Dzień 11 – „Słoneczna” Italia
-
DST
78.05km
-
Czas
05:09
-
VAVG
15.16km/h
-
VMAX
70.00km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień zaczął się od podjazdu na przełęcz 1204. Podjazd krótki, ale zjazd już nie, znowu można było poszaleć ponad 70 km/h. Kinga nawet trochę za bardzo poszalała, bo za zjeździe wypięła się jej przyczepka rozwalając się na całą ulicę. Na szczęście jej nic się nie stało, bo się nie wywróciła. Przyczepka też przeżyła, więc mogliśmy jechać dalej. ( Zjazd dobrze widać na profilu mapki na dole, późniejsze cały czas pod górkę też )
Na dole w sklepie kupujemy 40 bułek, bo 5 jest za 70 centów. Za Lienz jedziemy lekko pod górę, ale z wiatrem. W Silian łapie nas jednak burza, czekamy godzinę na przystanku, ale nie przechodzi, więc niestety musimy jechać dalej i moknąć. Żegnamy gościnną Austrię i wjeżdżamy do słonecznej Italii w strugach deszczu. Dolomity, widoczne od paru kilometrów, chowają się w mglistych oparach tworząc posępną atmosferę.
W Dobbiacco szukamy noclegu, ale nic się nie udaje. Przemoknięci jedziemy dalej, w kierunku Dolomitów i przełęczy. Wjeżdżamy do parku narodowego – tam na pewno już nic nie znajdziemy, a cały czas przechodziła nad nami burza. Zaczyna brakować siły, jedziemy cali przemoczeni, wszystko z nas się leje. W dodatku jedziemy po szutrowej, zabłoconej drodze. W końcu jednak los się do nas uśmiecha i odkrywamy kopalnię dolomitów. Wykorzystuję po raz pierwszy moją znajomość języka włoskiego i udaje się dostać nocleg w wielkim garażu razem z nową, ogromną koparką Volvo. Nie pada na nas, więc jesteśmy przeszczęśliwi. Wszystko jest przemoczone, rzeczy suszymy na samej koparce rozwieszając na niej sznurki :D Spaghetti ( w końcu to już Italia ) i do spania. Wszystko brudne z cementu, ale chociaż sucho jest. Jutro czeka nas jeden z najpiękniejszych dni wyprawy - potężne przełęcze Dolomitów. Oby nie padało.
Z cyklu poranny widok z namiotu:
Umyć też się od czasu do czasu trzeba:
Zaledwie 4 serpentyny na nią prowadziły:
Zbliżamy się do Dolomitów:
Gimnastyka:
I lunęło:
Nasze schronienie:
Kolejne spaghetti, które jak widać wszystkim smakuje. Ciekawe co Włosi by powiedzieli, gdyby go spróbowali ( makaron mocno al dente ):
Kategoria 50-100 km, Passo dello Stelvio 2010
komentarze