vanhelsing prowadzi tutaj blog rowerowy

vanhelsing

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:2035.70 km (w terenie 195.00 km; 9.58%)
Czas w ruchu:119:44
Średnia prędkość:17.03 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:78.30 km i 4h 26m
Więcej statystyk

Dzień 3 - Stara cesta

  • DST 155.23km
  • Czas 07:36
  • VAVG 20.43km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 21 lipca 2010 | dodano: 21.08.2010

Stara Cesta na Bratysławę jest naprawdę spokojna. Dziś wiatr był dla nas łaskawy, dlatego sypiemy cały czas ponad 25 km/h. Jest płasko, więc kilometry lecą bardzo szybko. W południe robi się gorąco, postoje robimy pod Lidlem i Tesco. Podstawą wyżywienia stają się ciasteczka i krem czekoladowy Choco. W Piestanach kupujemy pomidory i zajeżdżamy nad jezioro Slnava na kąpiel i obiad. Gotujemy chyba z kilo ryżu, nikt tego zjeść nie może :D
Dalej sypiemy na Trnave. Staramy się dojechać najbliżej pod Bratysławę, żeby jutro mieć więcej czasu na zwiedzanie. Po godzinie 21 zaczyna robić się ciemno, więc we wsi Blatne szukamy noclegu. Udaje się znaleźć na parafii u księdza obok kościoła. Sam ksiądz trochę dziwny, na początku boi się nas przyjąć, ale w końcu pozwala się rozbić na równej trawce. Mamy wodę, więc po 3 dniach możemy się umyć. Na koniec dnia niespodzianka, mrówki odkrywają jakieś tajemne wejście do naszego namiotu, w wyniku czego cały staje się zamrówczony. O godzinie 23 pod plebanią trzepiemy cały namiot do góry nogami. Większość najeźdźców udaje się wypędzić, ale z niedobitkami walczymy jeszcze dwa dni ;)

Poranek na boisku:


Śniadanko pod Lidlem:


Hrad w Trencinie:




W pewnej chwili znudził nam się rower i do Włoch postanowiliśmy dolecieć prywatnych samolotem :) :


Nasze codziennie posiłki:


Zachód słońca przed Bratysławą:



Kategoria 100-200 km, Passo dello Stelvio 2010

Dzień 2 – Krasna Słowacja

  • DST 118.97km
  • Czas 06:26
  • VAVG 18.49km/h
  • VMAX 78.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 lipca 2010 | dodano: 21.08.2010

Zaczynają się słowackie górki. Na pierwszym, sporym podjeździe spotykamy Słowaka i jego przyszłego zięcia z San Diego, którzy zafascynowani naszą wyprawą stawiają nam No Alco Złotego Bażanta. Doradzają także drogę, dzięki której ominiemy ruchliwą krajówkę. Na zjeździe z przełęczy wyciągam 78 km/h, potem w Alpach jeszcze dwa razy dobiję do tej prędkości. Cesta okazuje się przebiegać przez park narodowy Mała Fatra. Poprowadzona widowiskowo pnie się cały czas lekko pod górę, aby zakończyć się pionową ścianką, gdzie nachylenie spokojnie wynosiło 20 % ( na znaku tylko 12 % ). Męczymy się z nią troszkę, zresztą nie tylko my, bo polski autokar po prostu staje na środku nie mając mocy jechać dalej.
Zjeżdżamy już spokojniejszym zjazdem i dojeżdżamy do Żyliny, sporego miasta, w którym całkowicie się gubimy. Jedziemy chwilę autostradą, po czym skręcamy na kolejną starą cestę, równoległą do autostrady. Zaraz po zjeździe zaczyna padać, chowamy się pod wiaduktem i tam robimy sobie obiad. Pada cały czas, więc popadamy w lekki sen. Gdy przestaje, ruszamy dalej, ale po chwili znowu zaczyna lać. Jedziemy tak jeszcze około 30 km i znajdujemy ponownie nocleg na boisku. Z jednej strony jeździ nam pociąg, z drugiej leci autostrada… ;)

Pierwsze podjazdy:


Spotkanie po drodze:


Ścianka:


Mała Fatra:


Parking przed Żyliną:


Kimanko pod mostem:



Kategoria 100-200 km, Passo dello Stelvio 2010

Dzień 1 - Początek

  • DST 133.55km
  • Czas 07:02
  • VAVG 18.99km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 19 lipca 2010 | dodano: 21.08.2010

Pierwszy dzień wyjazdu zapowiada się na pochmurny i chłodny. Wstaję o godzinie 8 i czekam na telefon od Marka, który przyjeżdża z Gdańska pociągiem. Czas mija powoli, bo nie mogę się już doczekać wyjazdu. W końcu, o godzinie 9:40 wyruszam. Rower waży 42 kg, ale nie czuć tej wagi tak mocno. Z Markiem spotykam się w Imielinie i już razem jedziemy w kierunku Słowacji. Droga przez Oświęcim, Kęty i Żywiec mija spokojnie i całkiem przyjemnie, pomimo tego, że jest zimno i pada lekka mżawka. Za Żywcem czeka nas podjazd pod pierwszą przełęcz wyprawy – Przełęcz Glinne. Już na samym początku podjazdu Marek urywa hak wyrywając przy okazji przerzutkę. No ładnie się zaczyna. Na szczęście ma zapasowy, więc jakoś montujemy wszystko w całość.
Na górze żegnamy Polskę. Zjazd nie specjalny, zimno bardzo. Jedziemy w kierunku Namestova, gdzie na krzyżówce głównych dróg mamy spotkać się z Kingą i Tomkiem. Oni jednak będą na miejscu dopiero po 22, więc jedziemy szukać miejsca na nocleg. Miejscowi wskazują nam miejsce na boisku na wsi, jest nawet dogasające ognisko, więc można się ogrzać. Po 22 dojeżdża druga część ekipy wyjazdowej. Robimy kiełbaski na ognisku i idziemy spać. Pierwszy dzień wyprawy jest już za nami.

Spotkanie pod Biedronką:


Zapora w Porąbce:


Ponure Jezioro Międzybrodzkie:


Mglisty podjazd pod przełęcz Glinne:


Pierwsza awaria:


Na przełęczy i jednocześnie granicy ze Słowacją:



Kategoria 100-200 km, Passo dello Stelvio 2010

Pakowania i wyjazdu czas

Niedziela, 18 lipca 2010 | dodano: 18.07.2010

Przyszła najwyższa pora na spakowanie się przed wyjazdem. Już wcześniej powoli kompletowałem potrzebne rzeczy, dlatego dziś trzeba było tylko wszystko upchać do sakw. Udało się to nawet całkiem dobrze, z przodu każda sakwa ma po 3 kg, z tyłu jak na razie jest 5 kg w każdej jednej. Dojdzie jeszcze woda, chleb, konserwy i trochę jedzenia zrobionego na pierwszy dzień, więc razem cały ładunek wyjdzie mniej więcej 25 kg. Czyli rower będzie ważyć 39-40 kg :))) Prawie jak czołg :)

Cały dobytek udało się upchać do 5 sakw:



Wszystko razem wygląda tak:


A tu nawet papużka, flaga i misio się załapali ;) :



Jutro około godziny 9:30 wyjeżdżam spotkać się z Markiem, który przyjedzie pociągiem. Będę starać się w miarę regularnie smsami zamieszczać na blipie krótkie informacje o trasie :)

W pierwszym dni czeka na nas przełęcz Glinne, więc będziemy mieć malutką namiastkę czekających na nas podjazdów. Później będzie w miarę płasko, aż do Alp i pierwszej poważnej trasy alpejskiej, czyli GlocknerStrasse:) Z Kingą i Dudkiem spotykamy się za Namestovem.

Pozdrawiam i do usłyszenia pod koniec sierpnia !


Kategoria Passo dello Stelvio 2010

Nocne Manewry: Wulkaniczne Wzgórza

  • DST 81.22km
  • Teren 59.00km
  • Czas 05:02
  • VAVG 16.14km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 17 lipca 2010 | dodano: 17.07.2010

Wycieczka oczekiwana od dawna. Coroczne Nocne Manewry jaworznickiej ekipy musiały odbyć się i w tym roku. Pomysłodawcą był Nemo, który pilnował, żeby stawiło się jak najwięcej osób. Niestety frekwencja tak mocno nie dopisała jak w tamtym roku i stawiło się tylko 5 osób.

Wszystko zaczęło się o godzinie 22, kiedy to wyruszyliśmy spod hali MCKiS. Stawili się: Nemo, Robert, Kamil, Szakal i ja na fullu ;) Najpierw przez miasto, w którym wystraszyliśmy sporą liczbę osób, głównie dzięki mocy latarek w jakie byliśmy wyposażeni. Dalsza trasa przebiegała już w terenie. Zahaczyliśmy o Grodzisko, gdzie zjechaliśmy świetnym, polnym zjazdem do Byczyny, z której odbiliśmy na Groble. Przed Groblami urządziliśmy małą sesję na moście nad A4, śmiechu było kupę, bo robiliśmy zdjęcia z fleshem, w wyniku czego wszyscy kierowcy zwalniali ;-)
Za Groblami wjechaliśmy w las. Tam zaatakowały nas chmary robactwa, które zwabione leciały do świateł. Trochę się w tym lesie pogubiliśmy, ale w końcu wyjechaliśmy na chwilę na krajówkę do Chrzanowa. Na rynku pierwszy dłuższy postój, parę zdjęć i w dalszą drogę.
Następnym punktem nocnego wypadu był zalew Chechło. W totalnych ciemnościach zajechaliśmy nad akwen, nad którym potestowaliśmy nasze świecidełka. Okazało się, że największy zasięg ma moja ultrafire, natomiast bocialarki świecą krócej, ale szerzej.

Po Chechle czekał nas przejazd przez Puszczę Dulowską. Przyjemny szuterek minął szybko, w rezultacie czego na zamek w Tenczynku, nasz główny cel, dojechaliśmy około 3 w nocy.

Znaleźliśmy miejscówkę na wzgórzu obok zamku i polecieliśmy z Nemem i Szakalem po drewno na ognisko. W pobliskim lesie znaleźliśmy go dosyć szybko, więc już po chwili wesoło trzaskały płomienie na ognisku. Po około 30 minutach dojechali do nas Łukasz i Jaro i w takim siedmioosobowym składzie wcinaliśmy pyszne kiełbaski.

Nad naszymi głowami roztaczały się miliony gwiazd. Noc była ciepła, insekty już dawno poszły spać, więc warunki były idealne. Leżeliśmy na plecach i patrzyliśmy się w gwiazdy. Takie momenty wspominam z wakacji najlepiej :)

Po godzinie 4 Robertowi, Kamilowi i Szakalowi się usnęło, ale nam nie w głowie było spanie, bo postanowiliśmy zwiedzić zamek nocą ;) Wyposażeni w latarki odkrywaliśmy kolejne baszty, lochy i przejścia. Klimat był naprawdę nieziemski.

Po zwiedzaniu Łukasz z Jarem musieli nas opuścić, bo praca wzywała. Reszta spała zawzięcie, więc i nam nie pozostało nic innego jak tylko się położyć i kimnąć na chwilkę. Podrzemaliśmy 40 minut i przed 6 zebraliśmy się z powrotem.

Powrót poszedł bardzo sprawnie. Najpierw zjechaliśmy czarnym szlakiem rowerowym po torze DH w stronę Puszczy, którą pocisnęliśmy przez Chechło do Chrzanowa. Tam dorwaliśmy cukiernię, przed którą rozwaliliśmy się wesoło, wzbudzając powszechne zniesmaczenie. Potem już asfaltem na Byczynę, gdzie odbiliśmy jeszcze w teren obok Grodziska, aby rozjechać się do domów. W mieszkaniu byłem około 8 :)

I tak minęły Nocne Manewry, impreza klimatyczna i bardzo wesoła. Mam nadzieję, że we wrześniu również jakieś będą.

Pora na zdjęcia:

Nietrzeźwi panowie w Byczynie doradzają nam którędy jechać, nie za bardzo im to wychodzi :


Cała ekipa:


Postój na rynku w Chrzanowie:


Ognicho rzecz ważna:




Gwiazdy :) :




Zamek w cieniu nocy:


Podczas gdy Robet z Szakalem spali sobie ze swoimi rowerami...:




... reszta ekipy zwiedzała zamek:








Tu ktoś musiał taranem zadziałać ;) :


Poranek:




Poranny gość:


Pierwsze promienie słońca:


I na koniec zamek w całej okazałości:


Zdjęć z powrotu nie ma, bo aparaty nam padły.


A jutro wielkie pakowanie ! ! !


Kategoria 50-100 km

Uciec przed burzą

  • DST 65.15km
  • Czas 03:00
  • VAVG 21.72km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 16 lipca 2010 | dodano: 16.07.2010

Do Krzeszowic spotkać się z vol7, który kupił mi w krakowskim lidlu okulary rowerowe. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i w drogę powrotną. Jechałem cały czas główną, żeby nie tracić czasu. Przed Trzebinią zaczęło grzmieć, dlatego musiałem trochę przyspieszyć. W Jaworznie przed szpitalem zaczęło kropić, ale na szczęście nic większego z czarnej chmury nie spadło.

A o 22 Nocne Manewry : Wulkaniczne Wzgórza, czyli nocą terenem na zamek w Tenczynku :)


Kategoria 50-100 km

Tor 4x4

  • DST 22.20km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:44
  • VAVG 12.81km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 15 lipca 2010 | dodano: 15.07.2010

Full wciąga coraz bardziej ;P Najpierw pojechałem przez pola na Gigancie i Warpiu odwiedzić babcię. Potem rundka przez kamieniołom na Pieczyska na tor dla samochodów offroad. Przy okazji znalazłem świetny singletrack lecący pomiędzy zbożem. Jest tak wąski, że jadąc cały czas czujemy pszenicę na nogach ;)
Na torze postanowiłem wypróbować trochę możliwości Norco, przede wszystkim na zjazdach. Tor powiększa się cały czas, jest już naprawdę duży.
Zjeżdża się wygodnie i pewnie, pozwoliłem sobie więc co chwilę zwiększać prędkość na zjazdach.
Powrót przez Dobrą i dalej przez pola na Chrząstówce.
Ahh, ile my mamy terenów do jazdy w Jaworznie :)

Zdjęcia z telefonu, nie zabierałem aparatu, bo zbierało się na burzę, ale na szczęście nic nie pokropiło. Temperatura w granicy 30 C, przyjemnie ciepło w terenie.

Singielek :





Fullosław na torze:


Jutro po południu do Krzeszowic na Meridzie, a w nocy o 22:00 Wulkaniczne Wzgórza ... :) Będzie się działo !

Pozdrower.


Kategoria 0-50 km

Norco dzień 2

  • DST 23.50km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 15.67km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 15 lipca 2010 | dodano: 15.07.2010

Dziś wyjazd w teren razem z Nemem. Wyruszyliśmy o godzinie 9 z zamiarem poszalenia po jaworznickich terenach. Najpierw do lasu na Podłężu na tamtejsze single. Jechało się tam genialnie, ta adrenalina, gdy wchodzi się w ostry zakręt, a po obu stronach ciasno przez drzewa :) Następnie na Sobieski na tamtejszy tor DH, zarósł już całkiem, ale nie przeszkodziło to nam to pojeżdżenia po bandach i hopkach ;) Wrażenia również niesamowite, merida w życiu by nie wybrała wszystkich nierówności, a Norco łapie je jak masełko. Dalej na Pańską Górę na tamtejsze szutry. Pożegnaliśmy się z Nemem na Podłężu, on pojechał do domu, a ja czułem niedosyt, więc ruszyłem jeszcze na skate park pojeździć po tamtejszych urządzeniach ;)

Parę zdjęć:











Pozdrawiam


Kategoria 0-50 km

Norco :)

  • DST 31.20km
  • Teren 28.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 16.14km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 14 lipca 2010 | dodano: 14.07.2010

Dziś od rana ostateczne przygotowania meridy do wyjazdu. Poza tym zacząłem się już pakować, wszystko ładnie posegregowałem do pojemników i worków, także w sakwach będzie porządek.

A po południu zaczęła się zabawa na fullu :) Mam okazję przez 4 dni ujeżdżać Norco Six :) Sprzęcik całkiem fajny, dwa foxy robią swoje w terenie, jeździ się nieziemsko wygodnie :)
Najpierw pojeździłem po parku na Podłężu obczaić stoosiemdziesiątki na szuterku, trochę pobłąkałem się po lesie i zaliczyłem parę schodów i zjazdów :)
Potem wyciągnąłem Roberta na rower i pognaliśmy dosyć szybkim tempem do Jelenia. Powrót przez Azotkę i dalej na Pszczelnik, oby tylko jak najwięcej terenu było.

Wciąga taki full niesamowicie, potem aż nie chce się wsiąść na sztywniaka.

Zdjęcia ciekawsze będą jutro ( jedziemy dookoła Jaworzna ), dziś tylko jedno rowera i to nie moje, bo kumpla ( on nisko jeździ, ja mam sztycę kosmicznie wysoko, bo to S jest )



Pozdrawiam


Kategoria 0-50 km

Sprawy

  • DST 10.50km
  • Czas 00:27
  • VAVG 23.33km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 13 lipca 2010 | dodano: 13.07.2010

Rano na singlu do Lidla kupić okulary rowerowe z Lidla. Niestety ich nie było, ale dzięki pomocy vol7 będę je miał.
Po obiedzie natomiast do babci umyć rower, teraz widać, że trochę już merida ma przejechane i coraz to nowsze ryski się pojawiają. No ale jeździ elegancko.
Możesz gdzieś jeszcze wyjdę.

6 dni do wyjazdu :)


Kategoria 0-50 km