Dzień 5 - Kozie mleko
-
DST
104.22km
-
Teren
15.00km
-
Czas
07:03
-
VAVG
14.78km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek nie należał do tych przyjemnych. O ile ja byłem w stanie coś zjeść, o tyle Seweryn, po nocnej libacji, nie był w stanie nic w siebie wmusić. Pożegnaliśmy się z gospodarzami i leniwie ruszyliśmy, dalej kierując się na wschód. Zaczęły się bardzo przyjemne widoki, do tego doszły podjazdy i zjazdy, na których trzeba było mocno uważać. Seweryn z każdego zjeżdżał bardzo spokojnie, ja natomiast obrałem strategię " jak pojadę szybciej, to przelecę" Przez większe dziury niestety przelecieć się nie dało, dlatego co chwilę rowerem wstrząsały potężne uderzenia. Bałem się okrutnie, bo rower parę wypraw już przeżył i nie wszystkie części należały do tych z serii nowe. Na szczęście nic się nie urwało, ani nie przebiło.
Morale podniosła dopiero lodowata coca cola, która uzupełniła braki cukru i wchłonęła alkohol. Jechało się coraz lepiej, jednak droga stawała się coraz gorsza.
Wybrana przez nas czerwona droga okazała się nie mieć asfaltu przez około 15 km, zaczęła się walka z kurzem i kamieniami. Pod koniec dnia poszukaliśmy noclegu, udało się tym razem wyśmienicie, bowiem starsza pani zaprosiła nas do nowo wybudowanego, drewnianego domu i odstąpiła całe poddasze. Mieszkało się tam cudownie, bowiem cały dom wypełniał zapach świeżego drewna. Mogliśmy się też umyć, bo obok domu była studnia z, co prawda lodowatą, ale czyściutką wodą.
Zostaliśmy poczęstowani też przepysznym kozim mlekiem, pierwszy raz go piłem, smakowało naprawdę przepysznie!
Na górze było tylko jedno łóżko, szybko sobie je zająłem przed Sewerynem, jednak była to średnia decyzja, ponieważ było to szpitalne łóżko z okresu wojennego, wyłożone deskami nakrytymi kocem. Co chwilę jakaś deska wypadała i z hukiem obijała się o podłogę, a ja zapadałem się w miejsce po tejże desce. Seweryn natomiast wygodnie sobie spał na materacu przyniesionym przez syna gospodyni. No, nie zawsze na łóżku jest wygodniej.
Pytanie zasadnicze: Jak ona tam wlazła i jak zlezie?
Spokojne, górskie wsie
Podstawowe wyżywienie podczas wyprawy, czyli krem czekoladowy:)
Prawie czynna skocznia:
Kozacko
W górach
Przez całą wyprawę braliśmy wodę ze studni ;) Nic nam nie było
Ukraiński sklep, czyli liczydła i rachunek na kartce ;))
Żegnaj asfalcie!
Przez kurz trzeba było się myć codziennie
Nasz domek:)
Na strychu znaleźliśmy stare fotografie:
Kategoria 100-200 km, Turcja 2012
komentarze
Z tym ręcznikiem to ustawka?:)))