Dzień 5 – Wujek Petko
-
DST
107.68km
-
Czas
06:48
-
VAVG
15.84km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wieczorny wiatr niestety nie przechodzi, w wyniku czego budzi nas głośny szum drzew. Dzisiejszy dzień będzie cały czas pod wiatr, na szczęście jest płasko. Zaczynamy prawdziwą jazdę wzdłuż Dunaju, co chwilę odkrywając małe miasteczka, leżące na świetnie oznakowanej trasie rowerowej. Wąskie uliczki, stare kamienice, otaczające je winnice i tarasowane pola tworzą niepowtarzalną atmosferę. Przejeżdżamy przez między innymi Tulon, Krems, Spitz czy też Emmersdorf. Za Melkiem, gdzie po raz kolejny przejeżdżamy długim mostem przez Dunaj, zaczyna się chmurzyć i grzmieć. Rozpoczynamy szukanie noclegu, niestety do dyspozycji mamy albo gęste, niedostępne krzaczory, albo drogie Campingi. Zjeżdżamy na chwilę z radwegu, w nadziei, że uda się coś znaleźć dalej od drogi. Dudek, który jedzie jako pierwszy, wyczaja spore gospodarstwo otoczone polami. Wjeżdża odważnie, nie bacząc na psa, który gniewnie na niego szczeka. Po chwili wychodzi gospodarz, który, gdy dowiaduje się, że jesteśmy z Polski, to od razu nas przyjmuje.
Okazuje się, że ów mężczyzna jest Bułgarem, ale mieszka w Austrii już 21 lat. Nie cierpi języka niemieckiego ( jak my ), więc rozmawiamy w mixie bułgarsko-polskim, o dziwo rozumiemy praktycznie wszystko. Petko, bo tak ma nasz gospodarz na imię, jest trochę biednym człowiekiem, bo opuściła go żona i od tego czasu nie mają nic innego do roboty spożywa codziennie ogromne ilości piwa i bułgarskiej ракия . Jest za to strasznie otwartym i serdecznym człowiekiem. Cieszy się bardzo, że zawitaliśmy do niego, wszystko przypisując Bogu, bo jest ortodoksem jak sam się przyznaje. Na stole stawia dla nas rakiję nalaną z 60 litrowego karnistra na benzynę ( baniak był pełny wódki ), na szybko przyrządzoną sałatkę z litrem oliwy oraz prawdziwy bułgarski syr. Rozmawiamy do późna na różne tematy przy bułgarskiej muzyce puszczonej z satelity. Piekielnie mocna Rakija szybko wchodzi do głowy, ale przecież jutro trzeba znowu ruszyć w trasę, więc przed 24 idziemy spać ( Dudek już chrapie od dawna ). Wujek Petko udostępnia nam prawie cały dom, mamy prysznic i łóżka do spania. Jutro obiecuje nam na rano ‘jajeczka’. Usypiamy szybko, przy okazji przechodzi mocna burza, potem pada cały czas.
Pomników w Austrii od groma:
Przejeżdżamy przez klimatyczne małe miasteczka:
Podstawa codziennego wyżywienia:
Wkrótce zaczynają się winnice:
Melk:
Ciągnik siodłowy z naczepą:
Kolacja u wujka Petka:
Lodówka ;)
:D
Kategoria 100-200 km, Passo dello Stelvio 2010
komentarze
Czekam na resztę:D
Pozdro!
Z przyjemnością oglądam zdjęcia i czytam każdy wpis :)