vanhelsing prowadzi tutaj blog rowerowy

vanhelsing

Dzień 9 – 15 %

  • DST 59.84km
  • Czas 04:25
  • VAVG 13.55km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 27 lipca 2010 | dodano: 23.08.2010

Dzisiejszy dzień z założenia miał być lajtowy. Mieliśmy podjechać jak najbliżej podjazdu pod Hochtor, a że on był niedaleko, więc i kilometrów mało wyszło. Lajtowy do końca jednak nie było, bo zrobiliśmy jedną przełęcz, która mnie osobiście trochę wymęczyła. Dienter Sattel, bo o niej mowa, nie jest jakoś strasznie wysoką przełęczą, ale nachylenie lecące cały czas 15 % potrafi wymęczyć. Ponadto zaliczona jest do europejskich BIGów, więc przełęcz wymagająca.
Praktycznie cały podjazd padało, co nie ułatwiało jazdy. Było też cholernie zimno, w Alpach, gdy się rozpada, to temperatura spada w kilka chwil. Ostatnie 4 km trzeba było jechać całą szerokością drogi trawersując jak się da, bo 40 kilowy rower na prosto nie chciał iść. Na górze rozpadało się jeszcze bardziej, zjazd był lodowaty i niebezpieczny, bo marathony w deszczu sobie dobrze nie radzą. Zjazdu jednak było chwilę, bo zaraz zaczął się drugi podjazd, na 1250 – tym razem jednak poszedł sprawniej. Zjazd z drugiej przełęczy był już dłuższy, ale dziurawa nawierzchnia nie pozwalała poszaleć. W Saal robimy zakupy w Sparze i jedziemy drogą rowerową w kierunku Zell Am See. Nocleg mamy na dużym gospodarstwie pod daszkiem. Dostajemy wrzątku i herbaty. Makaron z boczkiem smakuje wyśmienicie. Przed nami majaczy się wysokie pasmo Grossglocknera...


Pyszny, smażony boczek na śniadanie:


I zaczęło się... :


A może na Tokio uderzamy ? :


Kręte, strome drogi - to już Alpy ! :








W końcu na przełęczy:


Chronimy się pod daszkiem przed deszczem:


Alpy schowane za mgłą:




Nocleg na farmie:



Kategoria 50-100 km, Passo dello Stelvio 2010


komentarze
karla76 | 21:16 czwartek, 2 września 2010 | linkuj muszę tam jechać....te podjazdy!!!
niesamowite są te relacje.dziekuje!
shem
| 11:57 czwartek, 26 sierpnia 2010 | linkuj Takie podjazdy z obładowanym rowerem zaiste dają w kość. Pozdro
kundello21
| 13:25 środa, 25 sierpnia 2010 | linkuj Ehh te podjazdy, kto nie lubi ten leń:p
vanhelsing
| 20:11 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj Nie da się dojechać rowerem z Bischoshofen do St Johann, bo biegnie tam tylko ekspresówka. Próbowaliśmy nią jechać, ale po 100 metrach praktycznie każdy kierowca na nas trąbił i się zatrzymywał, żeby powiedzieć, że nie wolno.
Poza tym tam było bardziej płasko, a myśmy chcieli jakąś fajną przełęcz zrobić :)
BoaPoweR-removed
| 19:44 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj Dziwi mnie, że nie pojechaliście na Bruck, przez st johann im pongau. Chociaż ja osobiście też specjalnie nocowałem centralnie pod tym jeziorem na campingu :). Masz literówkę w nazwie Zell Am See :)
Kajman
| 19:25 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj Ups, zaczęło się, czekałem na ten moment:) Szkoda, że taką pogodę mieliście:(
Tam jest pięknie
k4r3l
| 19:21 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj przyłączam się do opinii Van'a - podjazdy to czysta esencja! Bez nich nie ma przecież dobrego, soczystego zjazdu:) Najlepiej też jak są świetne widoczki :) Pozdr!
vanhelsing
| 19:09 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj Podjazdy są najlepsze ! No, może na równi ze zjazdami :D
donremigio
| 19:04 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj Piękna wyprawa, piękna. Jak zobaczyłem ten znak 15% to zmęczyłem się na samą myśl o podjeździe. Jak ja nienawidzę podjazdów :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa gowdu
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]