100-200 km
Dystans całkowity: | 21237.93 km (w terenie 713.90 km; 3.36%) |
Czas w ruchu: | 1072:42 |
Średnia prędkość: | 19.80 km/h |
Maksymalna prędkość: | 82.00 km/h |
Suma podjazdów: | 57010 m |
Liczba aktywności: | 169 |
Średnio na aktywność: | 125.67 km i 6h 20m |
Więcej statystyk |
Dzień 4 - A w puszczy piach
-
DST
143.49km
-
Teren
35.00km
-
Czas
08:05
-
VAVG
17.75km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjeżdżamy już o 6. Droga jest świetna, sypiemy ponad 30 km/h cały czas. O godzinie 10 mamy już na licznikach 70 km, zapowiada się zatem dystans powyżej 200 km. W Dąbrowie Białostockiej robimy pierwszą przerwę, korzystam z łazienki na stacji w sposób do tego nie przeznaczony ( tak, prysznic ), ku ogólnemu niezadowoleniu pracowników. Poznaję też Karolinę, które cykam zdjęcia ;)
Dobre drogi kończą się za Lipskiem, gdy wjeżdżamy w Puszczę Augustowską. Niestety po kilku kilometrach kończy się asfalt i zaczyna piach, po którym nie da się jechać. Zaznaczone na tabliczce 12 km okazuje się mieć.. około 25. W lesie ściga nas burza oraz zatrzymuje straż graniczna, która kontroluje dokumenty.
Gdy w końcu wydostajemy się z tej nieprzystępnej krainy, robimy postój na kąpiel w pierwszym jeziorze. Śmiechu co nie miara, bowiem jakoś się musimy przebrać, a że z jednej strony jest Magda, a z drugiej ruchliwa droga... Wybraliśmy opcję drugą i wesoło machaliśmy czym tam kto miał w stronę zdegustowanych kierowców i pewnie zainteresowanych pań kierowców. O moście nie wspomnę, ale to się nie nadaje do opisania... :D
Odbijamy w stronę granicy z Litwą, znowu trafiając na szuter. W pierwszej wiosce pytamy o nocleg, udaje się od razu. Idziemy na zachód słońca nad pobliskie jezioro. Litwę zawsze wyobrażałem sobie jako krainę z Nad Niemnem - i nie pomyliłem się. Otoczeniu lasów, jezior, małych rzeczek, mnóstwa ptactwa i spokoju - tam jest naprawdę pięknie.
Wieczorem robimy sobie jeszcze nocne zdjęcia i idziemy spać.
Żuber:
Kovval:
Chwila bajery w parku... :D
i zdjęcie gotowe :D
Kolejna przerwa :)
Puszcza Augustowska
Na śluzie:
Muły, dosłownie... ;)
No to pchamy!
Kontrola, bardzo sympatyczni strażnicy
Z Żuberkiem
Chwila w krzakach... ;)
Jedziemy dalej, w stronę Litwy:
Nowy, 27 kraj zaliczony! :)
Przechodzi nad nami ulewa, dosłownie 2 minutowa:
Zachód nad jeziorem
Nocnie
Litwa prawie wyszła :)
Ekipa :)
I milion gwiazd na koniec.
Kategoria 100-200 km, Mazury 2013
Dzień 3 - Wzdłuż granicy
-
DST
151.59km
-
Teren
20.00km
-
Czas
08:01
-
VAVG
18.91km/h
-
VMAX
49.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nasz naturalny budzik Janusz i tym razem nas nie zawiódł i pobudził wszystkich z przyjemnego snu. Dzień zacząłem od trampoliny w ramach porannej rozgrzewki, którą właściciel rozłożył na ogrodzie.
Jazda trochę się utrudniła, bowiem zaczął wiać wiatr w bok lub też w twarz. Podążaliśmy małymi wioskami, często bez asfaltu. Niezmieniający się krajobraz pól i lasów spowodował, że zaczęliśmy wymyślać różne gry, były skojarzenia, pomidor a nawet państwa - miasta, jednak gdy zwierzęciem na "H" okazał się "Homik", zaprzestaliśmy zabawy :D Janusz dzielnie walczył z zasadami gry i gdy nie zgodziliśmy się na imię na "O" jako "Ola" ( no bo przecież Aleksandra ) szybko zaproponował inne... - "Olek" :D
Na długo zapamiętam drogę wzdłuż granicy w stronę Bobrowników. Nie było tam zupełnie asfaltu, były za to kocie łby i szuter. Jednak nie na to chcę zwrócić uwagę, ale na niesamowity, spokojny klimat tamtych rejonów. Ciche wioski, czysta okolica w otoczeniu przyrody... naprawdę można było się zrelaksować.
Nocleg znaleźliśmy również na gospodarza. Ludzie na wschodnie są naprawdę przyjaźni i mili ;)
Poranne pakowanie:
i poranna gimnastyka :)
Pojawiły się również Cerkwie
Pani i 4 konie :D
Popas nad jeziorkiem :)
Jest radość :)
Mała przerwa przed szutrami :)
Wzdłuż granicy:
Janusz ma branie :)
Kolejka w Bobrownikach
I mały bazar
A my dalej w szutry i kurz :)
Król Julian :D
Wbijamy przypadkowo na szlak tatarski:
Na którym można spotkać meczet tatarski:
U gospodarza :)
Działo się :)
Kategoria 100-200 km, Mazury 2013
Dzień 2 - Panie, prom zamknięty!
-
DST
184.68km
-
Czas
09:12
-
VAVG
20.07km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pobudkę ustaliliśmy na 6, jednak wstający codziennie do pracy o 4:30 Janusz urządził nam wstawanie troszkę wcześniej... Wylazł z namiotu i łazikował dookoła, narzekając, że jesteśmy śpiochy i wstawać mamy. Jakoś się zwlekliśmy, bo już za targanie namiotów się zabierał.
Pierwszą atrakcją na trasie była Biedronka, pod którą rozłożyliśmy się ze śniadaniem. Kolejną atrakcją... była chyba kolejna Biedronka, bo całą drogę było płasko jak na stole i nic się nie działo. No może oprócz tego, że miejscami kończył się asfalt i zaczynał piach, ale krótkie to był odcinki i szybko się przepchaliśmy. W Terespolu zauważyliśmy mnóstwo Białorusinów, którzy przyjeżdżają do nas na zakupy. Wyglądali tak samo jak Rosjanie, czyli podjeżdżali w dresach i klapkach, z grzywkami zaczesanymi w różny sposób ;).
W planach była przeprawa przez Bug promem, jednak z powodu wysokiego stanu wody nie udały się zamiary. Musieliśmy nakładać blisko 50 km na najbliższy most.
Nie zepsuło nam to jednak humorów, Janusz czuwał bowiem, aby było wesoło, co chwilę komentując coś w zabawny sposób.
Kilometry szły sprawie, jednak zaczynało się ściemniać, więc poszukaliśmy w Żerczycach, małej wsi. Udało się dopiero za 5 razem, ale do dyspozycji mieliśmy ciepłą wodę do umycia się w piwnicy i równo skoszoną trawkę. Makaron z piwem na dobranoc i do namiotów :)
Szutry z rana:
Kolejna guma Żubra. Coś jest nie tak...
Swojsko :)
Babcia opowiedziała nam swoją historię, sympatyczna kobieta
W Terespolu pełno Białorusinów
Największa atrakcja dnia, Biedronka!
Totalny relaks :)
Pasuje :D
Nawet jeden zjazd się znalazł na 180 km :D
Grabarka
Nocleg
Na dobranoc :)
Kategoria 100-200 km, Mazury 2013
Na rowerze dzień cały
-
DST
130.77km
-
Teren
5.00km
-
Czas
05:10
-
VAVG
25.31km/h
-
VMAX
73.00km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt Specialized Tricross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano na uczelnię, bo już dość mam dojazdów autobusami. Seminarium poszło sprawnie, pani profesor była wielce rad, że korzystam z roweru i nie zanieczyszczam powietrza. Chyba ją tym zbajerowałem, bo udało się zatwierdzić plan pracy, który powstał dzisiaj rano w 5 min. Jakoś trzeba sobie radzić.
Puściła mnie szybko, a do następnych zajęć była godzina, więc zadzwoniłem do kumpla z Murcek i pośmigaliśmy po Trzech Stawach i w okolicach Muchowca. Potem z powrotem na zajęcia. Powrót świetny, bo z wiatrem, udało się dotrzeć do domu po 50 minutach ( około 20 km po miastach ), oczywiście bez uwzględniania świateł, pasów, itp... ;) Przewaga nad autobusem liczona z wyjściem i powrotem z przystanku wynosi 15 minut :). Dystans 50 km w czasie 2:05
A po 16 ugadałem się z Januszem na Tenczynek na szosach. Wszystko zaczęło się pięknie i spokojnie, jednak już po chwili pędziliśmy cały czas powyżej 30 km/h. Obraliśmy chyba najbardziej górzystą trasę, jednak wcale nas to nie zwalniało. Trening zaczął nabierać rumieńców przy podjeździe pod Rudno, a jego kulminacją była Miękinia, jeden z dłuższych podjazdów w okolicy. Tempo naprawdę wysokie jak na początek sezonu, chociaż nogi się paliły, deptaliśmy mocno. Całość podjazdu poszła sprawnie, jednak zawaliłem na ostatnich 10 metrach, kiedy chciałem mocno przycisnąć i odstawić Janusza. Zastałe nogi zrobiły się jak z waty, a ja cały jak rozgotowany makaron, mięśnie się aż paliły :D Od tego momentu byłem skazany na porażkę i wstydliwą banicję gdzieś z tyłu ( Co za wstyd wśród społeczności lokalnej, dać się wyprzedzić Januszowi! ) Podjazd pod Paryż robiłem już na spokojnie, kręcąc na najmniejszym przełożeniu. Janusz wyprzedził mnie o dobre 30 sekund, przy okazji nabijając się ze mnie razem z trzema dzieciakami, którym kazał przekazać, że jestem cienki :D Chłopaki oczywiście powtórzyły, i dodały od siebie jeszcze słowo Bolek :D Jednak nawet to nie potrafiło wydusić w moich mięśni większej pracy.
Długi i szybki zjazd do Trzebini ( cały czas 40, a miałem odpoczywać ) przebiegł sprawnie. Na Sierszy dołączył się do nas kolarz z Jaworzna, w tym momencie skończyły się moje marzenia o spokojnej jeździe, znowu trzeba było cisnąć. Co prawda średnia podskoczyła do 26 km/h, co przy tak górzystej trasie jest dobrym wynikiem, ale pod koniec byłem wyczerpany zupełnie. Ale bardzo dobrze, trzeba zacząć treningi przed wyprawą, która w tym roku będzie naprawdę konkretna. Podsumowując - świetny, konkretny wypad!
Na zajęciach nudy, uciekłem po 40 minutach :D
Sypiemy na Tenczynek
Przerwa na amu
Wyczerpany kończę Paryż :)
I nawet filmik się załapał :)
Pozdrawiam :)
Kategoria 100-200 km
Setka z ekipą
-
DST
100.01km
-
Teren
2.00km
-
Czas
04:33
-
VAVG
21.98km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Relacja u Janusza! :)
.
.
.
Żartuję, nie przeczytacie tam pewnie ani jednej ciekawej rzeczy, więc znowu ja się muszę produkować :P
Wybraliśmy się w 6-osobowym składzie na wspólne kręcenie w okolicach Dąbrowy Górniczej. Trasę obmyślił Nedved, więc jak to zawsze bywa, odkryliśmy nowe drogi i miejscowości. Przejechaliśmy między innymi obok Huty Katowice, odwiedziliśmy Pustynię Błędowską, gdzie każdy odkrył w sobie na nowo dziecko i pobawił się zjeżdżając na linie, Klucze czy też Bukowno. W tym ostatnim rozstaliśmy się z Przemkiem i Piotrkiem, którzy polecieli do Jaworzna, reszta ekipa natomiast dokręciła jeszcze do setki przez Trzebinię i Balin. Przed domem odwiedziłem jeszcze myjnię, bo niestety rower był cały uwalony oraz zrobiłem jedną pętelkę dookoła parkingu, bo brakowało 100 metrów do setki :P
W rolach głównych:
Janusz:
Nedved:
Piofci:
Aniuta:
Funio:
Widoczek w Chechle na pustynię:
Złom Funia:
I zaczęły się zabawy :D
Zdjęcie zaliczyć można do jednych ze śmieszniejszych w tym roku :D
Patent całkiem dobry, co prawda plecy zalane, ale tyłek w miarę suchy :)
Ekipa w całości, Funio zawinął nóżkę:
I szaleństwa vitarą na koniec ( Takie sobie kupię, jak na Range Rovera braknie kasy :P )
Pozdrawiam :)
Kategoria 100-200 km
Błotna szosa
-
DST
122.18km
-
Czas
05:06
-
VAVG
23.96km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt Specialized Tricross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy wypad z Januszem przypominał bardziej zawody w przełajach niż jazdę po miłych asfaltach. Początek zapowiadał się całkiem dobrze, nie lało i drogi zaczęły nawet wysychać. Niestety przed Miedźną zaczęło kropić, aby po chwili przejść w spokojny deszczyk. Niby nic strasznego, tylko, żebyło 7 C, a w tej temperaturze przemoczone ciuchy niezbyt przyjemnie zaczynają przylegać do ciała.
Jakoś sobie jednak dawaliśmy radę i bez zbędnego marudzenia brnęliśmy dalej. Niestety deszczyk nie był największą atrakcją, jadąc boczną drogą w Oświęcimiu napotkaliśmy na wyjazdy w budów i remonty dróg. Cała droga pokryta była błotnistą, glinianą mazią. Uwaliliśmy się, mówiąc kolokwialnie, w tym bagnie. Najgorzej wyszedłem na tym ja sam, bowiem nieopatrznie wjechałem w tunel za Januszem, w wyniku czego otrzymałem sporą dawkę bagna prosto na twarz. No ale chociaż było wesoło :)
Traska bardzo fajna, cały czas trzymaliśmy się bocznych asfaltów, unikając głównych dróg. Szkoda tylko, że pogoda nie dopisała, bo potem było lodowato. Ostatnim punktem wycieczki był karcher, bo nie można było tak rowerków zostawić.
Na razie jeszcze sucho, mkniemy w stronę Woli:
Towarzyszy nam mglisty klimat:
Przygotowany na deszcz, jeszcze czyste :)
O, już nie...
Maseczka błotna :P
Straszne zdjęcie, tzw. 'Samojebka na Funia"
Rowerki już czyste. Teraz jeszcze tylko pranie wszystkich ciuchów...
Kategoria 100-200 km
Ogrodzieniec
-
DST
107.87km
-
Teren
2.00km
-
Czas
04:44
-
VAVG
22.79km/h
-
VMAX
59.00km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po długiej stagnacji w końcu ruszyłem się na rower. Długa przerwa oczywiście nie oznaczała, że się obijałem, rozpocząłem między innymi wstępny kurs na paralotnię, po całej teorii wczoraj przyszła pora na zajęcia naziemne i pierwsze oderwanie się w powietrze... powiem Wam jedno, niesamowite wrażenia, jeżeli tylko będziecie mieli możliwość to zapisujcie się od razu! Moment, w którym znajdujesz się w powietrzu, delikatnie kontrolując kierunek i prędkość lotu, patrząc się na dół, magia!
Ale do rzeczy. Dziś, korzystając z pięknej pogody, skoczyliśmy się z Januszem do Ogrodzieńca. Na trasie spotkaliśmy mnóstwo rowerzystów, wszyscy wyszli korzystając z wolnego dnia. Do Ogrodzieńca przez Bukowno, Klucze i Żelazko, powrót przez Niegowonice i Dąbrowę Górniczą. Droga powrotna już po ciemku, na szczęście nie zrobiło się zimno. Na koniec dnia spotkaliśmy Funia wracającego z gór, po czym razem pokręciliśmy do Janusza, bo nas wspaniałomyślnie zaprosił na coś dobrego do jedzenia ;)
Chwilę terenem:
Mieszkałbym
Zamek:
Powrót nocą:
Pozdrawiam :)
Kategoria 100-200 km
Październikowa Jura
-
DST
151.95km
-
Teren
5.00km
-
Czas
06:37
-
VAVG
22.96km/h
-
VMAX
77.00km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Specialized Tricross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Świetna trasa na sobotni, piękny i słoneczny dzień. Umówiliśmy się rano z Nemem i Murthago pod halą. Sprawnym tempem dojechaliśmy do Olkusza, gdzie Damianowi kończył się czas, więc musiał zawrócić. Pojechaliśmy zatem już w dwójkę dalej, bo szkoda było nie wykorzystać tak pięknego dnia. Trasa prowadziła bocznymi drogami, byliśmy między innymi w Ojcowie, dolinkach podkrakowskich, Krzeszowicach czy Tenczynku. Mega ciepło jak na tę porę roku, bo 22 C :) Nawet silnie wiejący wiatr nie uprzykrzał tak bardzo jazdy. Na trasie spotkaliśmy mnóstwo rowerzystów, wszyscy wyszli korzystać z być może ostatnich, tak pięknych dni tego roku.
Tą wycieczką udało się w końcu, po raz pierwszy w sezonie, przekroczyć 8000 przejechanych kilometrów. Ależ jest satysfakcja ! :)
I gratulacje należą się Łukaszowi, dla niego był to rekordowy dystans, przejechany w dosyć pagórkowatym terenie. Dzielnie trzymał tempo cały czas :)
Fotyfoty:
Chłopaki cisną:
Ogniowóz na chodzie, to nie żaden zabytek!:
Wiadomo czym zachęcić klientów:
Wiosna czy jesień?
Zamek w Pieskowej Skale:
Świetne widoki na Beskidy i Tatry z jakiegoś małego podjazdu w środku Jury:
Kraków:
Za dolinkami:
GPS nas wyprowadził w polną drogę...
Krossik murthago:
No city center to to nie było...:
Pozdro!
Kategoria 100-200 km
Szybki Andrychów
-
DST
102.46km
-
Czas
03:54
-
VAVG
26.27km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Specialized Tricross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstałem o godzinie 12. W sumie nie ma co się dziwić, bo ostatnie dwa dni nie należały do spokojnych i pobudkę w południe i tak zaliczam za sukces. Szczegółów nawet nie będę pisać, ale krajobraz po jednej z imprez przypominał ten z filmu Project X, tyle, że zamiast ognia była woda po kostki i zalane dwa piętra. Szkoda też rozbitych sedesów, umywalek i zakrwawionych ścian, no ale bardziej może nie będę się rozpisywać... :P
W każdym bądź razie potrzebowałem się mocno dotlenić. Wiedziałem, ze Funio z Januszem ruszyli w góry i postanowiłem im wyjechać jak będą wracać. Na początku jechało się tragicznie, poza tym wiał lodowaty wiatr, a ja ubrałem krótkie spodenki. Za Babicami kupiłem energetyka i marsa, trochę mi to pomogło, bo w drodze powrotnej nie schodziliśmy poniżej 30 km/h.
Chłopaki oczywiście musiały jeszcze zatrzymać się na piąte piwo w Byczynie. Posiedzieliśmy chwilę, po czym pojechałem jeszcze na pieczone ziemniaki na zakończenie tego weekendu :)
Reklama mnie zniszczyła. "Piootruusiu!" :D
Kategoria 100-200 km
Niespodziewana nocna jazda
-
DST
115.40km
-
Teren
80.00km
-
Czas
06:10
-
VAVG
18.71km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Merida TFS 100 V
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień zaczął się niepozornie, bowiem zaraz po 12 wybrałem się na samotne kręcenie po jaworznickich terenach. Przez Gigant przedostałem się na Kamieniołomy, gdzie odkryłem, że zamurowane wejście do kopalni jest już rozbite i można tam wejść. Potem pobłąkałem się po okolicach Dobrej i wylądowałem w bazie nurków, którą całą objechałem górą. Tam zachciało mi się poszaleć na wąskich singlach, skończyło się to mało efektownie, bowiem nie wyrobiłem się na jednym z zakrętów i z hukiem poleciałem w krzaczory. Od tego momentu na moich rękach jawią się zadrapania podobne do dzieła rozwścieczonego kocura z pazurami. No, ale chociaż fajnie się jeździło :P Potem pojechałem na Sosinę, Ciężkowice, jakimś cudem wyleciałem na Okradziejówce, skąd przez centrum do domu.
A o 17 podjechali po mnie Janusz i Nedved i ruszyliśmy do Chełmka, bo Przemek miał tam odebrać mostek. Terenem przez zalane, potem wzdłuż Dziećkowic. Chwila popasu pod Biedronką i wracamy, przez kopiec w Chełmku i Jeleń Dąb. W międzyczasie zrobiło się już ciemno. Zahaczyliśmy również o opuszczony hotel Tarka, który o tej porze dnia przypomina ukryte w środku lasu zagadkowe domy z filmów grozy. Wąskimi, leśnymi ścieżkami przedostaliśmy się do Byczyny ( przy okazji obserwując z niepokojem las, w którym co chwilę się coś dużego ruszało :P ), aby posypać na Grodzisko. Tam dopiero zaczął się klimat, stary las na górze wygląda jak wymarły i tajemniczy stary bór, sterczące gałęzie i gęsty mrok dodają adrenaliny.
Wg wstępnych ustaleń tam mieliśmy skończyć wypad, jednak było tak ciepło i przyjemnie, że postanowiliśmy jechać dalej. Padło na Sosinę i Żabnik w Ciężkowicach. Wszystko oczywiście w lesie i terenie. Spotkaliśmy dziki, sarny, bażanty i zające. W wesołych humorach kręciliśmy wpatrując się w światła latarek. Warto też wspomnieć o świetnej drodze na Żabnik przez środek lasu, klimat naprawdę przerażający.
Z Żabnika wróciliśmy przez Szczakowa i Dobrą do domów :)
Świetny wypad, długo się będzie go wspominać. Dzięki Panowie!
A teraz pora na zdjęcia
Najpierw te z południa, odkryta kopalnia:
Zalane kamieniołomy, zdjęcie robiłem przez filtr polaryzacyjny w okularach :)
A tutaj widać różnicę bez i z filtrem:
A to już z wieczornego wypadu. Elektrownia na Zalanym:
Janusz koks napiera:
Nedved na Dziećkowicach:
i van na Dzieckowicach:
Zachód słońca:
Robi się ciemno, przy pomniku na kopcu w Chełmku:
Na Tarce:
Długi czas naświetlania w aparacie i wszyscy oświetlamy stary hotel na Tarce. Efekt całkiem fajny :)
Singlem przez las:
Przejeżdżamy nad A4:
W stronę Sosiny:
Gdzieś na Dobrej:
I zaczęło się, strach się bać w tym lesie!:
Nad Żabnikiem:
Pozdrawiam! :)
Kategoria 100-200 km