vanhelsing prowadzi tutaj blog rowerowy

vanhelsing

Dzień 5 – Bimber, słonina, Rumunia

  • DST 76.58km
  • Czas 04:35
  • VAVG 16.71km/h
  • VMAX 28.00km/h
  • Temperatura 34.0°C
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 lipca 2011 | dodano: 27.08.2011

Wstajemy wcześnie, żeby szybko dotrzeć do granicy węgiersko-rumuńskiej. Kabanosy i konserwa na śniadanie musi nam wystarczyć aż do obiadu. Na początku jest chłodno, jednak tak samo jak dnia poprzedniego szybko robi się gorąco. Do granicy wiedzie płaska droga, zatrzymujemy się tylko raz, kiedy to dostaję kubek mleka od mleczarza rozwożącego ten napój po wioskach. Jeździ jakimś starym mercedesem i co chwilę puszcza melodyjkę w stylu ryczącej krowy.
Gdy znajdujemy się w przygranicznej, węgierskiej wiosce zatrzymuje nas nagle straż graniczna, mówiąc, że w tej chwili przejście jest zamknięte i dalej nie możemy jechać. Blokują ulicę i nikogo nie przepuszczają. Dowiaduję się ( z trudem się dogadując ), że otworzą dopiero o 14:30, czyli przed nami 5 godzin postoju !

Upał staje się niemożliwy, nie wieje najmniejszy wiatr. Szukamy schronienia, udaje się znaleźć trochę cienia w altance obok małych stawów rybnych. Jednak jej dach szybko się nagrzewa, robi się tam okrutnie duszno. Leżymy w pół martwi na ławkach ledwo co dychając. Kończy się woda, a jedyna dostępna w domach śmierdzi zgniłymi jajami. Po 13 gotujemy sobie makaron na tej wodzie. Nawet zjadliwy.

O 14:30, wymęczeni gorzej niż po 200 km, ruszamy na granicę. Na szczęście jest już otwarta. Przejeżdżamy bez problemów, co oznacza, że przed nami nowe państwo – Rumunia. Spędzimy tutaj sporo dni i przejedziemy sporo km.
Na pierwszej stacji kupuję mapę. Krótka analiza i decyzja – skręcamy na boczne drogi, trzeba uciekać z tranzytówek. Wybieram dobrze zapowiadającą się żółtą drogę biegnącą przez małe wsie. Przejeżdżamy przez Carei i lecimy jeszcze główną na Tasnad. Tam pokonujemy okropną drogę z kostki brukowej, ale zaraz potem dostajemy w nagrodę równiutki asfalt prowadzący do wsi Cehalut.

Przed godziną 18 kończy nam się woda, więc pytam się starszego pana przy malutkim gospodarstwie, czy nie mógłby nam napełnić butelek. Nalewa ochoczo, po czym mówi pytająco do mnie: „ whisky, whisky? :>” „Hmm, ok.!” odpowiadam równie ochoczo.
Zaprasza nas na podwórko i ze stodoły przynosi duży kubek i kieliszek. Okazuje się, że częstuje nas wiśniówką. Była przepyszna, zwłaszcza, że pływały w niej jeszcze słodkie wiśnie. Pijemy zadowoleni, lecz to nie koniec niespodzianek. Po chwili z tej samej stodoły przynosi.. bimber ! Tym razem jednak daje nam nie kieliszki, ale szklanki… Szybko leci do drugiej stodoły i przynosi z niej wielki kawał ociekającej tłuszczem, domowej, wędzonej słoniny. Super, mamy czym przygryzać ! Potężny łyk bimbru ponad 70% wywala oczy na wierzch, lecz słonina skutecznie gasi alkohol, przy okazji spływając soczyście po łokciu. Prawdziwy, wiejski klimat. Dostajemy również pomidory, paprykę i czosnek, wszystko oczywiście z ogródka. Na koniec zaprasza nas, abyśmy u niego zostali, przy komunikacji korzystam głównie z rozmówek, które na czas podróży sobie wydrukowałem.

4 kieliszki wiśniówki i 3 setki bimbru skutecznie wprawiają mnie w wesoły nastrój…Rozbijamy z trudem namiot i idziemy od razu spać. Tylko trochę w głowie się kręci… ;)

Mateusz ucieszony z nowego kraju:


A oto sposób w jaki zdobywaliśmy wodę. Podczas wyprawy kupił tylko 4 butelki wody, ale tylko po to, żeby wymienić stare na nowe i mieć do czego czerpać wodę:




W większych miastach jest bardzo ładnie:


Standardowy sposób poruszania się:


Rumunia to także konie. Te domowe jak i te dzikie:


Sielskie krajobrazy:




No to Salut !:


Pan dziadek:


Dolać jeszcze? :):


Zaciekawieni tubylcy:




Coś pysznego, uwierzcie na słowo !



Kategoria 50-100 km, BAŁKANY 2011


komentarze
completny
| 15:45 niedziela, 30 października 2011 | linkuj ładna gościna się wam trafiła ;)
vanhelsing
| 12:06 niedziela, 11 września 2011 | linkuj Wydrukowane z forum podróżerowerowe.info
Michał | 09:25 niedziela, 11 września 2011 | linkuj Co za rozmówki miałeś?
vanhelsing
| 08:49 sobota, 10 września 2011 | linkuj jeden tłuszcz, okropnie słona! Do bimbru pasowała idealnie, ale potem jak ją się jadło to po paru kęsach już odrzucało, tak była tłusta. Dobra była do smażenia czegoś w menażce, bo nic innego nie mieliśmy.
blase
| 21:56 piątek, 9 września 2011 | linkuj a ta słonina jaka w smaku? :)

jak byłem kiedyś rowerem na węgrzech, to też spotkaliśmy pana dziadka wracającego z działki.
dostaliśmy po pomidorze, pokazał gest splecionych rąk, a my dopowiedzieliśmy "Polak Węgier dwa bratanki!" :D
Nefre
| 21:39 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj No to Was ugościł pan Dziadek- hihi- fajna opowieść...
vanhelsing
| 21:38 poniedziałek, 29 sierpnia 2011 | linkuj bimber mieliśmy codziennie rano do picia, słoninę jedliśmy jeszcze w Czarnogórze, a czosnek też się gdzieś poniewierał w sakwie ;)
mrozin
| 08:54 poniedziałek, 29 sierpnia 2011 | linkuj bimber, słonina i czosnek - zmielić i do bidonu na trasę ;) świetna wyprawa.
memento
| 17:47 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj Bardzo fajny ten blog:)

Relacja zacna. Czekam na kolejne dni.

pozdrawiam
funio
| 11:14 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj Ha Ha!-jaki znawca...
vanhelsing
| 09:19 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj Myślę, że co najmniej 70% było, a może i więcej, bo Rum słowacki 80% lepiej wchodził :P
Aga
| 08:53 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj :))) brak mi słów na tę alkoholową gościnność :P w żołądku mnie się przewraca od samego czytania :D
bobiko
| 08:36 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj Ciekawe ile procentów mieliście :D Ale godnie Was potraktowano i to mi się podoba :)
Kajman
| 07:14 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj No to robiliście za atrakcję, wynagrodzenie uzyskaliście można rzec godne:)
funio
| 06:46 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj Jeśli o mnie chodzi to ...dalej bym nie jechał:)))
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa yciow
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]