vanhelsing prowadzi tutaj blog rowerowy

vanhelsing

Dzień 23 – Rozstanie

  • DST 131.66km
  • Czas 07:07
  • VAVG 18.50km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 sierpnia 2010 | dodano: 03.09.2010

Wczorajszego wieczoru długo zastanawiałem się co robić z moimi kolanami. Bóle pojawiały się co raz częściej, czasem jechałem daleko za resztą ekipy swoim tempem. Rano, gdy wyjechaliśmy w kierunku Węgier, jechało się dobrze, ale po paru kilometrach kolana odezwały się znowu. Postanowiłem nie ryzykować wjazdu na Węgry, bo tam wydostanie się pociągiem pewnie byłoby dosyć skomplikowanym zadaniem. Cóż, ominie mnie Balaton i Budapeszt, ale przecież najpiękniejsze miejsca wyprawy udało się zaliczyć. Po 50 km w mieście Ormoż rozstaję się ze swoimi towarzyszami dziękując za wspólną jazdę i nie ryzykując dalszej drogi ze względu na kolana.

Od tej chwili obieram za kierunek Bratysławę, z której chcę podjechać pociągiem 200 km w kierunku granicy z Polską. Ale to dopiero za 2 dni. Teraz jestem jeszcze na Słowenii i przede mną granica z Chorwacją. Dostaję się do tego państwa bez paszportu, na dowód, chociaż obowiązkiem jest posiadanie tego pierwszego dokumentu. Ale jakoś się udaje przedostać ;) Chorwację mijam szybko i ponownie na chwilę wjeżdżam na Słowenię, aby zaraz przebić się na Węgry. Tu zaczęła się mniej ciekawa część trasy, wjechałem na drogę nr 86, tranzytówkę dla tirów. Droga wyglądała mniej więcej tak, że przez około 20 minut nie było zupełnie ruchu, po czym nagle mijał mnie konwój parunastu tirów, jeden za drugim ( w tunelach oni jeżdżą czy co ?! ). Po przejechaniu takiej karawany znowu miałem całą drogę dla siebie. Najgorzej było jak się dwa konwoje spotkały z naprzeciwka, wtedy nie było zlituj i trzeba było uciekać do rowu, bo Polacy i Litwini ( a ich tam najwięcej było ) nie patrzyli, czy coś jedzie, tylko się pchali. Na przejściu granicznym spotkałem dwie autostopowiczki z Gdańska, które były w podróży dopiero jeden dzień oraz totalnie nawalonego kierowcę tira razem z żoną (?), który proponował mi, że zabierze mnie do Włoch, bo zaraz jedzie...
Pod wieczór zacząłem szukać noclegu. Zjechałem około 300 metrów do najbliższej wioski, gdzie udało się znaleźć miejsce na namiot przy pierwszym gospodarstwie. Dogadać się nie było łatwo, moje próby literowania po polsku prośby o nocleg zakończyły się sukcesem dopiero, gdy zleciała się cała zaciekawiona rodzina i 18-letnia córka ze słownikiem angielsko-węgierskim powtórzyła reszcie o co temu dziwnemu człowiekowi na rowerze chodzi.
Gdy wszyscy zrozumieli o co mi proszę, zrobiła się przyjemna i luźna atmosfera. Udostępniono mi łazienkę, gdzie mogłem się umyć oraz zaproszono na kolację, na której były wielkie i pyszne kolby kukurydziane ;) Poza tym przegrałem zdjęcia na komputerze, pokazując przy okazji dziewczynom i ich bratu ( bo były dwie córki: Zsófia i Kinga oraz ich brat…ee, węgierskie imię miał … ;) ) zdjęcia z wyprawy.
Po kolacji posiedzieliśmy do prawie 24 godziny śmiejąc się z różnic językowych i ucząc się naszych języków. Od tamtej chwili mogę pochwalić się, że znam całe 9 wyrażeń po węgiersku ;) Dziewczyny najbardziej śmiały się z naszego słowa „chłopak”, kojarzył im się chyba z jakimś tępym narzędziem do pracy na polu… W każdym bądź razie rozmawiało się bardzo miło ;)
Usnąłem szybko, trochę tylko obawiając się pierwszego, samotnego noclegu ;)

Krajobrazy dalszej drogi:


Mycie rękawiczek... ;):


Prawie jak w Polsce:


Wjechałem do Chorwacji...


by po chwili wjechać do :


i po dwóch chwilach wjechać na:


Kierunek Szombmhabmat...:


tranzyt:


Cateye:


Kategoria 100-200 km, Passo dello Stelvio 2010


komentarze
completny
| 12:16 poniedziałek, 31 października 2011 | linkuj To świetne że ludzie władający innymi językami mogą się porozumieć a przy tym fajnie pośmiać :) Polak Węgier dwa bratanki...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa torzy
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]