Autostradowo
-
DST
32.57km
-
Czas
01:32
-
VAVG
21.24km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak za starych czasów normalnie. W cywilnych ciuchach, w spodniach, w których 2 lata temu zrobiłem pierwszą dwusetkę, z Robertem. Tylko starych rowerów brakowało :)
Trasa banalnie prosta, najpierw na Jeleń, a potem do Byczyny, gdzie skręciliśmy na Groble. Nad stawy jednak nie zajechaliśmy, zatrzymaliśmy się na moście nad A4, gdzie zaczęliśmy podziwianie przejeżdżających samochodów :D Zeszło nam z dobre 45 minut, pogadaliśmy, pomachaliśmy tirowcom, który co chwilę na nas trąbili i wróciliśmy przez Jeziorki i nową DDR do domów.
Nawet wygodnie się jeździ w normalnym ubraniu, myślałem, że będzie o wiele gorzej po przyzwyczajeniu do pampersu :P
Pozdrawiam :)
Kategoria 0-50 km
Test sakw przed wyprawą
-
DST
12.03km
-
Czas
00:34
-
VAVG
21.23km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Temperatura
19.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Założyłem dziś lowridera i stelaż na kierownicy, po czym wypchałem wszystkie sakwy czym się dało i postanowiłem przetestować zachowanie roweru. Chodziło mi przede wszystkim o sterowność z sakwami z przodu, bo nigdy jeszcze w nich nie jeździłem i ciekawiło mnie jak się będzie rower zachowywać. A zachowuje się całkiem dobrze, obawiałem się, że będzie mi rzucać kierownicą, a tu miła niespodzianka, skręca się ciężej, ale wszystko pod kontrolą.
Pogoda dzisiaj nie była za dobra, po 10 minutach jazdy dopadł mnie deszcz, który trwał już do końca, więc przy okazji mogłem przetestować wodoodporność sakw. Nic nie przemokło ;)
A teraz może parę słów o zbliżającym się wyjeździe.
19 lipca razem z kumplem Markiem z Gdańska oraz Kingą z Gorlic wyruszamy na ponad 30 dniową wyprawę w Alpy i Dolomity. Głównym celem wyprawy będzie najwyższa przełęcz Włoch - Passo dello Stelvio leżąca na wysokości 2758 m. npm.
W planach jest także parę innych, sporych przełęczy jak Hochtor, Gavia, Costalunga, Falzarego, Pordoi czy Campolongo oraz takie miasta jak Bratysława, Wiedeń, Wenecja, Triest czy Budapeszt a także trasa rowerowa wzdłuż Dunaju.
Trasa ma około 3500 km, dziennie na płaskim planujemy robić po 100-140 km, w górach trochę mniej.
Droga do Triestu jest zaplanowana dokładnie ( ciekawe miejsca, drogi itp. ), później natomiast zobaczymy ile zostanie sił i kasy, może odbijemy na Chorwację, bo czasu mamy pod dostatkiem.
Zapraszam na stronę internetową wyprawy :
KLIK
I na koniec dwa zdjęcia małego potworka:
Pozdrawiam :)
Kategoria 0-50 km
Serwis
-
Czas
00:10
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś tylko do serwisu na wymianę sterów. Kupiłem Ritchey Comp, mam nadzieję, że trochę dłużej posłużą niż Cane Creeke ( 15 k km ). Poza tym cały dzień dzisiaj grzebania w aucie, trochę z Robertem pozmienialiśmy podświetlenie.
No i rower mi się sam wymył po wczorajszej pustyni, bo wystawili mi rower po serwisie na pole i przypięli linką, a akurat burza przeszła dosyć obfita...
Dziś wstawiam obiecane zdjęcia z wczoraj od Nema, bo wyszły też ciekawe ;)
Dziś przyszły mi także sakwy Crosso Twist na tył, teraz już mamy komplet wyprawowy :D :
A na koniec zagadka. Która jest Roberta a która moja ? :D
Pozdrawiam :)
Kategoria 0-50 km
Operacja Pustynna Burza
-
DST
43.92km
-
Teren
39.00km
-
Czas
02:59
-
VAVG
14.72km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ugadałem się wczoraj z Nemem, Robertem i Kamilem na terenowy wypad do Bukowna z samego rana. Wstałem specjalnie o 6:40, żeby zmienić opony na terenowe, ale tak mi się nie chciało, że postanowiłem jechać na marathonach. Generalnie był to zły pomysł, bo w piachu nie radzą sobie zupełnie.
Spotkanie o 8 pod Halą. Od razu wjechaliśmy w teren i przez pola na Warpiu pojechaliśmy na Sosinę, żeby potem wbić na żółty i niebieski szlak. W lesie dopadły nas komary i piach, a że szybko jechać się nie dało to robactwo miało uciechę. Nemo posmarował się cały jakimś specyfikiem na komary, po czym zadowolony przeczytał : "Po ukąszeniach" :D
W lesie nam trochę zeszło, bo dorwaliśmy się też do jagód i poziomek, które chyba jako jedyne owoce w tym roku obrodziły. Mieliśmy jechać szuterkiem na Bukowno, ale wybraliśmy zjazd na piaskownię, gdzie zaczął się dosyć nieprzyjazny teren i samo pchanie roweru. Robert wpadł na pomysł obczajenia wielkiej zwaływarki, która zaparkowała ( bo to coś wysokie na 25 metrów jeździ :D ) za sporą wydmą. No to pchamy. Poczuć się można było jak na Saharze, piachu wszędzie, buty i rower co chwilę grzęźnie. No ale jakoś dotarliśmy. Na miejscu mała i krótka sesja, bo się okazało, że po drugiej stronie machiny siedzi sobie stróż :D W międzyczasie Kamil przestraszył się owego stróża i pojechał inną drogą i tyle go widzieliśmy :D
Łaskawy pan na szczęście nie zadzwonił po ochronę, tylko zabronił jechać dalej. No to trzeba było pchać znowu rowery po tym piachu. Po 30 minutach w końcu dotarliśmy z powrotem na drogę, którą wróciliśmy tak samo jak jechaliśmy zahaczając drugi raz o Sosinę, na której ludzi od grona oraz o tor 4x4 gdzie Robert przejechał się Nissanem Patrolem :)
Parę zdjęć:
W stronę piaskowni:
Wysoko, wysoko :D
Napis na koparze :
Robert:
Nemo:
Giant Nema ( nowa ksywa to złomiarz, bo w suporcie mu strzela jakby puszki gniótł :D ) :
Zwaływarka w całej okazałości:
Nemo mi później przyśle swoje foty, więc kiedyś i jego wrzucę :)
Pozdrawiam :)
Kategoria 0-50 km
Ojców
-
DST
122.78km
-
Teren
10.00km
-
Czas
06:12
-
VAVG
19.80km/h
-
VMAX
65.00km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Oj wstać to dziś miałem ciężko. Budzik nastawiony na 8 odezwał się o 12, więc pół dnia było z głowy. No ale ruszyć się gdzieś trzeba. Zebranie się do wyjazdu też trochę trwało, w rezultacie czego dopiero o 14 byłem na trasie. Najpierw do Bukowna, gdzie podpiął się za mną kolarz z Sosnowca i potem dał mi zmianę i dalej do Olkusza, gdzie odbiłem na boczne drogi, którymi miałem zamiar dotrzeć do Ojcowa. Na pewno zapamiętam koszmarny stan drogi ze zjazdu do Paczółtowic, więcej tam było żwiru i dziur niż asfaltu. Dalej pojechałem na Racławice, gdzie skręciłem na niebieski szlak prowadzący do Szklar. Przyjemny szuterek zakończony był mega stromym i wąskim zjazdem asfaltowym w kierunku głównej ulicy. Zarośnięty był drzewami, ale i tak udało się tam wykręcić ponad 60 km/h, co było zwykła głupotą, bo parę razy musiałem skakać przez doły odprowadzające wodę.
Nie chciałem wjeżdżać na krajówkę, dlatego jechałem równoległą do niej drogą, którą fajnie widać na wykresie przewyższeń jako 3 ząbki ;) W końcu jednak trzeba było wjechać na DK94, ale tylko na chwilę, bo zaraz odbiłem na Czajowice i Grotę Łokietka. Tam już zaczynał się Ojcowski Park Narodowy. Niebieskim szlakiem chciałem dojechać do głównej drogi w Ojcowie. Szlak okazał się krótkim, górskim, technicznym odcinkiem, na który opony 1.5 nie nadają się zupełnie. Manewrowałem tym rowerem z sakwą jak na trialu jakimś. Potem skręciłem na żółty szlak i jechałem wzdłuż Doliny Sąspowskiej. Teren też był ciekawy, jednak pod koniec mocno zarośnięty i dosyć podmokły. Wyjechałem na drogę do Woli Kalinowskiej, skąd dalej 773 na Pieskową Skałę i DK44. Powrót przez Bukowno.
Zdjęcia:
W stronę Szklar:
Niebieski szlak:
Brama Krakowska:
Góra Koronna i Rękawica:
Strumyk:
Żółty szlak:
Błoćko:
Przerwa na jedzenia na takim przystanku:
Czerwono:
Maczuga :) :
I Pieskowa Skała:
Mapa, 1 km przewyższenia się zebrał, dlatego mi się wydawało cały czas, że pod górkę mam :P :
Pozdrawiam :)
Kategoria 100-200 km
Małopolskie wsie
-
DST
117.80km
-
Teren
2.00km
-
Czas
05:47
-
VAVG
20.37km/h
-
VMAX
65.00km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano do serwisu umówić się na wymianę sterów, potem szybka traska na Sosinę, a po obiedzie wyjazd do Krzeszowic. Umówiłem się tam ze Sławkiem z forum, bo wczoraj przyszła paczka z CR i miałem dla niego parę rzeczy. Znowu starałem się omijać główne drogi, dlatego do Krzeszowic pojechałem przez Puszczę Dulowską. Spotkaliśmy się trochę dalej, bo w Młynce.
Następnie ruszyłem w drogę powrotną, która trochę mi się skomplikowała, w rezultacie czego zwiedziłem sporą ilość całkiem ładnych wsi. I tak najpierw pojechałem do Frywałdu, gdzie skręciłem na Zalas i Grojec. Teren tam jest bardzo ciekawy, cały czas podjazd i zjazd, mało jest prostego ;)
Z Grojca posypałem z górki na Regulice, z których to przez Bolęcin i Chrzanów odbiłem na Balin. A w Balinie niespodzianka, remont mostu nad A4 i zatarasowany przejazd wysokim przenośnym ogrodzeniem. Wracać mi się nie chciało, więc odwiązałem drut, przeniosłem płot, przejechałem obok całego inwentarzu budowy, pomachałem ochronie i na koniec pomęczyłem się jeszcze z ogrodzeniem z drugiej strony. Ale chociaż bliżej było :D
Zdjęcia:
Prawdopodobnie najlepszy jogurt na świecie :D :
Nowe rogi, mega wygodne. Kupione dzięki Kajmanowi, który używa takich samych :
Boczne dróżki i szlaki:
Widoki z Zalasu:
Na Regulice:
Zjazd do Regulic może się poszczycić nachyleniem i zakrętami lepszymi niż z niejednych przełęczy w górach :) :
Widok na zamek w Rudnie:
Zakręty :
Droga na Bolęcin:
Pozdrawiam :)
Kategoria 100-200 km
Wadowice na inaczej
-
DST
123.63km
-
Teren
2.00km
-
Czas
05:54
-
VAVG
20.95km/h
-
VMAX
56.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na inaczej, bo z pominięciem głównych dróg :) W ruch poszła oczywiście mapa, dzięki której udało się zaplanować całą trasę.
Towarzyszył mi dziś Robert, który ostatnią swoją setkę zrobił dwa lata temu. Ostatnio z chłopakiem jakieś dziwy się dzieją, wychodzi na rower i w dodatku porywa się na takie dystanse :D
Wyjechaliśmy o 12, bo rano byłem po ostatni wpis na uczelni. Rok zaliczony, szkoda tylko, że ze średnią 3,99, a stypendium jest od 4.00 ... No, ale 3 miesiące spokoju z AE :)
Trasę ciężko opisywać po kolei, ponieważ przejeżdżaliśmy przez sporą ilość wsi. Dla zainteresowanych mapa na dole. Droga była dosyć urozmaicona, przede wszystkim nie było płasko, co ja odbierałem z uciechą, a Robert z postępującym załamaniem psychicznym :D Przez różnego rodzaju asfalty i żwirki dojechaliśmy w końcu do Wadowic. Posiadówa na kremówkę i dawaj z powrotem. Oczywiście także bocznymi drogami. Tu Robert zaczął już trochę marudzić, ale następny odpoczynek na jedzenie postawił go na nogi ( i rzeczywiście stał na tych nogach cały czas, bo usiąść nie umiał, tak go pewna część ciała bolała :D ) i nawet sprawnie dojechaliśmy do Oświęcimia. W tymże mieście złapała nas burza, która jednak szybko przeszła, więc szybko wróciliśmy do domów.
Zdjęcia:
Robert napiera:
Okazja :D
Jak ja lubię takie znaki :
Wadowice:
W końcu wyszło słońce:
Robert męczy kolejne pagórki:
Pomysł zaczerpnięty od kogoś z BikeStatsa... Nie pamiętam jednak od kogo. W każdym razie komuś temu trzeba pogratulować pomysłu :
I na koniec kościół w... ee, zapomniałem, gdzieś przed Oświęcimiem :
Pozdrawiam :)
Kategoria 100-200 km
Szlak Greenways
-
DST
81.64km
-
Teren
12.00km
-
Czas
03:50
-
VAVG
21.30km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś prawdopodobnie był najładniejszy dzień w roku. Nie można było nie wykorzystać takiej pogody, dlatego zaopatrzony w mapę Ziemi Oświęcimskiej, którą otrzymałem od Niradhary i Kajmana, wyruszyłem praktycznie przed siebie :) Zerkając co chwilę na mapę obierałem coraz to inny kierunek jazdy. I tak pojechałem w stronę Chełmu Śląskiego, gdzie znalazłem całkiem nową dróżkę na najwyższe wzniesienie miasta. Z góry roztaczał się świetny widok na Beskidy i całą kotlinę. Szybkie zerknięcie na mapę pozwoliło zakreślić w głowie bardziej dokładniejszy plan, który zakładał przejechanie szlaku Greenways od Gromca do Mętkowa. Co prawda nie jest tego bardzo dużo, ale przebyty kawałek tylko zachęcił mnie do przejechania całości szlaku z Krakowa do Wiednia :)
Nie będę się rozpisywać, bo więcej zdjęcia powiedzą :) Naprawdę polecam wszystkim ten odcinek.
Powrót przez Zagórze ( w którym też nigdy nie byłem ) i dalej na Chrzanów i Trzebinię. Dzisiejsza wycieczka w 80 % była po całkiem nieznanych mi drogach.
Jutro też zabieram tą mapkę i obczajamy następne szlaki :D
Zdjęcia:
Ciekawy, króciutki, ale za to bardzo stromy podjazd pod bezimienną górę w Chełmie Śląskim:
Widok na Zalew Dziećkowice:
A z drugiej strony widok na góry:
Drzewko na szczycie:
W stronę Chełmu:
Kościół i pałac w Bobrku:
Na szlaku GreenWays można spotkać:
Rowerzystki i rowerzystów:
Strachy:
Kunie:
I dziewczyny na tandemie:
A ja na oponach 1.5..:
Zakole Wisły, podczas powodzi cały szlak był zalany:
I znowu góry, tym razem za Mętkowem:
Zamek w Lipowcu:
W sakwie powietrze wożę ;) :
I na koniec nowa droga rowerowa w Jaworznie, w końcu asfaltowa. Prawda, że cudo ? ;) :
Do tego są takie tablice ze szlakami :
Pozdrawiam :)
Kategoria 50-100 km
Sosina
-
DST
19.19km
-
Teren
5.00km
-
Czas
01:00
-
VAVG
19.19km/h
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Krótka przejażdżka nad zalew Sosina. Chmary muszek i komarów zniechęcają do jazdy. Może jutro coś więcej km będzie :)
Kategoria 0-50 km
Objazdowo z Robertem
-
DST
45.33km
-
Teren
6.50km
-
Czas
02:22
-
VAVG
19.15km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziwy nad dziwami, Robert mnie na rower wyciągnął ! Poczułem się prawie jak w 2008 roku, kiedy to wspólnie prawie 4 tysiące km wykręciliśmy.
Spotkaliśmy się pod szpitalem (dziwne miejsce na spotkanie, jak mieszkamy 1,11 km od siebie :P ) i pojechaliśmy najpierw asfaltem do Ciężkowic. Dalej wybór padł na zalew Sosina, na który dojechaliśmy żółtym szlakiem. Tam rozpoczęła się przygoda z nowymi szlakami, których wytyczono u nas w mieście ponad 200 km. Dlaczego by nie pojechać zgodnie z jakimś szlakiem. Kolory zmienialiśmy co chwilę, ale udało się odkryć sporo ciekawych, nigdy przedtem nie odwiedzonych miejsc. I tak obczailiśmy świetne schody razem z podjazdem dla rowerów w Szczakowej oraz ciekawego singletracka ciągnącego się z dobre 2,5 km po lasach na OST.
Następnie pojechaliśmy ścieżką rowerową na elektrownię, gdzie dalej chcieliśmy pojechać wzdłuż Przemszy aż na Łęg. Niestety pogubiliśmy się w lesie, w którym wszystkie ścieżki kończyły się na skarpie koryta rzeki.
Powrót przez Azotanię, gdzie strąbił nas Nemo, po czym zatrzymał się na parę minut pogaduch o rowerach :)
Parę zdjęć, niestety nie da się w żadnym miejscu zatrzymać na dłużej, bo chmary komarów w sekundę wkuwają się w człowieka :/
Na początek zdjęcie ostatniej burzy, która efektownie przetoczyła się nad Jaworznem:
I z wycieczki, Sosina:
Za Sosiną słońce powoli zaczęło zachodzić:
Na rozstaju:
Jedzie Robert :D :
I zachodzik na koniec:
Pozdrawiam
Kategoria 0-50 km