Hrobacza Łąka i spotkanie
-
DST
124.42km
-
Teren
3.00km
-
Czas
05:51
-
VAVG
21.27km/h
-
VMAX
71.00km/h
-
Temperatura
33.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wolne od nauki, dlatego postanowiłem dzień dobrze wykorzystać. Od dawna planowałem zdobyć jeden z trudniejszych podjazdów w Polsce jakim jest Hrobacza Łąka, dlatego wstałem o 6 i trochę po 7 wyruszyłem w drogę. Rano było chłodno, spodziewałem się trochę wyższej temperatury, jednak ta nadeszła dopiero po południu. Droga w stronę gór przebiegała bezproblemowo, standardowo już przez Bieruń i Oświęcim, w którym to odbiłem na Wilamowice, żeby ominąć ruchliwą drogę główną na Kęty. Po około 8 km musiałem jednak odbić na bardziej ruchliwą drogę, bo zwyczajnie nie znałem drogi pomiędzy wsiami i nie chciałem się zgubić.
W Kętach byłem o 9:30. Od Jaworzna wiozłem klucze rowerowe dla Kajmana, któremu dawno temu obiecałem, że dostarczę je do Kobiernic. Zadzwoniłem zatem do Niradhary z pytaniem czy dziś mają czas. Umówiliśmy się po 12, dlatego postanowiłem przed spotkaniem zaliczyć Hrobaczą.
Już od samego początku podjazd pokazał, że zasłużył na miano trudnego. TUTAJ można zobaczyć jego profil, wygląda całkiem ciekawie ;)
Na samym początku jest dobrej jakości asfalt i parę serpentyn. Droga systematycznie pnie się stromo w górę. Asfalt jednak po około 1,5 km zamienia się w wyboisty i kamienisty szlak, po którym strasznie ciężko się jedzie. To zdecydowanie najtrudniejszy odcinek. Miejscami jedzie się bardzo ciężko, zwłaszcza w oponach 1.5.
Na górze znalazłem schronisko, które dużo zaoferować nie potrafiło, więc za radą jakiegoś podpitego górala poszukałem szukać źródełka leżącego trochę niżej. Tam sobie zrobiłem przerwę, zjadłem konserwę, chleb i zupkę chińską zagotowaną na palniku.
Zjazd po szutrze nie należał do przyjemnych, ale za to zjazd asfaltem potrafił dostarczyć sporej dawki emocji. Ręce mnie bolały od hamowania na kamieniach, więc po prostu puściłem klamki, o mało co dwa razy nie wylatując z zakrętu. V-max 71 km/h to zdecydowanie za dużo jak na taki wąski zjazd :)
Następnie przyszła pora na odwiedzenie bikestatowiczy z Kobiernic. Ela czekała już mnie na moście w Porąbce, skąd pojechaliśmy do Ich domu. Muszę przyznać, że zostałem ugoszczony po królewsku :) Wielki puchar lodów oraz zmrożony sok skutecznie pomagał walczyć z wciąż rosnącą temperaturą. Dodatkowo pożyczyłem mapę i przewodniki po Austrii, które pomogą mi zaplanować dokładnie przebieg lipcowej wyprawy. No i dostałem także naklejki BS, dwie pójdą na rower, a jedna może na auto :) Dziękuję bardzo za tak wspaniałą gościnę !
Czas przyjemnie minął na rowerowych pogaduchach. Trzeba było jednak się zacząć powoli zbierać do domu, dlatego po godzinie 14 wyjechałem z Kobiernic. Nie jechałem jednak sam, Niradhara i Kajman postanowili mnie odprowadzić pokazując mi świetne, boczne drogi, dzięki którym omija się ruchliwe krajówki. Teraz mogę dojechać w góry praktycznie nie zaznając ruchu samochodowego !
Pożegnaliśmy się za Wilamowicami. Dalsza droga była tak sama jak rano, nic ciekawego się nie działo, no może oprócz pijaka spod sklepu, którego przegoniła właścicielka wodą z węża :D
Pora na parę zdjęć:
Zapora w Porąbce:
Zaczynamy podjazd:
Serpentynka:
Widok na jezioro:
Dalsza droga:
Źródełko niedaleko schroniska:
Się zupka robi:
Zielono:
Merida i Accent Kajmana:
Powrót:
Zerwana kładka na Sole:
Widoczki:
Sielskie klimaty ;) :
Boczne drogi:
I ostatni postój:
Pozdrawiam :)
Kategoria 100-200 km
komentarze
Tzn może kiedyś mi się wydawała, teraz to już sobie myśle że spokojnie dam radę i niedługo będzie to moje minimum :D
Co do przeglądarki mam chrome, ale już wszystko jest ok. Może na chwile rano mi oszalała :P
Stwierdziłam jednak, że jeszcze chyba nie dam rady i poczekam trochę :)
W takim razie odezwę się jak będę miałam Jaworzno w planach :P
Tak btw albo coś Ci się tu popsuło z szablonem albo mój komputer oszalał, bo się porozjeżdżało wszystko i chyba się coś ze stylami popsuło :P
pzdr i zapraszam do mnie bo jest ciekawy rower do zobaczenia, moze czesc pomyslow wlasciciela Ci sie spodoba, na razie daleko Ci do niego jesli chodzi o nadbagaz :)
pozdRawiam
Da radę ten podjazd pojechać na jeden raz, bez schodzenia, czy się człowiek zagotuje na nim?
Pozdro.
Do tego mam czasami robotę związaną z fotką "śląskie klimaty" :<
CUDO!!! Szkoda tylko, że ja nie mogę jeździć, bynajmniej zobaczę takie piękne widoki u Ciebie ;)