobijam wesoło do brzegu ;) Łódkę trzeba odstawić z powrotem na miejsce, dlatego zabieram na pokład Jakuba, który zmienia mnie przy wiosłowaniu. Przy okazji skaczę sobie z burty do wody i pływam dookoła łódki. Jest fenomenalnie!
Po powrocie z plaży i po obiedzie jedziemy na rowerkach ( część ekipy autem, no jakby 10 km nie potrafili ujechać :P ) do Koroni, portowego miasteczka na samym czubku półwyspu. Traska, pomimo, że to tylko 10 km w jedną stronę, obfituje w całkiem ciekawe elementy – od sporych i krętych podjazdów, przez przejazdy ciasnymi dróżkami, po długi i szybki zjazd do samej Koroni. Na miejscu jemy lody i zwiedzamy miasto, które robi na nas duże wrażenie – przede wszystkim wąskie, malutkie uliczki, przez które nie wiem jak Grecy przebijają się samochodami. Następnie udajemy się do portu, gdzie podziwiamy zachód słońca. Czas szybko mija, jeszcze w Koroni łapie nas zmrok i szybko nadchodząca noc. Przychodzi pora na powrót, jednak nikt nie pomyślał o oświetleniu. Monika urywa dynamo, więc przed nami 10 km powrotu po ciemku. Pomimo tego jedzie się bardzo fajnie, na szybkich zjazdach z serpentynami emocje rosną w miarę każdego kilometra. W miarę szybko zajeżdżamy na nasze miejsce obozowe i po kolacji idziemy spać.
A łódeczka nazywała się Draco ;) :
Koroni:
Zachód słońca:
I Koroni nocą:
Dzień następny
Dzień poprzedni
Kategoria Grecja 2009, 0-50 km