Kwiecień, 2009
Dystans całkowity: | 671.14 km (w terenie 165.60 km; 24.67%) |
Czas w ruchu: | 30:56 |
Średnia prędkość: | 21.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.50 km/h |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 30.51 km i 1h 24m |
Więcej statystyk |
Dom-Szkoła-Dom
-
DST
5.68km
-
Czas
00:15
-
VAVG
22.72km/h
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
A taki dzisiaj był widok z okna :
Babia Góra :)
:)
Kategoria 0-50 km
Takie tam sprawy
-
DST
9.20km
-
Czas
00:23
-
VAVG
24.00km/h
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po szkole do centrum, odebrać zdjęcia, a potem do Roberta na cole, grilla, poczym do sklepu po nową colę, bo tamta się skończyła... Czyli luz, jakbym był po maturze, a nie przed.
Dziś tylko jedno zdjęcie. Znalezione w lesie...:
Oto prawdziwe życie w jaworznickich lasach... Jakby ktoś nie widział, to tam są same tanie wina w plastikowych butelkach :D
Pozdro :P
Kategoria 0-50 km
Do szkoły
-
DST
12.01km
-
Teren
2.50km
-
Czas
00:32
-
VAVG
22.52km/h
-
VMAX
37.00km/h
-
Temperatura
19.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ehć, kończy mi się liceum... 3 lata tak szybko minęły, jeszcze do końca szkoły 9 dni... Skończy się ta 3 letnia laba ;(
Ale na takie podsumowania to będzie czas :P Dziś pojechałem rowerasem do szkoły, a potem jeszcze do centrum goniąc za zdjęciami do świadectwa maturalnego. Poza tym byłem w rowerowym, gdzie mi jasno wytłumaczono, że amortyzatora się nie rozbiera kombinerkami, tylko specjalnym kluczem :D Wystarczy wymienić korek od XCM i wszystko będzie działać. Tylko skąd go tu wziąć...
Pozdro
Kategoria 0-50 km
Sesja zdjęciowa i opuszczony hotel
-
DST
37.86km
-
Teren
30.25km
-
Czas
02:11
-
VAVG
17.34km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czyli jedziemy z Robertem w teren.
Po długich namowach Roberta, mających na celu zmianę moich opon na terenowe, w końcu się dałem namówić i po godzinie 16 pojechaliśmy z zamiarem dotarcia zielonym szlakiem do Chrzanowa. Z tej opcji jednak nic nie wyszło, bo mieliśmy dwa aparaty, więc co 5 minut był postój na jakieś zdjęcia. Odkryliśmy za to wiele nowych terenów w Jaworznie, nie miałem pojęcia, że na Borach jest tyle pól i lasów. Poczułem się po prostu jak na wsi ( kocham to uczucie ! :) ), gdy nagle wyjeżdżając z lasu, ujrzałem pasące się krówki, konie i kury... Do tego małe dziecko latające z patykiem. Świetny klimat ;)
Potem pojechaliśmy do Byczyny, na Groble, gdzie po krótkim postoju na pozostałości z wielkanocnego stołu ( 4 ciasta - mazurek, 2 różne serniki i jakieś kulki kokosowe- Normalnie luksus ), pojechaliśmy żółtych szlakiem w kierunku opuszczonego ośrodka wypoczynkowego Tarka. Tak mi się spodobał klimat takich miejsc, że po Kozubniku oraz Cementowni na Pieczyskach przyszła kolej na Tarkę. Nie ma tam takiej dużej ilości budynków, bo jest jeden, duży hotel, oraz sporo małych domków letniskowych, ale obszar wraz z 4 stawami jest znaczny. Każda dziura w hotelu jest zabita deskami, więc niestety nie udało mi się do niego wejść ( na górze są jeszcze w całości okna, więc może tam być ciekawie, zwłaszcza, że przez mniejsze dziury można zobaczyć, że w środku jest dużo hotelowego sprzętu - od lodówek po tapczany ). Potem pojechaliśmy wgłąb ośrodka, nad 4 stawy, który objęte opieką koła rybackiego mają się dobrze. Tam zjedliśmy resztkę ciastek i z powrotem, przez Jeleń do domu. Zahaczyłem jeszcze o autostradę, bo zamknięta była :D
Dziś sporo fotek, dlatego osoby z wolnym łączem jednocześnie przepraszam i proszę o cierpliwość :P
Na początku zahaczyliśmy jeszcze o tor 4x4. Van w akcji :D :
Potem pojechaliśmy na Bory, gdzie znaleźliśmy stary piec:
Ruszyliśmy pięknym asfaltem w stronę Jelenia:
Jednak asfalt szybko ustąpił miejsca jeszcze ładniejszemu terenowi:
Potem przejechaliśmy przez wiadukt nad A4:
Gdzie Robert próbował udawać fotografa:
By w końcu najeść się wyżej wspomnianych ciach:
Był też 3 towarzysz jazdy, robertowy miś, którego z deka Robert przebił na wylot... :
Następnie żółtym szlakiem...:
...popedałowaliśmy nad ośrodek Tarka. Oto główny hotel:
Do którego zawzięcie starałem się dostać...:
Jednak nic to nie dało, dlatego zająłem się robieniem zdjęć:
Hotel w całej okazałości:
W międzyczasie obczaiłem jakąś małą latarnię, do której również zawzięcie próbowałem się dostać :D :
Jednak ponownie nic to nie dało, dlatego znowu pocykałem parę zdjęć:
W końcu, ku ogólnej uciesze wszystkich tu zaglądających i znudzonych tym dłużącycm się i nudnym wpisem, postanowiliśmy wracać. Ktoś by mógł powiedzieć- to już koniec, ale nie, zachciało mi się jeździć po autostradzie, dlatego jeszcze dwa zdjęcia tu wstawię :P
I potem przez las do domów. Spokojna, miła wtorkowa wycieczka :)
Zdravim odwiedzających ;)
Kategoria 0-50 km
Zachciało nam się...
-
DST
2.12km
-
Czas
00:05
-
VAVG
25.44km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
...rozbierać mój amortyzator :/ Chciałem zobaczyć co w nim takiego siedzi, bo nie chciał dobrze odbijać... No i doigraliśmy się. Tak to jest jak się z Robertem zabieramy za coś z rowera ;P Rozbierając, przy odkręcaniu na górze trafiliśmy na jakiś połamany plastik... Mówimy kij z tym, kręcimy dalej. Wypadło parę części, jakaś sprężyna itp. Nasmarowali my to i dawaj z powrotem do kupy. Heh,, tylko nam potem zaczęło brakować tego plastiku, w rezultacie czego pokrętło od regulacji naprężenia lata jak chce, a amor ma gdzieś z 5 mm luzu przy wciskaniu :/ Poza tym nie wiem jakim cudem spiepszył się lewy hamulec, nie chce odbijać dziad i hamuje cały czas :/ No i jeszcze o mały włos mi okładzina nie wypadła, bo się zgubiła zatyczka :/ Ja pitole, normalnie apokalipsa.
Zimno, niby słońce świeci, a jest jakieś 14 C.
Kategoria 0-50 km
Setka beskidzka
-
DST
107.81km
-
Teren
1.10km
-
Czas
03:53
-
VAVG
27.76km/h
-
VMAX
49.50km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czyli zapierdzielanko i opuszczony ośrodek wypoczynkowy w Kozubniku.
Zaczęło się niewinnie. Wczoraj ugadałem się z Markiem, że skoczymy gdzieś spokojnym tempem w Beskidy. Chłopak rzucił pomysł Kozubnik, dlatego dziś, po pokropieniu jajec, o godzinie 11:15 spotkaliśmy się w centrum Jelenia. Na początku spokojnie, koło 25km/h. Jednak przejeżdżając przez kolejne miejscowości ( trasa nudna, ale prosta i szybka ) średnia zaczęła rosnąć, pomimo wiejącego cały czas wiatru ( z 80 km całej trasy mieliśmy albo wmordewind, albo wpoliczkowind :/ ). Do Porąbki zajechaliśmy w około 1:40. Tam, po krótkim popasie ruszyliśmy dalej, na Kozubnik, gdzie znajduje się jeden z największych opuszczonych ośrodków wypoczynkowych w Europie. Jak to Marek powiedział: "Mariott przy nim to hotel robotniczy". Może trochę historii najpierw:
Wyrównanie gruntów pod budowę hoteli miało miejsce w 1969. W ciągu dwóch lat na terenie dzisiejszych ruin stanął Zespół Domów Wypoczynkowo - Szkoleniowych, którego właścicielem było Hutnicze Przedsiębiorstwo Remontowe. Kozubnik stał się wtedy ogromnym kurortem. Na górce znajdował się wyciąg narciarski, w ośrodku liczne kawiarnie, restauracje oraz kryta pływalnia. Można było grać w siatkówkę, tenisa, korzystać z masaży, usług fryzjersko- kosmetycznych oraz... gabinetu odnowy biologicznej! Nawet jak na dzisiejsze czasy, był to kompleks na wysokim poziomie. Wszystko prosperowało doskonale. W roku 1987, na dłużej niż 24 godz., w Kozubniku zatrzymało się 31 887 tys. osób! Wśród nich byli przede wszystkim partyjni dygnitarze, m.in. syn Breżniewa. W sali konferencyjnej organizowane były przeróżne zebrania i szkolenia państwowe, jak i międzynarodowe.
Wraz z przejściem Polski na gospodarkę rynkową, HPR zaczęło mieć problemy. W 1994 r. zamknięto ośrodek. Oczywiście, na miejsce poprzednich właścicieli chciało wkroczyć wielu innych inwestorów. Udało się to właśnie spółce DANEL, którą tworzyli dwaj bracia z USA. Wszystkie hotele znów zaczęły funkcjonować, ale już nie tak dobrze jak dawniej, przestały być remontowane. Turystów, odwiedzających Kozubnik było o tysiące mniej - nie mogli już przyjeżdżać na wczasy za półdarmo. Wreszcie spółka Danel popadła w takie długi, że w 1996 r. sąd ogłosił jej upadek, a zadłużenie oszacowano na... 28 mln złotych!
Do ok. 1998 r. funkcjonowała tam jeszcze jedna kawiarenka, ale z przyczyn naturalnych również ją zlikwidowano. Ludzie zaczęli wykradać wszystko, co się dało - od dywanów i kasetonów, przez tapety, kwiatki, druty, przewody (nawet te, biegnące pod ziemią), na gniazdkach elektrycznych skończywszy. Sporą część zabrał również syndyk. Jednak wyposażenie ośrodka nie wystarczyło, by spłacić długi.
Na terenie ruin w Kozubniku istaniała już nielegalna fabryka amfetaminy, często odbywały się tam zawody w paintball. W planach powstać miał m.in. ośrodek dla niesłyszących, jednak wciąż nierozwiązana sprawa z przynależnością ziemi i budynków, odsunęła inwestora na bok. I tak, cały, wielki ośrodek popada dziś w ruinę. ( tekst zaczerpnięty stąd ).
Żeby oszacować jak olbrzymie to jest, trzeba tam po prostu pojechać. Cała masa budynków popadających w totalną ruinę, wielki hotel, kryty basen, pod którym płynie rzeka, tarasy, jadalnie, kręgielnia - jednym słowem masakra.
Wdrapałem się na samą górę najwyższego hotelu, bo porobić zdjęcia. Wrażenia niesamowite ;)
Po dokładnym ( no, może nie dokładnym, bo by nam dnia brakło ) spenetrowaniu ośrodka wzięliśmy za powrót. Uradowani, że będziemy mieć wiatr w plecy, pocisnęliśmy wesoło, jednak zaraz za Kętami, praktycznie do Jaworzna dostaliśmy boczny wiatr, równie uprzykrzający jazdę. Przed Oświęcimiem dogoniliśmy dwóćh kolarzy z jakiegoś klubu, wykorzystałem tunel biednego Marka, (bo on głównie ich ścigał), by, gdy się zmęczył, wyrwać się do przodu i zostawić bidaka z tyłu. Tempo szosowców jednak było zbyt wysokie, dlatego po jakiś 2 km odpuściłem. Gdyby nie to wiatrzysko, to średnia może i z 29 by wyszła ;)
DOOOOOBBRAAA, nie zanudzam tekstem, pora na zdjęcia :
Postój w Kętach:
Kościół w Porąbce:
Wodospady w Kozubniku:
Marek:
I zaczynamy zdjecia ośrodka. Jedne z pierwszych budynków, o dziwo mają jeszcze szyby:
Największy hotel:
Kiedyś i dzisiaj ( zdjęcia po prawej moje ) :
Wnętrze:
Windy ( a raczej to, co z nich zostało ):
Szyb windy:
Basen:
Widok z góry:
Zainteresowanych odsyłam do sporej galerii TUTAJ oraz to zobaczenia jak to wyglądało kiedyś, O TUTAJ
To tyle :) Pierwsza seta była wczoraj, więc teraz poszło z górki, pomimo, że jechaliśmy w góry :P
Pozdrawiam odwiedzających !
Kategoria 100-200 km
Setka jurajska
-
DST
104.76km
-
Teren
3.80km
-
Czas
04:20
-
VAVG
24.18km/h
-
VMAX
59.00km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza setka w tym sezonie. W końcu, bo ani w styczniu, lutym i marcu żadnej nie było. Miała być wczoraj, z Markiem, ale wieczorem dostałem jakiejś infekcji chwilowej i za bardzo nie pojechałem... A szkoda, bo miała być Przełęcz Kocierska. Dlatego dziś padło na Jurę. Zaopatrzony w mapy z targów turystycznych obmyśliłem trochę bardziej zawiłą traskę. Przede wszystkim postanowiłem unikać głównych dróg. Wyjechałem po 10, kierując się na Bukowno, gdzie skręciłem na Trzebinię. Potem, już co chwilę zerkając na mapę, przejechałem przez Płoki, Lgotę i Łany, żeby zjechać do Czernej. Tam z kolei odbiłem na Paczółtowice i Racławice, by w końcu wyjechać na główną na Olkusz. Potem już szybko przez Bukowno do Jaworzna. Trasa była bardzo ładna i spokojna, ale zarazem cały czas miałem wiatr w twarz. Do tego jeszcze dochodziły spore podjazdy ( prosty odcinek to tylko Jaworzno-Bukowno, reszta to same podjazdy i zjazdy ), dlatego średnia trochę niskawa. Spotkałem paru kolarzy, pozdro dla gościa na czarnej szosie Felta, z którym się minąłem zaraz za Jaworznem ( on jechał w stronę Jaworzna ), by za jakieś 50 minut spotkać się znowu ( a raczej to on mnie dogonił ), gdzieś przed Trzebinią. Ładnie musiał zapiepszać.
Kondycja taka sobie, nie umiałem się rozgrzać przez pierwsze 40 km, potem już się jechało na lajcie. Powrót ze średnią około 31 km/h.
Zdjęcia:
Droga w kierunku Trzebini :
Ziemia :P :
Taa, na mapie niebieski szlak do Lgoty był zaznaczony jako normalna droga... A się okazało, że to leśna dróżka... Slickom się to nie podobało:
Ale drzewa tam rosły fajne :
Zjazd do Czernej ( trzęsie nadal, mimo zamocowania gąbki pomiędzy kleszcze imadła :( Nie wiem co zrobić, żeby tak nie telepało :/ ) :
Kościół w Paczółtowicach:
Za Czerną źródełko w kształcie serca:
W stronę Racławic:
Kościół w Czubrowicach ( chyba :P ) :
Popas obok krajówki na Olkusz:
Jakaż czysta :] :
Panorama Olkusza:
I kościół w Szczakowej:
To tyle ;) Pewnie Was zanudziłem, ale co tam, zdjecia i opis muszą być :P
Pozdro :)
Kategoria 100-200 km
Mycie rowera
-
DST
27.53km
-
Teren
4.00km
-
Czas
01:17
-
VAVG
21.45km/h
-
VMAX
51.00km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano wstałem trochę za późno i się okazało, że na autobus nie zdążę, więc pojechałem na rowerze. W szkole oczywiście miejsca dla niego nie ma, nasza "kochana" dyrektorka uważa, że nie godne się człowiekowi na takiej rzeczy poruszać, dlatego w szkole rowerów trzymać NIE WOLNO :| Jednak po krótkiej namowie woźnej, dostałem pozwolenie na położenie sobie obok schodków...
A po szkole pojechałem do babci umyć rower, bo jego stan był tragiczny. Przedtem jeszcze do rowerowego po okładziny do hamulców oraz olej Vexol, jednak nie mieli, więc kupiłem wazelinowy :P Po umyciu przejechałem się jeszcze nad zalane rozruszać sprzęt. Próbowałem kręcić też parę filmików z róznych ujęć na rowerze, ale strasznie trzęsie przy szybszej jeździe :( Ma ktoś jakiś pomysł jak to ograniczyć ? Może jakaś gąbka pomiędzy zaciski imadła, żeby pochłaniała drgania ?
Byle działało, bo mam fajny pomysł na filmik ;)
Pozdro :)
Kategoria 0-50 km
Obiecany filmik
-
DST
9.25km
-
Teren
2.90km
-
Czas
00:31
-
VAVG
17.90km/h
-
VMAX
37.00km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Filmik nie najlepszej jakości, ale było ciemno i trzęsło niemiłosiernie. Beznadziejnie też obrobiony, ale nie wiem dlaczego WMM nie chce się pogodzić z filmami z aparatu, a na lepsze programy mam za słaby komputer:P
A dziś pojechałem sobie po szkole do babci, zawieść zakupy. Potem do Roberta, bo wyczyścił sobie cały rower, i kupił jakieś smary, które bym sobie mógł użyć. Generalnie dopiero teraz się przyjrzałem rowerowi- wygląda tragicznie. Jest ubłocony totalnie, poza tym klocki hamują blachą, przerzutki nie są wyregulowane i haczą o wózek, a nowy łańcuch skrzypi fatalnie. Będę chyba musiał jutro go umyć na działce, bo aż żal jeździć.
I takie jedno zdjęcie z komórki, bo zapomniałem bateri do aparatu:
Pozdro :)
Kategoria 0-50 km
Nocna Masakra
-
DST
33.24km
-
Teren
28.55km
-
Czas
02:26
-
VAVG
13.66km/h
-
VMAX
46.00km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
I to w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Po południowej wycieczce z Madzią porobiłem coś do maturki (no, powiedzmy :P ), aby po 21 pojechać pod halę MCKiS w centrum. Zahaczyłem jeszcze o Roberta, biedak złapał jakąś tropikalną chorobę i 3 tygodnie w domu siedzi. O 22 byłem po halą, gdzie zebrało się razem ze mną 8 osób. Robert, Nemo, Lama, Tomek, Foxiu i Kuba byli na fullach, tylko ja i Kamil mieliśmy harda... No ale ok, ruszamy. Celem było objechanie Sosiny. Przez pola na warpiu i dobrą wyjechaliśmy nad sośką, gdzie zaczęło się najlepsze ;D Milusie błotko spowodowało, że było powiedzmy.. śmiesznie :D Uwaleni totalnie, przy okazji co chwile rozjeżdżając po ciemku żaby, wyjechaliśmy z Sosiny, żeby przez kamieniołomy dojechać do Centrum. Banda 8 nienormalnych ludzi na rowerach, uwalonych totalnie, o 2 w nocy z czołówkami na czołach, spotkała się z ludźmi przeważnie wychodzącymi z barów. Nie obyło się bez komentarzy typu "oo, ufoo", albo tych bardziej pospolitych " O k...., ja pie..." Niektórzy też byli przerażeni, jak ta banda nagle wyjechała z ciemnej uliczki. No, fajna sprawa :]
Potem pojechaliśmy do całodobowego, gdzie zrobiliśmy zakupy ( też śmiesznie - kontrast między patrolem drogówki, a stojącej obok astry, w której dwóćh nawalonych synków grało techniawą, aż ziemia drżała :D Pan policjant kupił tylko colę i sobie odjechali :P )Po krótkim postoju pojechaliśmy na tor 4x4, gdzie po krótkiej posiadówie zjechaliśmy dosyć ostrym zjazdem w stronę centrum. Na tym zjeździe, o mało co nie wywalając się na kamieniu, przy dosyć dużej prędkości złapałem snejkusia.. Zeszło powietrze w sekundę, ale szybka łatka pozwoliła wrócić do domu ( czyli o 2:30 ) Ciekawe, czy jeszcze trzyma :P
Motyw przewodni wycieczki:
"W kupie siła, kupy nikt nie ruszy" :D
Zdjęcia:
Jadziem:
Kupa złomu za 30 tysięcy złotych :D :
Błoćko:
Kuba, Foxiu, Robert:
Na Sosinie:
Robert:
Panoramka Jaworzna:
JUTRO BĘDZIE FILMIK :D
Pozdro :)
Kategoria 0-50 km