Dzień 15 – Dwie drogi
-
DST
126.84km
-
Czas
06:50
-
VAVG
18.56km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstajemy o godzinie 8. Przez początkowe kilometry mamy cały czas praktycznie z górki, jedzie się bardzo przyjemnie. Przemieszczamy się starą droga wzdłuż autostrady, co chwilę mijamy stare, zabytkowe, włoskie miasteczka i wsie. Pogoda dopisuje, nie jest za gorąco ani za zimno. Po parunastu kilometrach dojeżdżamy do przełęczy Mortirolo, która nie wiedząc czemu myli mi się z Malga Palazzo ( ta druga leży paredziesiąt kilometrów dalej ). Marek z Dudkiem bardzo chcą za wszelką cenę ją zdobyć, ja natomiast od razu rezygnuje ze względu na kolana i przeświadczenie o 45 % nachylenia. Jak się później okazuje przełęcz była ostra, ale średnio leciało 12-20 %. Być może kolana dałyby sobie radę.
Jadę za to z Kingą drugą drogą, która po paru kilometrach również przechodzi w podjazd pod przełęcz Aprica. Nie jest ona wysoko, bo lekko ponad 1100, ale przewyższenie sięga 700 metrów, więc podjazd ma 13 km. Nie jest ciekawy, dopiero pod koniec nouva strada prowadzi pięknym, głębokim kanionem.
Na górze czekam tylko parę minut na Kingę i zjeżdżamy bardzo wąską droga do Ebolo, w którym od 30 minut czeka na nas reszta ekipy. Razem już zaczynam dalszą drogę, która jest bardzo przyjemna, bowiem prowadzi cały czas w dół – zjeżdżamy w końcu w kierunku morza, żegnając tym samym Alpy.
Noclegu szukamy przed jeziorem Iseo. Udaje się znaleźć za 3 razem u włoskiego, młodego małżeństwa. Kobieta po moim włoskim „ Ciao, siamo con Polonia, cerciamo un posto dove possiamo dormire in due tende per una notte. Possiamo dormire in questo posto?” bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy i emocji odpowiada mi „ Si.” :D
Rozbijamy namioty. Po chwili jednak przychodzi do nas z mężem i pokazuje mi „Il bagno”, czyli po włosku łazienkę. Cieszymy się strasznie, bo ostatni prysznic mieliśmy u Petka, potem było tylko paplanie się w różnego rodzaju studniach, jeziorkach i kranach na stacjach benzynowych. Ponadto dostajemy od sąsiadki malutkie pomidory koktajlowe oraz ogórki, które w połączeniu ze smażonymi parówkami z Lidla smakują wyśmienicie.
Zadowoleni, czyści i pojedzeni idziemy spać.
Początek Mortirolo:
Widoki z alternatywnego podjazdu:
Mały burdelik:
Burżujska kolacja:
Kategoria 100-200 km, Passo dello Stelvio 2010