Kwiecień, 2012
Dystans całkowity: | 1428.76 km (w terenie 75.00 km; 5.25%) |
Czas w ruchu: | 70:49 |
Średnia prędkość: | 20.18 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.00 km/h |
Suma podjazdów: | 3500 m |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 109.90 km i 5h 26m |
Więcej statystyk |
Mocno na góry
-
DST
152.21km
-
Czas
05:42
-
VAVG
26.70km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
Sprzęt Specialized Tricross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Umawianie się na rower z Funiem jest o tyle niebezpieczne, że chłopak zawsze obiecuje spokojne, turystyczne (w tym wypadku nawet świąteczne!) tempo. Rzeczywistość okazuje się jednak zupełnie inna, o czym uświadomiłem sobie już po jakichś 20 km ze średnią oscylującą w granicach 32 km/h. Towarzyszył nam również Janusz, który w miarę dzielnie stawiał czoła narzuconemu tempu. Do Chrzanowa towarzyszył nam kolarz z Rudy Śląskiej, który poratował mnie na stacji swoją pompką, bo w tylnym kole miałem półflaka. Za Chrzanowem odbiliśmy na Babice i Zator ( tam średnia na odcinku 20 km wyszła 40 km/h, Funio oczywiście prowadził cały czas peleton, my z Januszem grzecznie siedzieliśmy sobie na kole. Za Zatorem przyszła kolej na Andrychów boczną, spokojną drogą. W wesołych humorach - innych nigdy nie ma, Funio ma zabawne poczucie humoru :D - kręciliśmy w stronę celu dzisiejszego wypadu, czyli Przełęczy Kocierskiej.
Jakoś dowlokłem się na początek podjazdu, Funio już w tym czasie wesoło sobie podjeżdżał 1 kilometr przed nami, aby równie wesoło zjechać i zacząć podjazd od nowa. Podjazd jakoś wielce nie jest trudny, więc poszedł w miarę sprawnie, aczkolwiek na górze było strasznie zimno, w końcu leżał śnieg. Chwila odpoczynku i zjazd dziurawymi asfaltami. No to dawaj 40 km/h na Żywiec. Tam znowu parę zdjęć i kierunek Porąbka oraz Kęty. Tu znowu dołączył się jeden kolarz z Brzeszczy, chwilę pojechaliśmy razem.
Potem już tylko spokojnie, 30 km/h w stronę Wilamowic, Oświęcimia i Gorzowa, aby zawitać do Jaworzna.
Huh, wymęczył nas trochę Funio, nie powiem, od święta robię takie średnie, jeszcze w górach, no ale dziś jakieś święto w końcu jest :P
Merida, Giant, Specialized - szosowe rowerki budziły zainteresowanie na wiochach:
Janusz wypatruje gór:
Góry się pojawiły, górnicy wypinają się na zjeździe :D:
Funio: Co tak wolno, deptaj, deptaj !
Misie Funia ;D
Zaczynamy podjazd pod Kocierz:
A na górze śnieg:
Uchachany Funio:
Spec na górze, słaba była fota to musiałem B&W wyciągnąć:
W stronę Żywca, nieciekawe zdjęcie:
Ale na widoki nie można narzekać:
Funio:
Janusz:
Funio bez piwa nie wytrzymał:
I lans na Giancie na koniec:
Pozdrawiam :)
Kategoria 100-200 km
Dookoła Jaworzna z Efff ;)
-
DST
77.48km
-
Teren
45.00km
-
Czas
04:37
-
VAVG
16.78km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Prognozy pogody nie były sprzyjające ( zwłaszcza w porównaniu do wczorajszego słońca i prawie 20 C), lecz na szczęście rano nie padało, więc wyruszyłem z Ewą na objazd czarnym szlakiem naszego pięknego miasta. Zaczęliśmy na Osiedlu Stałym, ale szybko szlak pogubiliśmy, więc po prostu pojechaliśmy na Sosinę, skąd przez las ( w lesie biegały dwa owczarki niemieckie, zupełnie bez opieki, najedliśmy się z lekka strachu )zajechaliśmy do Ciężkowic. Tam znowu znikł nam czarny szlak, tym razem na rzecz żółtego, którym postanowiliśmy kontynuować jazdę. Niestety po paru kilometrach okazało się, że mała rzeczka, płynąca w pobliżu, rozlała się szeroko i nie było szans się przedostać ( chociaż zaciekle próbowaliśmy obejść bagno lasem ). No to zawracamy. Dalej były Jeziorki, Byczyna i Groble ( no, tam się nie dostaliśmy, bo musieliśmy znowu zawrócić z powodu remontu mostu ).
Asfalcikiem skoczyliśmy nad zalew w Dziećkowicach, tam chwila przerwy, ale zimno było okropnie, więc szybciutko na rower. Odbiliśmy wzdłuż autostrady i poszwędaliśmy się po polach, zupełnie nie wiedząc gdzie jedziemy ;) Jakoś wyjechałem w Imielinie, gdzie zielonym szlakiem przedostaliśmy się na Wysoki Brzeg ( nudna ta relacja, co kogo obchodzi jak jechaliśmy :P ). Tam to zaczęło kropić, więc ruszyliśmy w stronę domów, ale że przestało, to jeszcze odbiliśmy na zalane, na którym chwilę posiedzieliśmy. Potem powrót do domku. Dziękuję pani Ewo ;)
Robimy zdjęcia rowerkom:
Przedzieramy się przez rozlewiska:
Jedziemy na:
Dowiadujemy się, że:
Odpoczywamy na Dziećkowicach:
I gubimy się gdzieś w polach:
Pozdrawiam :)
Kategoria 50-100 km
Piekary Śląskie
-
DST
84.56km
-
Czas
03:39
-
VAVG
23.17km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kupiłem od Symfoniana spd M 520 do szosy, bo dość już miałem ciągłego przekręcania z meridy do speca i na odwrót. Trzeba było jednak je odebrać. Zupełnie nie mając ochoty na wjazd na śląskie drogi, pojechałem mimowolnie ;p Sosnowiec, Siemianowice, Piekary. Tragiczna droga, ruch, smród, bród, dziury, tiry i patologia wszędzie w postaci starych dziadów ciągnących wózki ze złomem i wykoksowanych dresików. W drodze powrotnej padł mi gps, więc jechałem na czuja, wyleciałem zamiast w Sosnowcu to daleko za Silesią...
DDR tam biegnąca jest tragiczna, wszędzie ludzie. A mało co bym nie przejechał 3 dziewczyn, które wesoło sobie dreptały pasem dla rowerów. Rower stanął na przednim kole, cudem się nie wywaliłem. Dobrze, że wziąłem Meride, bo Speca dziewczyny miały by w... :D
Potem już był tylko lekki deszczyk, główna droga i dwa tiry, które mnie do rowu zepchały. Never ever jazda po Śląsku!
Kategoria 50-100 km
Pętelka z Januszem
-
DST
64.71km
-
Czas
02:39
-
VAVG
24.42km/h
-
VMAX
65.00km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
Sprzęt Specialized Tricross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od rana grzecznie siedziałem na uczelni ( zdarza się to raz na tydzień przy studiach dziennych, także ciężka to była walka, żeby tam się w ogóle pojawić ), lecz aura na zewnątrz spowodowała, że w jeszcze grzeczniejszy sposób wyszedłem po cichu z zajęć, żeby zdążyć na wcześniejszy autobus. Jak już jestem przy autobusach to warto dodać kolejny, sporo plus dla PKM Jaworzno, bo oprócz nowych, gadających autobusów mamy również darmowe WI-FI na pokładzie :)
W drodze na przystanek szybki telefon do Janusza, który właśnie wychodził coś pojeździć. Mnie czekała jeszcze podróż autobusem, dotarcie do domu i szybkie jedzenie, więc ugadaliśmy się po godzinie 16 gdzieś w okolicach Sosiny.
A sama jazda okazała się leniwa okrutnie. Ani ja, ani Janusz za bardzo nie mieliśmy sił na cokolwiek, ledwo co pokręciliśmy w stronę Bukowna i Olkusza, gdzie odbiliśmy na Myślachowice i Trzebinię. Dopiero po 30 km się trochę rozkręciłem ( a może to zasługa zjedzonych parówek, racuchów, chlebka i ciastka zabranego z domu ? ) i jechało się lepiej. Potem już było tylko odstawianie Januszka na każdym podjeździe, chciał mi uciec nie raz, ale jakoś się to nie udawało :P
Na koniec tej fascynującej wyprawy wypiliśmy po piwku w krzaczorach jak rasowe żule. W sumie to z Januszem każda wycieczka tak się kończy...
Pozdrawiam :)
Kategoria 50-100 km