vanhelsing prowadzi tutaj blog rowerowy

vanhelsing

Dzień 6 – Żegnaj asfalcie

  • DST 73.63km
  • Teren 31.00km
  • Czas 06:22
  • VAVG 11.56km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 820m
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lipca 2011 | dodano: 29.08.2011

O 3 w nocy budzą nas potężne grzmoty nadchodzącej burzy oraz porywisty wiatr. Namiot rozbity z jednym śledziem ledwo co się trzyma, trzeba latać po ciemku i wbijać w kamieniste podłoże, co nie idzie tak łatwo. Przylatuje nawet nasz gospodarz wołając nas do domu, no ale nie zostawimy wszystkiego w namiocie, bo ten niechybnie by sobie poleciał gdzieś w pole.
Burza na szczęście nas omija, nie spada ani kropla deszczu. Wiatr po chwili też się uspokaja, tylko z daleka słychać już słabnące odgłosy burzy.

Rano zostajemy zaproszeni do kuchni, gdzie żona pana dziadka, czyli pani babcia, przygotowuje nam placki ziemniaczane z miodem. Oczywiście popijamy je bimbrem, od czasu do czasu pijąc jeszcze herbatkę ziołową. Lecz to nie koniec niespodzianek, na drogę dostajemy wielki, ponad kilogramowy kawał słoniny, pomidory, paprykę, pół litra miodu i… pół litra bimbru! Co więcej bimber jest w plastikowej butelce. Będzie picia codziennie, ło rany…

Nasz gospodarz ostrzegał przed planową dalszą trasą. Mówił, że za parę km skończy się asfalt i będzie ciężko przejechać. Nic sobie z tego nie robiliśmy, będąc po części trochę przygotowanym na ciężkie warunki. Asfalt rzeczywiście, skończył się pod koniec wsi, zaczął się jednak w miarę przyjemny szuterek naznaczony olbrzymimi dziurami. Ale na rowerze dało się jechać. Droga zaczęła się piąć pod górę, od tego miejsca było coraz trudniej. Gdy wyjechaliśmy ze wsi skończył się szuter i zaczęła… polna droga wyjeżdżona przez furmanki. Krajobraz przypominał połoniny w Bieszczadach, w zasięgu wzroku nie było w ogóle ludzkiej cywilizacji. Jazda sprawiała spore trudności, wyschnięta na pieprz ziemia urozmaicona wybojami nie pozwalała się rozpędzić nawet w z górki. Co gorsza nie było tam jednej drogi, lecz kilka, które co chwilę gdzieś skręcały, a każdy wydawała się być tą właściwą. Niechybnie byśmy pobłądzili, lecz udało się spotkać dwóch rolników na furmankach, którzy wskazali nam właściwy kierunek tej krajówki.

Wkrótce jednak skończyło się pole i zaczął się las. Dziwny, zarośnięty i tajemniczy las. Przeprawa przez niego polegała głównie na pchaniu roweru po błocie, odgarnianiu pajęczyn z wielkimi kudłatymi pająkami z całego ciała ( głównie z twarzy ) i prób ubicia setek much, które kleiły się do ciała. Zrobiło się ciemniej. W pewnym momencie naszym oczom ukazał się wysoki, bardzo dobrze utrzymany płot z drutem kolczastym. Ciągnął się przez parę kilometrów, lecz w tym czasie nie widzieliśmy ani jednego wejścia. Coś było nim ogrodzone, coś o czym nie mieliśmy pojęcia i pewnie nie chcieliśmy wiedzieć. Pozostawało tylko pytanie po której stronie tego ogrodzenia my jesteśmy..

Na szczęście po ponad godzinnej przeprawie skończył się las. W oddali zobaczyliśmy małą wioskę. Zjazd był okropny, myślałem, że pourywam tam wszystko. Wieś miała trochę asfaltu, nawet połączenie z drugą wsią też było utwardzone. Zaczął się lekki podjazd, na którym zauważyłem, że coś stuka mi w napędzie. Okazało się, że pękło jedno ogniwko spinki. Szybko jednak skróciłem łańcuch i wszystko wydawało się ok. Niestety…. po paru km pin musiał się przemieścić i zablokować łańcuch, który pociągnąć przerzutkę i…. tak, po raz kolejny stało się to, o czym nawet nie chciałem myśleć – wygiąłem hak z przerzutką ! Byłem zrozpaczony, dlaczego zawsze musi mi się to przytrafić! Po 30 minutowej walce z napędem udało się „naprostować” hak w taki sposób, żeby było chociaż parę biegów. Straciłem niestety dwa najlżejsze przełożenia, co nie wróżyło dobrze przy nadchodzących podjazdach.

Na dodatek znowu skończył się asfalt. Lekki podjazd wykluczył jazdę, trzeba było pchać. Dotarliśmy w końcu do wioski Pusta, która okazała się być cygańska. Przeraźliwa bieda uderzyła w oczy, nieprzychylnie patrzące oczy, rzucające się psy i dzieci proszące o cukierki towarzyszyły nam przez parę kilometrów.

Za Pustą w końcu pojawił się asfalt. Oczywiście się skończył na rzecz kostki brukowej i trzeba było jechać poboczem po piasku, no ale to już jakaś cywilizacja przecież. Wieczorem dotarliśmy do Zalau, za którym zaczął się podjazd. Robiło się ciemno, więc poszukałem noclegu w ostatnim domu przed lasem – udało się! Gospodarz żył kilka lat w USA, więc doskonale znał angielski. Udostępnił nam kuchnię, ugotowaliśmy sobie makaron, na dodatek dostaliśmy Coca-colę, pyszne ciasto i arbuza. Chwilę porozmawialiśmy i poszliśmy spać. Uff, koniec męczącego dnia.

Śniadanie:


Kotek:


No to jedziemy...
















Ogrodzenie w lesie:


Zjazd:






Kapelusik na upały dobry :P


We wiosce:






Ziimno !


I nasi gospodarze:



Kategoria 50-100 km, BAŁKANY 2011


komentarze
vanhelsing
| 14:39 sobota, 17 marca 2012 | linkuj Dzięki za słowa uznania, fajnie, że się podoba ;)
Janusz | 21:03 piątek, 16 marca 2012 | linkuj Nie miałem zamiaru cokolwiek komentować, ale nie wytrzymałem, by wyrazić podziw dla: Waszego opisu wyprawy, pięknych zdjęć, fachowo wykonanych - super! No i samozaparcia w trudnych warunkach jakie pokonujecie. Wyprawy rowerowe, to wspaniała sprawa. Życzę powodzenia w następnych wyprawach. Pozdrawiam.
PS. Wczytuję się w relacje, bo choć jeszcze raz zamierzam, po ubiegłorocznej dwutygodniowej deszczowej non-stop, wyprawie po Skane w Szwecji, odbyć podróż rowerową po cieplejszych miejscach, czyli Węgry i Austria alpejska.
panmisiek
| 23:15 poniedziałek, 12 września 2011 | linkuj opis plotu i marszu wokolo niego naprawde mega:D jakbyscie w jakims obozie byli i o tym nie wiedzieli :)
blase
| 21:42 piątek, 9 września 2011 | linkuj tutaj chyba prawie pourywaliście sakwy.
prowiant na drogę dostaliście pierwsza klasa:)
Kajman
| 06:26 środa, 31 sierpnia 2011 | linkuj Ale w czarną dziurę trafiliście!
vanhelsing
| 21:09 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj Ano, wszędzie tam SJ i SM jeździły :P Prawie jak w domu :P
Janusz507
| 13:55 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj Kapelusik super,a Dacia to chyba z Jaworzna bo rej. to SJ :))
vanhelsing
| 09:24 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj bobiko - za często już takie zdjęcia tu były :P
funio
| 06:52 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj Zachciało się terenu i problemy murowane:(
bobiko
| 23:43 poniedziałek, 29 sierpnia 2011 | linkuj ale hak byś mógł sfotografować, to nie ;P
azbest87
| 22:56 poniedziałek, 29 sierpnia 2011 | linkuj Było trochę terenowej jazdy:)
Śledzę wpisy od początku, gdy tylko mam chwilę czasu:) i czekam na kolejne:)
Pozdro!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dyjes
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]