vanhelsing prowadzi tutaj blog rowerowy

vanhelsing

Grecja - dzień 16 - powrót

Środa, 24 czerwca 2009 | dodano: 15.07.2009

To niestety nasz ostatni poranek w Grecji. Budzimy się dosyć wcześnie, trzeba spakować resztę dobytku do samochodów. Około godziny 10:30, po podziękowaniu i pożegnaniu Mirka, wyjeżdżamy samochodami do Patry, portowego miasta na północno-zachodnim brzegu Peloponezu, skąd wypłyniemy promem do Włoch. Droga biegnie przez urokliwe, górskie zakątki wyspy, mamy okazję obserwować całą jej potęgę z potężnymi szczytami dochodzącymi do 2500 m. npm. Poruszamy się cały czas po serpentynach, nawet w miastach jest ich pełno. Pomimo narastającego upału jedzie się dobrze, duże góry powodują pojawianie się chmur, które skutecznie dają cień i ochłodę.
Po drodze często się gubiliśmy, gps jednak na takie trasy nie jest dobrym rozwiązaniem. Na jednym z postojów, kiedy to szukaliśmy drogi, zobaczyłem za szybą potężne kaktusy z pięknymi kwiatami. Postanowiłem owe kwiatuszki zerwać, co by później mieć jakąś pamiątkę. Jak się wyciągnąłem po te kwiotki, tak się… poślizgnąłem i poleciałem całą ręką na kaktusa.. Przez następne 2 godziny wyciągałem pęsetą kolce z ciała…
Dalsza droga przebiegała spokojnie, no może oprócz ulewy, która jak nas szybko złapała, tak sobie szybko przeszła. Do Patry dojeżdżaliśmy autostradą przez sieć pięknych tuneli. Sam wjazd do portu wyglądał naprawdę pięknie – rozległy widok na całe miasto wraz z potężnym, słynnym mostem Rio-Antirrio. Na terenie portu byliśmy około godziny 15:30, natomiast nasz prom odpływał dopiero o 18, więc mieliśmy sporo czasu na zwiedzenie terenów przybrzeżnych. Ciekawym zjawiskiem były grupki Cyganów, którzy próbowali przez wysokie ogrodzenie dostać się na teren portu. Co chwilę jednak ochrona ich stamtąd wyganiała. Oni jednak nie bacząc na porażki natrętnie włazili z powrotem. Nie wiem czy próbowali coś zwędzić, czy może też dostać się na prom, by za darmochę przepłynąć do Włoch.
Jednak największe wrażenie zrobił na nas nasz prom. Spodziewaliśmy się jakiegoś średniego promu, który zabiera na pokład parenaście samochodów, a tu przed naszymi oczami ukazał się potężny, dwustumetrowy kolos zabierający na pokład 1000 ludzi i masę aut. W środku było pełne wyposażenie licząc salkę kinową ( w której spaliśmy ), drink bary, restauracje, kasyno itp. No po prostu full wypas. Z tym naszym miejscem do spania też była ciekawa historia, bo wykupiliśmy miejsca na decku – każdy myślał, że będziemy spać po prostu na pokładzie. Jednak oprócz samej góry, gdzie było również lądowisko na helikopterów, nie było gdzie usadowić się na karimatkach. Jak się później okazało, deck to dowolne miejsce oprócz kabin, gdzie nie będziemy nikomu przeszkadzać. Rozłożyliśmy się zatem na wygodnych fotelach w salce kinowej, gdzie spędziliśmy całą noc.
Może wrócę jednak do momentu wypływu. Oczarował nas widok z górnego pokładu na całe miasto oraz otaczające go doki i góry. Dodatkowo to wrażenie potęgowały nisko zawieszone chmury, które wspaniale komponowały się z górskim otoczeniem miasta. Po wypłynięciu poszliśmy pospacerować po pokładach, na których można się zgubić ( 6 pokładów ). Dobrze, że co chwilę były tabliczki z planem statku i windy, bo byśmy się na dobre pogubili. Następnie małymi grupkami udaliśmy się do kajuty, którą dostała Pani Irenka, na kawę i herbatę. Tam to na przemyconej na pokład butli gazowej ( na promie obowiązuje absolutny zakaz używania ognia ) gotowaliśmy sobie wodę :D Ksiądz Mirek nazwał to całe wyposażenie zestawem małego pirata, bo Maciek wyciągnął na dodatek rum, który już całkiem dodał morskiego klimatu naszej wyprawie 


Na dalekim horyzoncie, gdzie ciemnobłękitne niebo zatapiało się w głębinie morza, słońce chowało się powoli. Niknące pomiędzy potężnymi chmurami burzowymi nadchodzącymi od zachodu, sprawiało wrażenie mętnego oka, kryjącego się przed całym światem. Z drugiej strony, od północnego wschodu nadchodziła noc. Czarna, tajemnicza, niezbadana noc, która zlewała ze sobą zarówno niebo jak i morską wodę. Kontrast pomiędzy ostatnimi promieniami słońca przebijającymi się przez grube warstwy Cumulonimbusów a tą nadchodzącą czarną masą był niesamowity. Gdy zrobiło się zupełnie ciemno, a ostatnie promyki ostatkiem siły oświetlały blednące chmury, położyliśmy się spać. Jednak już parę godzin później obudziło mnie kołysanie statku. Wstałem lekko zdziwiony, wcześniej bowiem prawie w ogóle nie było czuć ani drgań ani kołysania. Gdy chodziłem po pokładzie, zdawało mi się, że wypiłem co najmniej dwie butelki greckiego wina – jednak owe wina musieli by wypić wszyscy na pokładzie, ponieważ nie tylko ja bujałem się od ściany do ściany ;)
Po wyjściu na pokład moim oczom ukazały się wielkie chmury burzowe, obok których przepływał prom. Czarną głębię na horyzoncie co chwilę rozjaśniały pioruny, dzięki którym przez ułamek sekundy mogliśmy zobaczyć oddalające się greckie wybrzeże. Padał deszcz i było ziemno, dlatego po paru zdjęciach udaliśmy się szybko z powrotem do naszej wygodnej salki. Usnąłem dosyć szybko, na szczęście nie stwierdziłem u siebie choroby morskiej ;)
Wstałem ponownie o godzinie 5 – chciałem zobaczyć tym razem wschód słońca, jednak nie był on taki widowiskowy jak wczorajszy zachód. Z drugiej strony burty dostrzeć można było za to wybrzeże, jednak już nie greckie – tym razem prom zbliżał się do Bari, docelowego miejsca rejsu. Pożegnaliśmy Grecję pięknym akcentem, tym razem jednak przed nami pojawiło się nowe państwo – Włochy…ale Italię zostawię sobie na osobny dzień ;)

Przed odbiciem, teren portu, ogórek na dalekie wyprawy:


Dom ze sobą też można wozić :) :


Patra, widok z promu Superfasta:


















Wnętrzne promu:


Zestaw mały pirat :


Potężne chmury burzowe:


A na pokładzie zimno, dobrze, że buffa mamy :P :


To już port w Bari, Włochy:





Dzień poprzedni


Kategoria Grecja 2009


komentarze
completny
| 21:44 poniedziałek, 31 października 2011 | linkuj piękne zdjęcia , chmurki też dobry klimat zrobiły tutaj...
vanhelsing
| 07:54 piątek, 26 sierpnia 2011 | linkuj Dziękuję :)
MiTTi
| 21:49 czwartek, 25 sierpnia 2011 | linkuj Relacja świetna.. i ponadto przesyłam wielki szacunek dla uczestników wyprawy...
vanhelsing
| 08:23 czwartek, 16 lipca 2009 | linkuj Cieszę się, że się podobała relacja :)
niradhara
| 21:11 środa, 15 lipca 2009 | linkuj Jeszcze raz gratuluję cudownej wyprawy! Z wielką przyjemnością czytałam relacje i oglądałam zdjęcia. Serdeczne pozdrawiam :)))))
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zisie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]