Dzień 4 - W Karpaty
-
DST
114.77km
-
Czas
07:27
-
VAVG
15.41km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Śniadanie było bardzo przyjemne, bo umilone przez litrowy dzban mleka. Po pożegnaniu ruszyliśmy główną droga, która oprócz tego, że była dziurawa, okazała się być bardzo zatłoczona. Jechało się okropnie, był to jeden z gorszych odcinków podróży, bowiem ukraińscy kierowcy nic sobie nie robili z przepisów i co chwilę ktoś mocniejsza Ładą wyprzedzał tę słabszą. Nic nie działo się ciekawego, w południe postanowiliśmy podnieść sobie morale bograczem w restauracji. Warto było, bo za całkiem sporą porcję, razem z chlebem i śmietaną zapłaciliśmy niecałe 5 zł.
Za Rahiv ruch nagle ucichł zupełnie. Droga zrobiła się jeszcze gorsza, ale zadowoleni ze spokoju, nie narzekaliśmy. Zrobiło się również całkiem ładnie, wjechaliśmy w góry i jechaliśmy wzdłuż sporej wielkości rzeki.
Nocleg udało się znaleźć za pierwszym razem. Gospodarz razem z synek zajęci byli montowaniem silnika do Łady, udostępniono nam jednak łazienkę z prysznicem, więc morale wzrosły. Poza tym miałem okazję naprawić pedał, który zaczął dziwnie strzelać.
Gdy dzień już chylił się ku końcowi, a my dojadaliśmy ostatki makaronu, przyszedł gospodarz z plastikową butelką, szklankami i talerzem z chlebem, cebulą i słoniną. Jak nie trudno się domyślić, w plastiku miał bimber. I to całkiem mocny, bo potężny łyk ze 100 ml szklanki lekko mnie zatkał i uświadomił, że przekraczamy granicę 70%. Przegryzienie tego cebulą tylko i wyłącznie spotęgowało efekt, więc rzuciłem się na chleb i tłustą słoninę. Cała libacja trwała jakieś 3 minuty, po tym czasie już wiedziałem, że dziś nic nie ogarnę. Seweryn już ledwo się trzymał na nogach, czym prędzej weszliśmy do namiotu. Ja zasnąłem od razu kamiennym snem, Seweryn tymczasem zbuntował się przed takimi trunkami i z trudem wydostając się z namiotu zwrócił całą zawartość kolacji centralnie przed wyjście. Ale o tym dowiedziałem się dopiero rano, kiedy o mało co do tego nie wlazłem... :P
I pij tu z Ukraińcami...
No to jedziemy główną drogą:
Polityka..
Wcinamy bogracz:
Kontrasty Ukrainy. Takie zameczki można spotkać jeden przy drugim. Ludzie leczą swoje kompleksy chyba:
W Karpatach:
Dzieci, nie mając co robić w wakacje, sprzedają przy drodze jagody:
Tudzież je same jedzą ;)
Wieczorna libacja :D
W następnym dniu się mapa google skończy, będą jaja z rysowaniem...
Kategoria 100-200 km, Turcja 2012
komentarze
Gratuluję pomysłu, może kiedyś pojadę rowerem...
Uśmiałem się!:)))