vanhelsing prowadzi tutaj blog rowerowy

vanhelsing

Wpisy archiwalne w kategorii

0-50 km

Dystans całkowity:8618.88 km (w terenie 1683.59 km; 19.53%)
Czas w ruchu:433:28
Średnia prędkość:19.89 km/h
Maksymalna prędkość:73.00 km/h
Suma podjazdów:1500 m
Liczba aktywności:378
Średnio na aktywność:22.86 km i 1h 08m
Więcej statystyk

Do Sosnowca po nowy hak

  • DST 38.51km
  • Czas 01:35
  • VAVG 24.32km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 13 lipca 2009 | dodano: 24.07.2009

Pojechałem z Robertem kupić w Sosnowcu w rowerowym nowy hak do meridy. Tym razem oryginalny. Zapłaciłem 49 zł. W Jaworznie, w MKbiku liczą sobie za niego 75 !! :/ Jechało się przyjemnie, wróciliśmy w miarę szybko. Po południu zabrałem się za wymianę, dzięki czemu mam już sprawną meridę. Teraz można jeździć :)


Kategoria 0-50 km

Średnia, średnia, czyli gleba.

  • DST 38.67km
  • Czas 01:14
  • VAVG 31.35km/h
  • VMAX 57.50km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Singiel
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 6 lipca 2009 | dodano: 06.07.2009

Przez ostatnie dni jeździłem, ale nie chciałem dawać wpisów na BS, bo zależy mi, aby na widoku cały czas były wycieczki z Grecji, ponieważ codziennie dodaję opis kolejnego dnia.
Oprócz jeżdżenia zajmowałem się także rowerami. Od czwartku odnawiałem szosówkę ( zrobiło się z niej naprawdę cudo, wykręciłem nóżkę, wszystkie odblaski, obniżyłem kierownicę, zmieniłem siodełko oraz wyczyściłem cały rower wraz z polerką papierem ściernym szprych). Teraz się świeci jak nowy rower. Dziś do południa siedziałem nad kołem z meridy, rozkręciłem bębenek i piastę, wyczyściłem i nasmarowałem wszystko, bo przez całą Grecję przeskakiwały mi zapadki. Chciałem kupić nowe, ale w żadnym sklepie rowerowym czegoś takiego nie mają. Mam nadzieję, że na zbliżające się góry wszystko będzie działać cacy. I tak czeka mnie jeszcze kupno przerzuki i haka.

A dziś pod wieczór postanowiłem wyjść przejechać się na szosówce. Po powrocie z Grecji jeździ mi się na niej fenomenalnie, po prostym jedzie się spokojnie 35 km/h. Pojechałem standardową traską przez EJ III na Mysłowice, gdzie odbiłem na Chełm Śląski i dalej, w stronę Oświęcimia. Przed Bieruniem zawróciłem i tą samą traską pojechałem do domu, z tą różnicą, że skręciłem na Jeleń.

500 metrów przed domem, na prostej drodze, chcąc depnąć trochę mocniej... noga ześlizgła mi się z pedała i BACH, spadłem z rowera i wyłożyłem się plackiem na betonie przy prędkości 27 km/h :/ Cała akcja wydarzyła się przy pubie, gdzie lekko zszokowało tamtejszych bywalców, gdy leżałem na ziemi jakieś 10 sekund :D
Podniosłem się obolały i kuśtykając dowlekłem rower do domu.
Wszystko przez to, że w szosówce nie ma spd - jestem przyzwyczajony, że nigdy noga mi nie ucieknie z pedała :/
Dwa kolana obite, w łydce się jakaś dziura zrobiła i cała napuchła, ale najgorsze ramię i łokieć, bo oprócz zdarcia skóry to za bardzo nie mogę ruszać ręką i boli cholernie :/ Żeby to było tylko stłuczenie, bo 3 miechy wakacji przede mną :(





-


Kategoria 0-50 km

Szosowo

  • DST 14.25km
  • Czas 00:38
  • VAVG 22.50km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Singiel
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 lipca 2009 | dodano: 03.07.2009

Zaczynam jeździć na szosówce, bo biedna merida czeka na fundusze, aby wymienić w niej przerzutkę, hak, piastę i być może support. Do rana robiłem przegląd generalny szosy, jak na razie udało mi się odrestaurować przednie koło ( godzina czyszczenia papierem ściernym i szczoteczką do zębów ) oraz hamulce i widelec. Założyłem licznik z meridy, teraz będę próbował odkręcić zardzewiałe spd i przełożyć do kolarki.
Poza tym obniżyłem mostek, odkręciłem wszystkie odblaski i stopkę oraz wymieniłem siodełko. Trochę zeszła z wagi, ale głównie to liczy się wygląd - nabrała drapieżnego charakteru.
Dziś tylko na BP i do babci ;)

Pozdro


Kategoria 0-50 km

Po Polsce jeździ się źle.

  • DST 23.84km
  • Czas 01:03
  • VAVG 22.70km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 lipca 2009 | dodano: 01.07.2009

Pojechałem dzisiaj oddać sakwy Rafaellowi, który mi je pożyczył na wyprawę do Grecji. W jakim stanie je oddałem ,to wstyd przyznać, zaciski nie wytrzymały upału i się urwały. Tylko dobrze, że reszta jest w porządku. Zahaczyłem jeszcze o Sosinę, bo miałem trochę więcej czasu.
Olaboga jak się źle jeździ po polskich drogach :( Dziura na dziurze, przez 3 tygodnie w Grecji odzwyczaiłem się od tego totalnie, a teraz masakra, jeździć się nie da :/
Cały czas śmigam na single speedzie 3:5, bo zbieram kasę na nowe części. A tego będzie sporo, bo muszę wymienić piastę, przerzutkę, hak i prawdopodobnie łańcuch i support :( Skąd ja tyle kasy wytrzasnę to nie wiem ...

Ale zauważyłem jedną prawidłowość - wszystkie tutejsze podjazdy są jakieś takie małe i banalne do pokonania - z Maczek miałem średnią podjazdową 22 km/h, gdzie zawsze jeździ się na 1:3 z prędkością 10km/h... Fajno :)

Nawet się ciepło zrobiło, 30 stopni w sam raz na rower, ani nie gorąco ani nie zimno :P

Pozdro :)


Kategoria 0-50 km

Wyprawa rowerowa Grecja 2009 zakończona !

  • DST 6.00km
  • Czas 00:14
  • VAVG 25.71km/h
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 czerwca 2009 | dodano: 28.06.2009

I stało się, wróciliśmy. Przez te 3 tygodnie przeżyliśmy nieopisaną ilość przygód. Przez Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię i Bułgarię dostaliśmy się do Grecji, gdzie przejechaliśmy na rowerach ponad 1000 km. Poczuliśmy co to 45 C upał, co to asfalt nagrzany do 85 C, co to zapach palonej gumy z opon rowerowych. Przejechaliśmy całą grecką trasę św. Pawła - od Fillipi w północnej Grecji, przez Kavalę, Saloniki, Ateny i Korynt. Pływaliśmy w 4 morzach - Egejskim, Jońskim, Śródziemnym i Adriatyckim. Wielokrotnie wdrapywaliśmy się po 15 kilometrowych podjazdach, z niezliczoną ilością serpentyn, na wysokości powyżej 1000 m. npm, z których zjeżdżaliśmy również po serpentynach, wchodząc w nie z prędkościami dochodzącymi do 70 km/h. Obserwowaliśmy nieziemskie wschody i zachody słońca. Razem wypilśmy około 1000 litrów wody.
Zasmakowaliśmy życia w 5 milionowych Atenach oraz spaliśmy jak cygani na deptaku w centrum Koryntu. Płynęlismy przez 16 godzin promem do Włoch, skąd przez Austrię, Czechy i Słowację wróciliśmy cali i zdrowi do domów.
Wyprawa pozwoliła poznać siebie nawzajem oraz samego siebie - jak się zachowywał w trudnych momentach i jak na nie reagował.
Na pewno pozostanie w pamięci każdego z nas na bardzo długo.



CAŁOŚĆ RELACJI JUŻ GOTOWA. OPISANE POSZCZEGÓLNE DNI, ZAPRASZAM DO LEKTURY :) :



Grecja - dojazd
Grecja - dzień 1
Grecja - dzień 2
Grecja - dzień 3
Grecja - dzień 4
Grecja - dzień 5
Grecja - dzień 6
Grecja - dzień 7
Grecja - dzień 8
Grecja - dzień 9
Grecja - dzień 10
Grecja - dzień 11
Grecja - dzień 12
Grecja - dzień 13
Grecja - dzień 14
Grecja - dzień 15
Grecja - dzień 16 - powrót
Włochy, Austria - powrót





Tymczasem serdecznie pozdrawiam ! :)


Kategoria 0-50 km , Grecja 2009

Grecja - dzień 15

  • DST 19.74km
  • Czas 01:09
  • VAVG 17.17km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 23 czerwca 2009 | dodano: 13.07.2009

Dzień 15 to ostatni dzień jazdy na rowerze. Po dwóch tygodniach przygód w Grecji przyszła niestety pora na spakowanie manatek i ruszenie w drogę powrotną. Został nam jednak ten ostatni dzień, dzień w którym każdy mógł robić co chciał . Postanowiliśmy z Moniką, że pojedziemy do Koroni, popływać i poopalać się na plaży oraz zjeść jakiegoś sea fooda. Po krótkiej, ale męczącej drodze ( jechałem bez przerzutek ) dojechaliśmy do Koroni, gdzie znaleźliśmy małą, spokojną plażę tuż pod samym zamkiem. Tam posiedzieliśmy prawie 2 godziny i około godziny 14 poszliśmy coś zjeść w restauracji. Wybór Moniki padł na ośmiornicę, mój na kałamarnicę. Jak się potem okazało kałamarnica była strasznie żylasta – szczerze mówiąc średnio mi smakowała. Ośmiorniczka natomiast całkiem dobra. W restauracji przy samym morzu, z pięknym widokiem na zatoczkę z zacumowanymi kutrami czas nam zleciał dosyć szybko. Monika w dodatku próbowała coś sensownego napisać na 5 kartkach pocztowych, zajęło jej to całe 45 minut ;) W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o supermarket, gdzie kupiłem między innymi winka greckie, grecką wódkę Ouzo, oraz oliwę z oliwek.
Na nasz kemping wróciliśmy na… obiad ;) Oczywiście jego także smacznie zjedliśmy. Potem przyszła pora na pakowanie rzeczy oraz rowerów na przyczepkę. Wszystko było porozwalane, więc zrobiło się całkiem spore zamieszanie kto gdzie co ma :P
Pod wieczór postanowiliśmy jakoś uczcić ostatnią noc w Grecji – poszedłem z Moniką do małego sklepiku w górnej części wioski, aby kupić jakieś dobre winko. Skończyło się na tym, że Grek, z którym dogadać się mogliśmy tylko na migi, zszedł do piwnicy i sprzedał nam wino własnej roboty w półtoralitrowej butelce po wodzie;) Koszt 2 euro, a ile frajdy :P Zadowoleni, ale też lekko niepewni co do konsumpcji tego zacnego trunku zeszliśmy na dół, do samochodu Cześka, gdzie razem w trójkę posiedzieliśmy do 4 w nocy. O zielonej nocy nie będę wspominać, zainteresowani wiedzą o co chodzi :P W każdym razie działo się trochę z namiotami :P
Z zamiarem wyspania się w drodze do Patry, zdrzemnęliśmy się tylko na parę godzin.

Zdjęcia:

Koroni:






Tu zrobiłem poważny, ale to bardzo poważny błąd - postawiłem rower w słonej wodzie, dla takiego oto zdjęcia:


Niestety nie wziąłem po uwagę widocznej fali, która spowodowała wywrócenie się rowera. Na nic zdała się szybka reakcja Moniki, rower cały pogrążył się w słonej wodzie. Skutki tego zdarzenia miałem okazję oglądać dopiero w Polsce, gdy każda metalowa część była przeżarta rdzą:


Widoczek z restauracji:




Kałamarnica:


"Pozdrowienia z gorącej Grecji przesyła Monika" :


Wieczorna msza:


Dzień następny
Dzień poprzedni


Kategoria 0-50 km , Grecja 2009

Grecja - dzień 13

  • DST 21.73km
  • Czas 01:23
  • VAVG 15.71km/h
  • VMAX 62.50km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 czerwca 2009 | dodano: 10.07.2009

Wstaję około godziny 10 ( to luksus, bo do tej pory wstawało się najpóźniej około godziny 8 ) i jem śniadanie. Wszyscy są lekko rozleniwieni, pierwszy pełny luźny dzień robi swoje. Około godziny 14 udaje nam się zebrać na plażę. Ja troszkę odstaję, w wyniku czego znajduję swoją własną drogę na plażę – całkiem inną plażę, zupełnie pustą. Idąc wzdłuż wybrzeża spotykam Piotrka, który pokazuje mi leżącą w zaroślach opuszczoną łódkę – mówi, że już na niej pływał, wiosło jest w środku. Bez zastanowienia wpływam na pełne morze ;) Teraz już naprawdę człowiek nie może chcieć niczego więcej – słońce, przezroczysta woda i mała łódeczka na której płynę sobie gdzie chcę – po prostu raj !
Wyposażony tylko w jedno krótkie wiosło płynę sobie powoli w stronę plaży, gdzie znajduje się reszta ekipy. Ku ich zdziwieniu, dobijam wesoło do brzegu ;) Łódkę trzeba odstawić z powrotem na miejsce, dlatego zabieram na pokład Jakuba, który zmienia mnie przy wiosłowaniu. Przy okazji skaczę sobie z burty do wody i pływam dookoła łódki. Jest fenomenalnie!
Po powrocie z plaży i po obiedzie jedziemy na rowerkach ( część ekipy autem, no jakby 10 km nie potrafili ujechać :P ) do Koroni, portowego miasteczka na samym czubku półwyspu. Traska, pomimo, że to tylko 10 km w jedną stronę, obfituje w całkiem ciekawe elementy – od sporych i krętych podjazdów, przez przejazdy ciasnymi dróżkami, po długi i szybki zjazd do samej Koroni. Na miejscu jemy lody i zwiedzamy miasto, które robi na nas duże wrażenie – przede wszystkim wąskie, malutkie uliczki, przez które nie wiem jak Grecy przebijają się samochodami. Następnie udajemy się do portu, gdzie podziwiamy zachód słońca. Czas szybko mija, jeszcze w Koroni łapie nas zmrok i szybko nadchodząca noc. Przychodzi pora na powrót, jednak nikt nie pomyślał o oświetleniu. Monika urywa dynamo, więc przed nami 10 km powrotu po ciemku. Pomimo tego jedzie się bardzo fajnie, na szybkich zjazdach z serpentynami emocje rosną w miarę każdego kilometra. W miarę szybko zajeżdżamy na nasze miejsce obozowe i po kolacji idziemy spać.


A łódeczka nazywała się Draco ;) :


Koroni:












Zachód słońca:




I Koroni nocą:




Dzień następny
Dzień poprzedni


Kategoria Grecja 2009, 0-50 km

Grecja - dzień 12

  • DST 12.65km
  • Czas 00:37
  • VAVG 20.51km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 czerwca 2009 | dodano: 09.07.2009

Wstajemy… hmm, o której myśmy się z tej cyganii wybudzili… Aha, chyba około godziny 6… Lekko zaspani wyruszamy samochodami na sam dół Peloponezu. Górki i widoki są piękne, jednak sen bierze górę i resztę drogi przesypiamy ( a może przesypiam, bo jak spałem to nie wiem czy inni spali, to chyba logiczne ;P ). Przejeżdżamy przez Kalambakę i jedziemy jeszcze niżej, do Vounarii, gdzie mamy zaplanowany 4 dniowy pobyt u Mirka, Polaka, który mieszka w Grecji już ponad 16 lat. W tym miejscu musimy złożyć mu serdeczne podziękowania, za gościnę oraz serdeczność jaką nam okazał. Spędziliśmy te 4 dni w naprawdę miłej i życzliwej atmosferze. Po przyjeździe na miejsce rozbiliśmy nasze namioty w gaju oliwnym, zaraz przy domu gospodarza. Dziś mało km, przez następne dni będziemy się starać bardziej wypoczywać i korzystać w uroków greckich plaż, niż kręcić na rowerku. Nie oznacza to, że rowerasy będą stać bezczynnie ;) Po południu pojechałem z Kubą poszukać naszej plaży – pomimo, że jest kawałeczek drogi od domu, to jednak swoją urodą i co najważniejsze pustkami, wynagradza trudy dojścia. Do tego dochodząca czysta woda wraz z lazurowymi odcieniami powoduje, że ciężko nam się będzie z takim rodzajem wypoczynku rozstać. Na plaży siedzimy prawie do wieczora, a następnie jadę z Kubą do miasteczka poniżej, na zachód słońca. W połączeniu w pięknym układem chmur, całość prezentuje się niesamowicie. Tam łapię także pierwszego kapcia. Po powrocie Mirek zaprasza nas do restauracji na tradycyjne greckie dania. Przy greckich sałatkach, winach i zapiekanych serach feta szybko mija czas, pod namioty wracamy około 1 w nocy. Większość osób idzie spać, jednak ja z Moniką i Czesiem udajemy się na degustację wina Mirka, który ma w planach wdrożenie go do dystrybucji. Muszę powiedzieć, że nie musi się obawiać o powodzenie w sprzedaży – winko jest naprawdę dobre :) O godzinie… 5 kończymy „degustację” ( Czesiek mnie prosił, abym skończył opis na godzinie 1, ale co tam :P ) i w pełni zadowoleni udajemy się spać.

Droga na plażę, około godziny 14 wszyscy pogrążeni są w popołudniowej drzemce, miasteczka wyglądają na totalnie opustoszałe, żywej duszy nie można spotkać:









Nasza plaża:


Lans totalny:




Zachód w miasteczku portowym:




Dzień następny
Dzień poprzedni


Kategoria 0-50 km , Grecja 2009

Grecja - dzień 5

  • DST 8.50km
  • Czas 00:23
  • VAVG 22.17km/h
  • VMAX 25.00km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 czerwca 2009 | dodano: 29.06.2009

Wstajemy trochę później i idziemy sobie pojeść na miasto. Robimy zakupy w markecie i korzystamy z kafejki internetowej. Potem część ekipy idzie na plażę, mi się jakoś nie chce, to sobie oglądam greckie MTV w pokoju.
Wieczorem spotykamy z Kubą Słowaczkę Zuzię, która przyjechała tutaj do pracy. ( pozdrawiam serdecznie :D )Rozmawiamy sobie wesoło o wszystkim, także o różnicach w naszych językach. Następnie zmykamy do pokoju, gdzie otwieramy grecki wino i jemy przepysznego melona. Po prostu cudne połączenie ;) Idziemy spać, bo rano czekaja nas wycieczka do Meteorów. Dzisiaj jakoś się mało działo, albo ja niewiele pamiętam :P

Zdjęcia Kuby i moje:

Centrum w Paralii:










Nasz hotel:


Widok na Olimp:



Dzień następny
Dzień poprzedni


Kategoria 0-50 km , Grecja 2009

Grecja - dzień 1

  • DST 45.33km
  • Czas 02:23
  • VAVG 19.02km/h
  • VMAX 66.50km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 czerwca 2009 | dodano: 09.06.2009

9 czerwca nadal jesteśmy w trasie samochodem. O 3 w nocy dojeżdżamy do granicy bułgarsko-greckiej, na której postanawiamy się przespać parę godzin. Wszyscy są zmęczeni upałem i rumuńskimi drogami. Odnajdujemy parking dla tirów, na którym kimamy 3 godzinki. Łazienki oraz szybkie śniadanie i ciepła kawa szybko doprowadzają nas do stanu użyteczności. Po 7 ruszamy wgłąb Grecji, do miejscowości Filippi, gdzie święty Paweł rozpoczął swoją wędrówkę na kontynencie europejskim. W Filippi odnajdujemy kościół, gdzie ochszczono św. Lidię. W pobliżu tego miejsca odprawiamy naszą pierwszą mszę świętą w Grecji. Po mszy rozpakowujemy rowery i jedziemy obejrzeć ruiny antycznego teatru. Trzeba powiedzieć, że rozmachem i swoją akustyką robi wrażenie. Po przejechaniu około 200 metrów mamy już dwie dziury w dętkach - jedna księdza Mirka, w rowerze którego dętka pękła od samego patrzenia na rower, druga w rowerze Kuby, który wjeżdża na pinezkę. Po szybkiej wymianie wyruszamy w stronę Kavali, portowego miasta nad morzem Egejskim. Razem z Kubą, Jakubem i Januszem nadajemy wyższe tempo i wybijamy się do przodu. Tu czeka na nas pierwszy grecki podjazd - na polskie warunki można śmiało powiedzieć, że spory, jednak na greckie ( jak się później okaże ) po prostu nieduży ;) Po pokonaniu go naszym oczom, po raz pierwszy, ukazuje się widok na morze - jest pięknie, zachęceni takimi widokami ciśniemy na dół serpentynami ile sił w nogach. Zaczyna się szaleńcza jazda pomiędzy samochodami, dosłownie na milimetry, przy prędkościach powyżej 60 km//h. Na dole rozdzielamy się, ja razem z Kubą jedziemy zwiedzać miasto oraz pokąpać się w morzu. Odwiedzamy deptak portowy oraz zjadamy cheese ballsy ( całkiem dobre kuleczki zapiekanego sera), poczym jedziemy dalej, w stronę Nea Peramos, gdzie próbujemy znaleźć nocleg. Zachodzące słońce trochę obniża temperaturą, która wahała się za dnia granicach 33 C. Udaje nam się złapać kemping za 40 zł dla 12 osób i dwóch samochodów, czyli prawie pół darmo. Rozbijamy namioty i idziemy obczaić teren - okazuje się, że 40 metrów od namiotów jest plaża i morze :) O 22 idziemy się w nim wykapać, poczym bierzemy prysznic, wcinamy bigos i zadowoleni z pierwszego dnia idziemy spać.

Zdjęcia moje oraz Kuby :

Pierwsza noc na parkingu dla tirów, ksiądz Mirek pomaga w kuchni ;) :


Śpiochy:


Amfiteatr w Filippi:



Miejsce, gdzie św. Paweł ochrzcił św. Lidię:




Część ekipy:


Pierwsza msza święta:


Kavala:




Poszukiwania reszty grupy z Kubą, dopiero o zachodzie robiło się chłodniej:



Dzień następny
Dzień poprzedni


Kategoria Grecja 2009, 0-50 km