vanhelsing prowadzi tutaj blog rowerowy

vanhelsing

Dzień 11 – „Słoneczna” Italia

  • DST 78.05km
  • Czas 05:09
  • VAVG 15.16km/h
  • VMAX 70.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 29 lipca 2010 | dodano: 24.08.2010

Dzień zaczął się od podjazdu na przełęcz 1204. Podjazd krótki, ale zjazd już nie, znowu można było poszaleć ponad 70 km/h. Kinga nawet trochę za bardzo poszalała, bo za zjeździe wypięła się jej przyczepka rozwalając się na całą ulicę. Na szczęście jej nic się nie stało, bo się nie wywróciła. Przyczepka też przeżyła, więc mogliśmy jechać dalej. ( Zjazd dobrze widać na profilu mapki na dole, późniejsze cały czas pod górkę też )
Na dole w sklepie kupujemy 40 bułek, bo 5 jest za 70 centów. Za Lienz jedziemy lekko pod górę, ale z wiatrem. W Silian łapie nas jednak burza, czekamy godzinę na przystanku, ale nie przechodzi, więc niestety musimy jechać dalej i moknąć. Żegnamy gościnną Austrię i wjeżdżamy do słonecznej Italii w strugach deszczu. Dolomity, widoczne od paru kilometrów, chowają się w mglistych oparach tworząc posępną atmosferę.
W Dobbiacco szukamy noclegu, ale nic się nie udaje. Przemoknięci jedziemy dalej, w kierunku Dolomitów i przełęczy. Wjeżdżamy do parku narodowego – tam na pewno już nic nie znajdziemy, a cały czas przechodziła nad nami burza. Zaczyna brakować siły, jedziemy cali przemoczeni, wszystko z nas się leje. W dodatku jedziemy po szutrowej, zabłoconej drodze. W końcu jednak los się do nas uśmiecha i odkrywamy kopalnię dolomitów. Wykorzystuję po raz pierwszy moją znajomość języka włoskiego i udaje się dostać nocleg w wielkim garażu razem z nową, ogromną koparką Volvo. Nie pada na nas, więc jesteśmy przeszczęśliwi. Wszystko jest przemoczone, rzeczy suszymy na samej koparce rozwieszając na niej sznurki :D Spaghetti ( w końcu to już Italia ) i do spania. Wszystko brudne z cementu, ale chociaż sucho jest. Jutro czeka nas jeden z najpiękniejszych dni wyprawy - potężne przełęcze Dolomitów. Oby nie padało.


Z cyklu poranny widok z namiotu:


Umyć też się od czasu do czasu trzeba:


Zaledwie 4 serpentyny na nią prowadziły:


Zbliżamy się do Dolomitów:




Gimnastyka:


I lunęło:


Nasze schronienie:




Kolejne spaghetti, które jak widać wszystkim smakuje. Ciekawe co Włosi by powiedzieli, gdyby go spróbowali ( makaron mocno al dente ):



Kategoria 50-100 km, Passo dello Stelvio 2010


komentarze
piofci
| 16:16 środa, 25 sierpnia 2010 | linkuj Świetnie się to wszystko czyta...niekiedy odnoszę wrażenie, tak jakbym tam z Wami był:) Pełen szacun...
kundello21
| 13:21 środa, 25 sierpnia 2010 | linkuj Sprzęt niezły (VOLVO) Czyli pomoc drogowa w razie śnieżycy była:p
foxiu
| 11:56 środa, 25 sierpnia 2010 | linkuj van, z wiekiem się człowiek wygodny robi ;) Ja, z trzydziestką w niedalekiej perspektywie, bym się już zastanawiał czy spać w takich warunkach ;)
vanhelsing
| 06:25 środa, 25 sierpnia 2010 | linkuj Oj tam, przeciez nocleg mielismy wymarzony - nie padalo na nas i bylo sucho. Czego chciec wiecej !
niradhara
| 05:33 środa, 25 sierpnia 2010 | linkuj Czasem to sama nie wiem za co Was bardziej podziwiam - czy za jazdę obładowanymi rowerami po alpejskich przełęczach czy za noclegi w takich spartańskich warunkach?
azbest87
| 21:58 wtorek, 24 sierpnia 2010 | linkuj Ale rowerowa opalenizna jest!;P
Kajman
| 21:34 wtorek, 24 sierpnia 2010 | linkuj Drugie zdjęcie przypomniało mi "Potop". Lej waszeć jeszcze:)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa wszeb
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]