vanhelsing prowadzi tutaj blog rowerowy

vanhelsing

20 000 km rowerka

  • DST 23.80km
  • Czas 01:13
  • VAVG 19.56km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 października 2010 | dodano: 14.10.2010

Dziś meridzie stuknęło 20 tys. przejechanych kilometrów. Trochę czasu te kilometry zbierałem, bo od stycznia 2008 roku. Pojechałem na krótką pętlę - Jeleń, Byczyna, Jeziorki, Centrum. Zimno, zaledwie 3 C :( Do tego okropna mgła, na odkrytych przestrzeniach widoczność była mniejsza niż 10 metrów. Zmarzłem, szybko wróciłem do domu.
Jazd teraz niestety będzie coraz mniej, na studiach zostaliśmy dosłownie zawaleni nauką. Projekty, badania, prezentacje, raporty - idzie zwariować. Do tego chwilę jakieś kartkówki i odpowiedzi ustne. Pierwszy rok przy tym to było przedszkole.

Pozdrawiam


Kategoria 0-50 km

Jesienna Jura

  • DST 136.25km
  • Teren 25.30km
  • Czas 07:07
  • VAVG 19.15km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 października 2010 | dodano: 09.10.2010

W końcu udało się zrealizować planowaną od dawna wycieczkę na Jurę. Uwielbiam tam jeździć, zwłaszcza jesienią, dlatego tym bardziej ucieszyłem się dziś z dobrej pogody i w miarę słabego wiatru, który w ostatnich dniach dawał o sobie znać.
Wyjechałem o 11 i skierowałem się na początek do Trzebini, z której odbiłem na Puszczę Dulowską. Spokojnie dojechałem do skrzyżowania pod A4 obok leśniczówki i skręciłem do Mnikowa, aby wjechać w pierwszą dolinkę - Mnikowską. Byłem tam pierwszy raz, warto ja odwiedzić, jest krótka, ale bardzo ładna.
Dalej pojechałem niebieskim szlakiem w stronę Dolinki Brzoskwinki, która niczym nie zachwyca ( oprócz ładnej nazwy :P ), aby przeciąć DK79 ( tu ciekawostka - w Nielepicach, na ograniczeniu 40 km/h zrobił mi zdjęcie fotoradar, w momencie, gdy na liczniku miałem 59 km/h :D. To się zdziwią w komendzie.... :D ) i pojechać nadal niebieskim szlakiem na Dolinę Będkowską. Widać tam już prawdziwą jesień, na prawdę warto dolinkę odwiedzić o tej porze roku.

Następna część wypadu odbywała się w terenie, w którym nie zabrakło sporej ilości błota. Rower jest już cały uwalony, a jeszcze nie dawno lśnił się po serwisie jak nowy... Przejechałem cały niebieski szlak aż do Jaskini Nietoperzowej i skręciłem na DK94, którą się trochę zagalopowałem, bo miałem skręcić na zjazd do Ojcowa, a wylądowałem w miejscowości Biały Kościół. Okazało się jednak, że stamtąd też można się dostać do Ojcowa. Na zjeździe do parku przeżyłem chwile grozy, gdy rozpędzony ponad 60 km/h spotkałem się z jadącym pod górę Jeepem. Droga była tak wąska, że dosłownie musnąłem lusterko auta i pojechałem dalej. Zahamować nie było szans, bo wyjechał mi z zakrętu :D

W Ojcowie zjadłem bułki, ubrałem kurtkę i ruszyłem w drogę powrotną. W Olkuszu zaczęło się robić już ciemno, przez las z Bukowna do Jaworzna wracałem w ciemnościach ( no, może nie w ciemnościach, bo latarka świeci mi jak długie w autach :P ). W domu byłem o 19.

Zdjęcia:
Puszcza Dulowska:




W stronę Mnikowa:






Dolinka Mnikowska:


Tato! Patrz ! On nam robi zdjęcie :O !


Obraz Matki Boskiej:


Ten mi tu w kadr wjechał... :


Wyjazd z dolinki:




Niebieski szlak wzdłuż A4:


1/4 mili:


Dolina Będkowska:




Biały kościół w miejscowości Biały Kościół...:


Skałki w Ojcowie:


A w tym miejscu padły baterie...:




Pozdrawiam :)


Kategoria 100-200 km

Sosina

  • DST 23.31km
  • Czas 01:05
  • VAVG 21.52km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 5 października 2010 | dodano: 05.10.2010

Dziś miało być ponad 140 km po Jurze i 5 dolinkach podkrakowskich. Niestety pogoda zweryfikowała moje plany. Wstałem przed 7 obudzony pięknym wschodem słońca oraz... padającym deszczem. Załamany poszedłem spać dalej ;)
Dalszą część dnia czekałem na jakieś przejaśnienia, bo okrutnie nie chciało mi się ruszyć na rower. W końcu się zmobilizowałem, jednak tej mobilizacji starczyło zaledwie na 20 km, bo wiejący lodowaty wiatr skutecznie zniechęcał do jazdy. Pomimo 15 C momentami można się było poczuć jak w zimie, a momentami jak w lecie. Nie lubię takiej pogody. Pojechałem spokojnym tempem do Ciężkowic i dalej nad zalew Sosina. Potem już do domku. Ot, tyle ;)

Poranek:








Gdzieś w lesie do Ciężkowic:


Sosina:







Pozdrawiam :)


Kategoria 0-50 km

Szybki Tenczynek

  • DST 76.19km
  • Czas 03:01
  • VAVG 25.26km/h
  • VMAX 70.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 października 2010 | dodano: 03.10.2010

W południe zadzwonił do mnie Hose i wyciągnął mnie na rower. O 14:30, na miejscu spotkania pojawiła się także Sylwia na szosie, więc w takim trzyosobowym składzie ruszyliśmy w stronę Małopolski. Pierwszym celem był Balaton, gdzie dotarliśmy dosyć sprawnie i szybko. Następnie pojechaliśmy na Tenczynek. Przyjemny podjazd pod zamek i bez zatrzymywania się zjazd w stronę Chrzanowa. Tak przelotówka rzędu 34 km/h. Krótki postój na rynku, po czym powrót DK79. Rozstaliśmy się na skrzyżowaniu w Jeleniu.

Bardzo przyjemna jazda, pomimo dużej ( jak na mnie :P ) prędkości. Wywnioskowałem z niej, że jestem leń i po prostu nie chce mi się szybciej jechać jak jadę sam :) Trzeba będzie częściej w towarzystwie jeździć, bo samotne jazdy po okolicy już dawno mi się znudziły.

Aha, dziś poszło 7 tysiaków w tym roku. Czy uda się zrobić 8 ... ?

Parę zdjęć:

Balaton:


Hose chciał zdjęcie z góry :P




Podjazd pod Tenczynek:


Powrót:


Pozdrawiam :)


Kategoria 50-100 km

Górki, górki ;)

  • DST 15.50km
  • Czas 01:00
  • VAVG 15.50km/h
  • VMAX 22.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 września 2010 | dodano: 26.09.2010

Na koniec wakacji udało się jeszcze wyskoczyć na tydzień w Pieniny. Trochę się połazikowało, trochę odpoczęło i trochę poleniuchowało. Przede wszystkim pogoda dopisała, przez cały tydzień świeciło słońce i było ciepło. Nabiłem też parę kilometrów jeżdżąc do sklepu na starym składaku :) A jutro już koniec dobrego i uczelnia do 19 :(
Ale wakacje były udane, 4800 km w ciągu 3 miesięcy wyjeżdżone, więc nie jest źle. Teraz trzeba myśleć o planach na przyszły rok :)

Tatry z podejścia na Lubań:


Żmijasek :


Krościenko:


Pozdrawiam :)


Kategoria 0-50 km

Beskidy dzień 3

  • DST 129.38km
  • Teren 12.00km
  • Czas 07:30
  • VAVG 17.25km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 3950m
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 września 2010 | dodano: 16.09.2010

Pierwszym podjazdem, z którym zamierzamy się dziś zmierzyć ma być Równica. Niestety okazuje się, że Pawła boli kolano na tyle poważnie, że nie jest w stanie dalej jechać ze mną na kolejne przełęcze. Postanawia jechać z Ustronia prosto do Katowic. Dalej jadę więc sam.
Równicę na rowerze podjeżdżam pierwszy raz, całkiem przyjemna się okazuje. Początkowe 1,5 km ciągną się kostką brukową, ale potem jest normalny asfalt. Sam podjazd licząc od początku kostki ma około 5 km, więc jak na polskie warunki jest dosyć długi. Na górę docieram po 35 minutach, więc z sakwami to dobry wynik.
Dalej postanawiam wbić się na zielony szlak do Brennej. Okazuje się to złym pomysłem, z ładunkiem i oponami 1,5 z ciśnieniem 7 atmosfer jazda pod kamieniach nie należy do najprzyjemniejszych. Co prawda początek był zachęcający, najpierw lekki podjazd, a potem techniczny szlak po korzeniach w lesie, ale niestety potem zaczął się stromy, kamienny zjazd. Manewrowałem 5 km/h pomiędzy głazami, ale i tak parę razy trzeba było prowadzić.
W Brennej skręciłem do góry, aby zdobyć następną przełęcz - Karkoszczonkę. Początkowy podjazd był jak marzenie - strome ścianki, wąska asfaltowa droga wzdłuż strumienia i zamknięty ruch samochodów. Niestety po około 2 km asfalt się skończył i zaczęło się jedno wielkie pchanie. Ściana była tak stroma, że wepchanie roweru 1 km zajęło mi ponad 30 minut. Na koniec trafiłem jeszcze na morderczą serpentynę z wycinki, na której rozwaliłem do reszty buta...
W końcu jednak objawiła mi się przełęcz. Przypomniało mi się wtedy, że byłem tu już raz, co prawda na wycieczce z PTTK i mniej na trzeźwo, no ale jednak.
Do Szczyrku zjechałem zjazdem z dziurawych pustaków. Rower przez ten teren pod takim ciężarem zaczął jęczeć okrutnie, amortyzator przy każdej dziurze od tej chwili wydaje wdzięczne "jęęęk".
Ze Szczyrku pocisnąłem do Bielska, aby tam znaleźć drogę na kolejny podjaździk, tym razem na Przełęcz Przegibek. Podjazd nie podobał mi się wcale, ot parę dziurawych zakrętów, co chwilę wypłaszczających się i otaczających górę. Może od drugiej strony jest lepszy, bo zjazd był ciekawszy.
Z Międzybrodzia posypałem na Kęty, skąd przy Wilamowice i Oświęcim dotarłem do Jaworzna. A, jeszcze za Oświęcimiem mnie deszczyk złapał i nie odpuścił aż do domu. I 3 dni zleciały szybciutko :(

Poranny gość w namiocie:




Widok z Równicy:


Trochę techniki i się marathony gubią ;) :


Trochę błotka:


W stronę Brennej:




Początek drogi na Karkoszczonkę:


Wylało by się asfalt i była by polska Malga Palazzo :) :


W końcu przełęcz:


Skrzyczne:


Jesień nadciąga:


Skocznie w Szczyrku:


Przegibek:




Pozdrawiam :)


Kategoria 100-200 km, Beskidy 2010

Beskidy dzień 2

  • DST 105.88km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:40
  • VAVG 15.88km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 13 września 2010 | dodano: 15.09.2010

Do drogi zbieramy się dosyć niewyspani, bo cesta obok która spaliśmy okazuje się być bardzo główna, także całą noc budzą nas ciężarówki. Szybko dojeżdżamy do Namestova, za którym odbijamy na drogę 520, która kieruje nas na przełęcz Glinka. Podjazd jest długi, bo ma prawie 10 km, ale nachylenie rzędu 3-5 % nie męczy jakoś strasznie. Z Glinki bardzo ładnym asfaltem zjeżdżamy dosyć szybkim zjazdem. Mijamy Ujsoły oraz Rajczę, gdzie odbijamy na Sól i Laliki. Jedziemy wzdłuż ekspresówki na Zwardoń, ale po chwili odbijamy na zamkniętą dla ruchu asfaltową dróżkę prowadzącą równolegle do głównej drogi na Istebną. Tam to zaliczamy drugą przełęcz dzisiejszego dnia, czyli Przełęcz Rupienka, która to leży w terenie. Zjeżdżamy po dosyć ostrych kamieniach na dół, by po chwili znowu zrobić podjazd, tym razem dosyć ostry, bo chwilowo i 20 % tam się jawiło ;)
Wyjeżdżamy na górę i znowu zjeżdżamy, tym razem remontowaną drogą do Istebnej. Skręcamy na Zaolzie, by po dosyć ciekawym i stromym podjeździe prowadzącym przez Stecówkę ( droga jest zamknięta dla samochodów, ale asfalt jest bardzo dobrej jakości ) zdobyć Przełęcz Szarcula.
Na przełęczy robimy sobie makaron i zjeżdżamy do Wisły Czarne drogą obok zamku prezydenta. Zjazd świetny, droga jest bardzo wąska, co jeszcze bardziej zachęca, żeby poszaleć na zakrętach :)
Odwiedzamy także zaporę na jeziorze oraz słynny wodospad.
Sypiemy dalej, żeby zdobyć czwartą przełęcz dzisiaj, czyli Salmopol. Pomimo, że jest to jeden z dłuższych podjazdów w Polsce, to wchodzi bardzo łatwo, na górze jesteśmy po około 45 minutach podjazdu bez zatrzymania.
Na górze szukamy noclegu, ale się nie udaje, więc postanawiamy zjechać z powrotem do Wisły. Nocleg udaje się znaleźć na polu za domem, którego właścicielka zgadza się na rozbicie namiotu.

Mglisty poranek na Słowacji:


W kierunku Glinki:


Spodobał mi się kadr :) :


Łagodny podjazd pod przełęcz:




Rowerki na górze:




Zjazd:


Droga przed Solą:


Przy ekspresówce:


Najdłuższy tunel w Polsce, trzeba będzie kiedyś go zaliczyć pomimo zakazu ;) :


Koniaków w górze:


Podjazd pod Szarcule:






Klasyk;):


Na przełęczy:


Zameczek:


Jezioro Czerniańskie z zapory:


Wodospad:






Wisła Malinka:


Salmopol:


Widok z przełęczy:


Nocleg:



Kategoria 100-200 km, Beskidy 2010

Beskidy dzień 1

  • DST 126.86km
  • Czas 07:10
  • VAVG 17.70km/h
  • VMAX 70.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Merida TFS 100 V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 września 2010 | dodano: 14.09.2010

Na pomysł zaliczenia paru przełęczy w Beskidzie Śląskim i Żywieckim wpadłem już w czerwcu, kiedy to chciałem przygotować się przed podjazdami na wyprawie w Alpy. Wtedy jednak pomysł nie wypalił, dlatego postanowiłem zrealizować go we wrześniu. Trochę ciężko było znaleźć kogokolwiek chętnego, ale w końcu, przez forum podróże rowerowe, znalazł się Paweł, więc w dwójkę wyruszyliśmy na 3 dni jeżdżenia.

Spotkanie o godzinie 11 w Oświęcimiu i bocznymi drogami kierujemy się na pierwszą przełęcz wypadu, czyli Kocierz. Przez Zasole, Osiek i Nidek szybko zajeżdżamy do Andrychowa, skąd rozpoczynamy podjazd. Chwilę potem dojeżdża do nas dwóch ludków na MTB, rozpoczynamy rozmowę i okazuje się, byli w tym roku na wyprawie na Bałkanach. Co więcej, jeden z nich to wowo z BS, czyli gość, który zaspamował sierpniowe statystyki 4135 km :P
Kocierz poszła sprawnie, zjazd z niej należał do tych z kategorii extreme, bo droga była dosłownie zmyta przez ostatnie opady i osuwiska, w wyniku czego zjeżdżało się po hopkach. Na jednej z nich nawet efektownie przeleciałem parę metrów po wybiciu się z prędkości 60 km/h.
Dalej kierowaliśmy się na Słowację i przełęcz Glinne. Przez Rychwałd ( gdzie też był fajny podjazd ) i dalej Korbielów, sprawnie zajechaliśmy na przełęcz. Podjazd taki sobie, dosyć krótki.
Na górze jemy obiad ( makaron :P ) i zjeżdżamy na Słowację. Przejeżdżamy przez parę wsi i znajdujemy nocleg na polu za krzakami przy głównej drodze.

Standardowe, obowiązkowe, najważniejsze wyposażenie sakwiarza to !:


Na Przełęcz Kocierskiej, Paweł z Wowo:






Zagadka - kto zgadnie dlaczego ten kolega tak wygląda przy 10 C, które były na górze ? :D :


Dalsza droga, podjazd za Rychwałdem:





Przełęcz Glinne:


Obiadek w opuszczonych budynkach granicznych pod znakiem "zakaz fajcit a manipulovat s otvorenym ohnom !":




Nocleg:


Mapa:


Kategoria 100-200 km, Beskidy 2010

Stary ale jary

  • DST 32.54km
  • Teren 21.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 16.69km/h
  • Sprzęt Staruszek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 7 września 2010 | dodano: 07.09.2010

Z racji tego, że merida jest w częściach, wyruszyłem na swoim starym, stalowym rowerku. Sztyca musiała pójść kosmicznie wysoko, bo rama jest już od dawna na mnie za mała. Graphite Attack ( bo taki napis na ramie się znajduje ) ma założone terenowe oponki, więc postanowiłem wyruszyć na jaworznickie szlaki, bo od 3500 km w terenie nie byłem ( nie licząc przejazdu tunelami przez Dolomity ).
Trasy w Jaworznie mamy doskonale oznaczone tabliczkami, znakami i kierunkowskazami. Najpierw na Zalane, a potem do Mysłowic, by zielonym szlakiem przebić się do Jelenia, gdzie pojechałem pierwszy raz żółtym szlakiem, który wyprowadził mnie na Celinową Górę, z której roztaczał się cudowny widok na Dziećkowice, A4, a nawet na zamek w Tenczynku. Tyle jeździłem po Jaworznie, a w tak pięknym miejscu mnie nie było. Spotkałem też dziadka, z którym trochę porozmawiałem, opowiedział mi między innymi jak to było w Jeleniu w latach 60, gdy tutaj przybył. Potem zjechałem do Centrum, skąd już prosto do domu.

Parę zdjęć:

Zalane i elektrownia:


Rowerek:




Widok z góry:


Zachód:




Pozdrawiam :)



Serwis roweru

Wtorek, 7 września 2010 | dodano: 07.09.2010

Zainspirowany wpisem Jacka oraz skrzypieniem, jęczeniem, majaczeniem i czego tam się jeszcze nie da usłyszeć od dawno nie serwisowanego roweru, postanowiłem doprowadzić meridę do stanu użyteczności. Co prawda nie zrobiłem tego tak dokładnie jak JPbike, który rozłożył rower na części pierwsze, ale też nie miałem takiej potrzeby, bo stery były ostatnio robione, suport też jest w miarę nowy a i piasty nie mają luzów i są nasmarowane. Ku uciesze innych domowników, rozwaliłem się ze sprzętem w dużym pokoju ;) Trochę się męczyłem z wybiciem korby, reszta poszła ok. Wyszejkowałem łańcuch i wyczyściłem wszystko co się da Cilit Bang ( w sekundę usuwa cały smar :) ) Złożyłem go potem tak, żeby cała rama był odkryta, bo jutro u Roberta wymieniam pancerze i linki oraz robimy meridzie polerkę ;) Rama będzie jak nówka :]